Jaki smartfon wybrać w 2020 r.? Subiektywny TOP drugiej połowy roku
W drugiej połowie 2020 r. przetestowałem 14 smartfonów z różnych półek cenowych, o różnych kształtach i wymiarach. Który z nich był najlepszy?
Podobnie jak w pierwszej połowie roku, tak i teraz pora podsumować ostatnie miesiące smartfonowych testów. W tym roku raczej nie zobaczymy już żadnej istotnej premiery, więc jest to dobry moment, żeby przyjrzeć się urządzeniom, które trafiły na rynek w ostatnich sześciu miesiącach.
Przypominam, że nie jest to obiektywne zestawienie smartfonów ani nawet zestawienie urządzeń z tej samej półki cenowej. To wysoce subiektywny ranking urządzeń, które przetestowałem w drugiej połowie 2020 r. Nie ma tu rozróżnienia ze względu na cenę czy specyfikację techniczną. Liczy się tylko to, czym dany smartfon zachwycił, a czym zirytował.
Choć Oppo A72 wylądował na szarym końcu tego zestawienia, to nie dlatego, że był jakiś najgorszy. Po prostu wszystkie inne urządzenia były lepsze, a Oppo A72 jest kapitalnym, ale nadal budżetowcem. Solidna propozycja za niewielkie pieniądze.
Czym zachwycił:
Świetnym czasem pracy na jednym ładowaniu, głośnikami stereo i elegancką obudową.
Czym zirytował:
Przeciętnym aparatem, nawet jak na swoją półkę cenową.
Realme ma w swoim portfolio urządzenia droższe i tańsze, lepsze i gorsze, ale X3 SuperZoom nadal uważam za najlepszy kompromis między tymi światami. To taki Szymon Hołownia wśród smartfonów, może nie jest wybitny w żadnym indywidualnym aspekcie, ale stanowi wyjątkowo udaną, rozsądną całość.
Czym zachwycił:
Kombinacją wydajności, ekranu 120 Hz i bardzo rozsądnej ceny.
Czym zirytował:
Przeciętnym aparatem i brakiem głośników stereo.
Miałem co do tego smartfona ogromne oczekiwania i niestety trochę się zawiodłem. Sprawia fantastyczne pierwsze wrażenie i na papierze ma ogromne możliwości, ale praktyka pokazuje, że nie bez przyczyny smartfony Sony są na skraju wyginięcia.
Czym zachwycił:
Poręcznym rozmiarem, ogromnymi możliwościami foto/wideo w trybach manualnych, znakomitym połączeniem hardware’u i software’u.
Czym zirytował:
Aparatem w trybie automatycznym, zagęszczeniem przycisków na jednej stronie obudowy, niespełnionymi obietnicami producenta.
Mniejszy z dwóch pokazanych w tym roku Note’ów zebrał bardzo nieprzychylne recenzje, choć wcale nie jest złym smartfonem. Po prostu Samsung poszedł na tak wiele kompromisów i wycenił Note’a 20 tak wysoko, że nie istnieje cień powodu we wszechświecie, żeby go kupić zamiast Galaxy S20 Plus.
Czym zachwycił:
Piórkiem S-Pen, świetnymi aparatami i fantastycznymi właściwościami multimedialnymi.
Czym zirytował:
Przegrzewaniem się i fatalnym stosunkiem jakości do ceny.
Vivo weszło na polski rynek z przytupem, a X51 5G jest w tej chwili topowym produktem w portfolio producenta. Kosztuje rozsądne pieniądze, ma fantastyczne aparaty i bardzo przyjemnie korzysta się z niego na co dzień. Doskonały początek relacji z nadwiślańskimi konsumentami.
Czym zachwycił:
Stosunkiem jakości do ceny, znakomitymi aparatami, drobiazgowo przygotowanym pod polski rynek oprogramowaniem.
Czym zirytował:
Brakiem głośników stereo i odporności na pył i wodę.
W chwili debiutu Moto G 5G Plus była bodaj najtańszym smartfonem z łącznością 5G i już za sam ten fakt należy się marce uznanie. Poza tym Motorola okazała się po prostu bardzo solidnym średniakiem, któremu trudno cokolwiek zarzucić.
Czym zachwycił:
Szybkością działania, kapitalnym czasem pracy na jednym ładowaniu, łącznością 5G w rozsądnej cenie, czystym oprogramowaniem od Motoroli.
Czym zirytował:
Aparatami, które - jak to w Motoroli - niczego nie urywały, brakiem jakiejkolwiek wyróżniającej cechy na tle konkurencji.
Najciekawszy smartfon LG od lat nadal uważam za sprzęt dla wtajemniczonych; nie da się go kupić w każdym sklepie, a tylko u operatorów i w sklepie LG, więc trafią na niego tylko ci, co chcą trafić. Ale jak już trafią, dostaną jeden z najlepszych smartfonów do 2500 zł, jakie można kupić.
Czym zachwycił:
Fantastyczną obudową spełniającą normę IP68 i MIL-STD810G, głośnikami stereo, wielkim i pięknym ekranem (nawet jeśli ma tylko 60 Hz), odświeżonym oprogramowaniem od LG, przyzwoitą wydajnością, bardzo dobrymi aparatami.
Czym zirytował:
Brakiem aparatu telefoto, przeciętnym czasem pracy na jednym ładowaniu, ograniczoną dostępnością, przez którą trudno polecać go znajomym.
Ten cudak dopiero co trafił do mnie na testy, ale po pierwszych chwilach z nim wiem, że a) telefony znów stały się fajne b) raczej nie poleciłbym zakupu. Tym niemniej LG Wing jest tak specyficzny, tak inny i tak zaskakująco praktyczny, że musiał się znaleźć wysoko w tym zestawieniu. Dla technologicznego entuzjasty korzystanie z takiego dziwactwa to sama przyjemność.
Czym zachwycił:
Zaskakująco użytecznym trybem dwuekranowym i wytrzymałością obracanego ekranu, wydajnością i jakością aparatów na poziomie LG Velvet, odmiennością od czegokolwiek na rynku.
Czym zirytował:
Częstymi problemami z niedostosowanym oprogramowaniem, brakiem normy IP, krótkim czasem pracy na jednym ładowaniu.
Gdy pisałem recenzje, nazwałem Norda najlepszym smartfonem jaki można kupić za 2000 zł i podtrzymuję tę opinię. OnePlus Nord jest fantastycznym urządzeniem, prezentującym chyba najwyższy stosunek ceny do jakości spośród wszystkich smartfonów na rynku. Doskonale dopracowany, z fantastycznym oprogramowaniem i bardzo dobrymi aparatami, nic tylko brać.
Czym zachwycił:
Kombinacją świetnej obudowy, dopieszczonego oprogramowania od OnePlusa i ponadprzeciętnych aparatów.
Czym zirytował:
Brakiem głośników stereo i przeciętnym czasem pracy na jednym ładowaniu.
Najnowszy ze smartfonów OnePlusa 8T jest ze mną od ponad miesiąca i przez ten czas poleciłem go co najmniej trzem różnym osobom. Dbałość o detale w oprogramowaniu OnePlusa niezmiennie mnie zachwyca, a do tego OnePlus 8T oferuje absolutnie topową wydajność w rozsądnej cenie. Gdybym miał dziś kupić smartfon z Androidem do 3000 zł, prawdopodobnie padło by na niego.
Czym zachwycił:
Fenomenalną wydajnością, ekranem 120 Hz, najlepszym oprogramowaniem ze wszystkich Androidów na rynku, głośnikami stereo wysokiej jakości, bardzo dobrym czasem pracy na jednym ładowaniu i szybką ładowarką w zestawie.
Czym zirytował:
Brakiem oficjalnej normy IP (choć nieoficjalnie jest on wodo- i pyło-szczelny), aparatem tylko nieznacznie lepszym od modułów w znacznie tańszym OnePlus Nord.
Gdyby to było obiektywne zestawienie, iPhone 12 Pro Max prawdopodobnie wylądowałby na jego szczycie. To jednak mój subiektywny przegląd urządzeń, z których korzystało się najlepiej i w tym układzie iPhone 12 Pro Max ląduje tuż poza podium. Jest to tym dziwniejsze, iż… sam go kupiłem i zamierzam używać przez najbliższe lata. Gdyby nie to, że wszystkie trzy smartfony w topie tego zestawienia są zbyt filigranowe na moje życiowe potrzeby, nie wybrałbym iPhone’a. Ale innego wyjścia nie mogło być.
Czym zachwycił:
Jest najlepszym iPhone’em ze wszystkich iPhone’ów. Czy muszę dodawać więcej? No i czas pracy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mogłem nie naładować smartfona przez cały weekend.
Czym zirytował:
Jest ogromny, jest za drogi, ekran już ma pierwsze rysy (a miał być taki odporny…), jest absurdalnie wielki i fatalnie wyceniony, a aparat wcale nie jest znacząco lepszy od iPhone’a 12 Pro. Czy wspominałem już, że jest ogromny i za drogi?
Gdyby Motorola pokazała takiego Razra rok temu, wyścig smartfonowych składaków zacząłby się zupełnie inaczej. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - prasa branżowa na całym świecie (z niżej podpisanym włącznie) wychwalała w niebogłosy progres wariantu 5G nad pierwszą generacją. W pełni zasłużenie.
Czym zachwycił:
Ogromnym postępem względem pierwszej generacji, niezwykle przydanym zewnętrznym ekranem, kompaktowymi rozmiarami po złożeniu, przyzwoitym aparatem, świetnym oprogramowaniem Motoroli i dłuższym niż przewidywany czasem pracy na jednym ładowaniu.
Czym zirytował:
Jakością wykonania, która wciąż nie może się równać z konkurencją, cieniutkim głośniczkiem, trudnością w otwieraniu jedną dłonią.
Gdyby nie ta cena… co tu dużo mówić, druga generacja „dużego” składanego Samsunga jest zachwycająca. Korzystam z niego od dwóch tygodni i gdybym tylko mógł, zatrzymałbym go dla siebie. Samsung stworzył produkt, który może jednocześnie zastąpić telefon, tablet i czytnik e-booków, na którym można pracować i konsumować media w komforcie nieporównywalnie wyższym niż na zwykłym telefonie i który nie sprawia wrażenia prototypu, jak pierwsza generacja, ale pełnoprawnego gadżetu, gotowego na codzienne wyzwania. Re-we-la-cja.
Czym zachwycił:
Możliwościami, ekranami, głośnikami, czasem pracy, aparatami, oprogramowaniem (w większości), niebywałą przydatnością w codziennym użytkowaniu, jakością wykonania, urodą, czynnikiem „wow”. Prawie wszystkim.
Czym zirytował:
Instagramem (ta aplikacja na Z Foldzie 2 to dno i kilometr mułu). Brakiem odporności na pył i wodę, przez co nie mogę go używać na co dzień, nawet gdyby było mnie na niego stać.
Ok, technicznie rzecz biorąc trafił do mnie „zwykły” Z Flip, bez 5G, ale to te same telefony, różniące się tylko procesorem. Wrzucam je więc do jednego worka. Samsung Galaxy Z Flip 5G jest tak dopracowany, przydatny i po geekowsku cudowny, że z ledwością przekonałem sam siebie, że nie mogę go kupić, bo prędko spotkałby go w moich rękach tragiczny koniec. Jeśli jednak wasze życie jest bardziej przyjazne delikatnej elektronice, zaklinam was - nie kupujcie żadnego iPhone’a czy Galaxy S20 Ultra, tylko Z Flipa. Podziękujecie później.
Czym zachwycił:
Wszystkim. Mogę mu wybaczyć nawet brak szybkiego odświeżania ekranu i głośników stereo, bo cała reszta to cud, miód i orzeszki. Mój absolutny faworyt AD 2020.
Czym zirytował:
Tym, że przez podatność na zapiaszczenie zawiasu i brak wodoszczelności nie mogłem go kupić na prywatny użytek. Wciąż cierpię.