Pół Internetu nie działa. Jest winny, tym razem nie Amazon
Tym razem nie zawiódł AWS, którego awarie znamy już z historii. Na tapecie znalazł się Cloudflare – firma, której nazwa przeciętnemu internaucie niewiele mówi, ale której usługi są fundamentem działania ogromnej części współczesnego Internetu.

Cloudflare to jeden z tych podmiotów, które działają w cieniu, ale bez których sieć wyglądałaby zupełnie inaczej. Firma dostarcza zestaw usług infrastrukturalnych: od ochrony przed atakami DDoS, przez systemy równoważenia ruchu i przyspieszania transmisji danych, po rozwiązania zapewniające dostępność witryn w chwilach przeciążenia. To swoisty krwiobieg Internetu - niewidoczny dla użytkownika końcowego, ale absolutnie kluczowy dla stabilności sieci.
Na co dzień nikt nie zastanawia się, że klikając w link do X-a, Spider’s Web czy sklepu internetowego to ruch przechodzi przez serwery Cloudflare. Dopiero gdy coś się psuje uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy od tej infrastruktury zależni.
Czytaj też:
Efekt domina: gdy pada jeden, padają tysiące
Awaria Cloudflare wywołała klasyczny efekt domina. W pierwszej kolejności użytkownicy zauważyli problemy z dostępem do X (dawnego Twittera). Chwilę później zaczęły pojawiać się zgłoszenia dotyczące Letterboxd, serwisów e-commerce, narzędzi pracy zespołowej i dziesiątek innych witryn. Skala była tak duża, że nawet Down Detector - strona służąca do monitorowania awarii - sama padła ofiarą problemu. Dopiero gdy Down Detector wrócił do życia, zobaczyliśmy prawdziwy obraz sytuacji -wykres zgłoszeń przypominał pionową ścianę. To globalny kryzys.
Cloudflare szybko wydał oficjalne oświadczenie: firma jest świadoma problemu i prowadzi śledztwo. Brzmiało to jak typowy komunikat kryzysowy - oszczędny w słowach, pozbawiony szczegółów. Priorytetem było przywrócenie usług, nie opowiadanie historii mediom. Użytkownicy musieli zadowolić się komunikatem internal server error i obietnicą, że za kilka minut wszystko wróci do normy. Jak zwykle w takich sytuacjach kilka minut okazało się pojęciem względnym.
Kruchość Internetu, który miał być niezniszczalny
Internet miał być zdecentralizowanym systemem, odpornym na awarie. W praktyce jednak opiera się na kilku gigantach infrastrukturalnych: AWS, Cloudflare, Akamai, Fastly. Gdy jeden z nich się potknie to skutki odczuwają setki tysięcy serwisów i miliony użytkowników.
Sieć, która miała być wolna od centralizacji, stała się zależna od kilku dostawców usług. Centralizacja poprzez infrastrukturę - tak eksperci nazywają ten stan rzeczy. W efekcie globalny Internet przypomina dom zbudowany na kilku filarach. Jeśli jeden z nich pęknie to cała konstrukcja chwieje się w posadach.
Awaria Cloudflare przypomina nam, że Internet - choć wydaje się niezniszczalny - w rzeczywistości jest kruchy. Wystarczy jedna usterka u globalnego dostawcy usług by pół Internetu przestało działać. Dziś winny była Cloudflare, jutro może być AWS, Akamai czy Fastly. Co gorsza, na dziś nie ma łatwego wyjścia z tej sytuacji.







































