Polskie miasto pokochało kody QR. W końcu wymyślono rozwiązanie, które ma sens
W Łodzi ktoś ewidentnie jest fanatykiem kodów QR i pół miasta chce zalepić symbolami. Dotychczasowe próby wzbudzały moją złość lub niezrozumienie, ale nowy pomysł w końcu zapowiada się... przydatnie.
![Polskie miasto pokochało kody QR. W końcu wymyślono rozwiązanie, które ma sens](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2025%2F02%2Fkody-qr.jpg&w=1200&q=75)
„Polacy nadal nie potrafią przekonać się do kodów QR” – żałował na łamach Spider’s Web Mateusz Nowak w… 2012 r. Od tego czasu mimo wszystko sporo się zmieniło. Kody QR trafiły do bankomatów, na groby, banery wyborcze, a nawet drzewa. Trudno powiedzieć, by wywołały rewolucję, której niektórzy się spodziewali, ale nie można im odmówić, że potrafią ułatwić życie podczas logowania czy wyszukiwania informacji. Mają też swoją ciemną stronę, bo stały się przydatnym narzędziem w rękach oszustów.
Jest jednak miejsce, z którego kody QR bym przepędził. To komunikacja miejska
Pomysł, by za pomocą kodów QR kasować e-bilety, uważam za najgorszy z możliwych. A niestety rozlewa się po Polsce, bo z Warszawy i ze Śląska dotarł do Łodzi. Niby najechanie aparatem na symbol zawieszony nad oknem nie należy do najbardziej uciążliwych czynności na świecie, jednak nie trzeba nawet jechać zatłoczonym tramwajem czy autobusem, by zdenerwować się na pomysłodawców. Pojazd rusza, a ja jedną ręką próbuję złapać się poręczy, bo drugą celuję w kod.
Bezpieczeństwo? Bezpiecznie już było. System polegający na tym, że bilet kasuje się automatycznie podczas zakupu w aplikacji może i pozwalał w spokoju kończyć transakcję, ale według łódzkiego MPK sprzyjał oszustom. Skrajnie się z tym nie zgadzam, podobnie jak i wielu innych pasażerów, ale jaką mamy alternatywę? W końcu nie ma gwarancji, że biletomat drukujący papierowe bilety będzie działał.
Łódź ewidentnie jest polską stolicą tych znaczków, bo symbole pojawią się po raz kolejny na przystanku. Tym razem ma to jednak pewien sens
Na antenie Radia Łódź prezes MPK Zbigniew Papierski zapowiedział, że przy pomocy kodów QR zamieszczanych na wiatach będzie można rozliczać się wyłącznie za liczbę przejechanych przystanków. Czekasz na autobus bądź tramwaj, skanujesz, wsiadasz do pojazdu, wysiadasz, skanujesz i płacisz za ten konkretny przejechany fragment podróży, a nie za czasowy bilet. Ma to sens – w końcu czasami chce się tylko pokonać kilka przystanków, ale trzeba kupić bilet upoważniający do dłuższej jazdy.
- Jesteśmy w trakcie prac nad tworzeniem nowego systemu opłat za przejechane przystanki. Na razie za wcześnie, aby mówić o szczegółach. Staramy się, aby w tym roku uruchomić to rozwiązanie - informuje portal TuLodz.pl Piotr Wasiak, rzecznik prasowy MPK Łódź.
Zaraz, zaraz – ale przecież w Łodzi, jak i wielu innych miastach, ten system już działa. Wszystko się zgadza, mamy to. W niektórych tramwajach wystarczy przyłożyć środek płatniczy do czytnika umiejscowionego przy wejściu, a potem zrobić to samo podczas wysiadki. Sęk w tym, że usługa dostępna jest wyłącznie w wybranych pojazdach i nie na wszystkich trasach, a poza tym bardzo często metoda zwyczajnie… nie działa. W ostatnich tygodniach sam byłem świadkiem wyświetlanych komunikatów o awarii.
Kody QR przychodzą na ratunek. Zresztą nawet gdyby system funkcjonował idealnie to mam wrażenie, że takie udogodnienie i tak się przyda. W końcu czasami przy drzwiach jest tłok, trzeba przeciskać się do kasownika i bywa, że proces nie jest komfortowy. W przypadku kodów zamieszczonych na przystankach można byłoby na spokojnie się odznaczyć po wyjściu, bo czas nas nie goni – system zlicza w końcu liczbę przejechanych przystanków.
Co z bezpieczeństwem? Na tę kwestię zwracałem uwagę, gdy już wcześniej na łódzkich przystankach pojawiły się kody QR prowadzące do rozkładów jazdy. Można sobie wyobrazić scenariusz, że złośliwi cyberprzestępcy przykleją własne nalepki prowadzące do stron wyłudzających dane.
I nie jest to wymyślanie problemów na siłę. Takie akcje cyberprzestępców są już normą w przypadku parkometrów, na których rozwieszane są złośliwe kody. Z drugiej strony mimo tych niedogodności system jakoś funkcjonuje. Być może dzięki temu większą uwagę zwróci się na potencjalne zagrożenie i uczuli, że kody QR działają jak linki – trzeba uważać, na jakie strony trafiamy i dokładnie sprawdzać adres.
Wątpliwości dalej są, ale po raz pierwszy w przypadku kodów QR wykorzystywanych w komunikacji miejskiej pojawił się dla mnie cień nadziei i szansa na to, że rozwiązanie faktycznie się przyda. Póki co jestem optymistą.
Zdjęcie główne: Mariola Anna S / Shutterstock.com