Płacą za dwa fotele, jadą sami. Nie pojmuję, ale mogą
Płacę, więc wymagam, niech inni stoją, obok mnie będzie wolne – mogą myśleć niektórzy nieco bardziej egoistyczni pasażerowie, chcąc zagwarantować sobie samotną podróż w pociągach. Czy rzeczywiście taki trik jest możliwy?

Polskie pociągi są coraz bardziej oblegane, więc jazda z wolnym miejscem obok siebie nie zawsze jest możliwa. Teoretycznie można wykupić bilet w pierwszej klasie, gdzie jest więcej pojedynczych miejscówek, ale nie każdy zdąży z rezerwacją. Jak mogą poradzić sobie co bardziej pomysłowi? Sposób jest, choć nieco kontrowersyjny, bo wymaga zapomnienia o innych: jadą na jednym fotelu, ale płacą za dwa. Obok niby nikt nie siedzi, lecz jest zapłacone, więc chętny nie usiądzie. I argumenty w stylu "ale przecież tu nikogo nie ma!" nie przekonają, bo tak miało właśnie być.
Co na to regulamin PKP Intercity?
Teoretycznie przewoźnik nie widzi przeszkód:
Jeśli chcesz mieć dodatkowe miejsce do siedzenia do własnej dyspozycji, to musisz kupić bilet z ceną bazową albo bilet normalny w ofercie Promo z rezerwacją tego miejsca – czytamy w regulaminie.
Niby i dlaczego przewoźnik miałby mieć coś przeciwko. Opłata za fotel została pobrana, a czy wagon wozi powietrze, czy prawdziwego człowieka, to już poboczny wątek.
Z punktu finansowego może i owszem. Jeżeli jednak skupimy się na wizerunkowych kwestiach, to wtedy pojawia się drobny problem. Pasażer godzący się wprawdzie na miejsce stojące może denerwować się, że widzi wolne siedzisko, podczas gdy on musi stać. Rzecz jasna nigdy nie mamy gwarancji, czy niezajęty fotel jest wolny, bo ktoś go wykupił na całą podróż i chce mieć siedzenie "do własnej dyspozycji", czy może ktoś z rezerwacją wsiądzie na następnym przystanku, ale sam widok może kłuć w oczy.
Dlatego serwis koleonews.pl postanowił dopytać przewoźnika, jak to z tymi wolnymi, ale zapłaconymi miejscówkami jest. Czy konduktor nie zlituje się nad stojącymi i uzna, że liczy się prawo do siedzenia?
Okazuje się, że opłacone, lecz niezajęte miejsce, można komuś przydzielić.
Prawo kierownika pociągu do dysponowania wykupionym miejscem, które pozostaje wolne, jest ograniczone do bardzo konkretnych przypadków. Następuje to wtedy, gdy na dodatkowe miejsce został zakupiony bilet ze znaczną ulgą, na przykład 78 proc. lub 100 proc., a osoba uprawniona do przejazdu z tą ulgą faktycznie nie rozpoczęła podróży - czytamy na koleonews.pl.
W takiej sytuacji kierownik może wydać "poświadczenie o niewykorzystaniu biletu", a następnie udostępnić to miejsce innemu pasażerowi. Jeśli jednak ktoś stosuje się do regulaminu, czyli kupił bilet z ceną bazową albo bilet normalny w ofercie Promo z rezerwacją, to on jest panem i władcą.
Rozumiem powody, by z takiego manewru skorzystać
Podróż długa, a my chcemy mieć nieco więcej miejsca i szansę na wyciągnięcie nóg czy nawet rąk. I chociaż wiem, że kusi, to jednak chciałbym, żebyśmy pamiętali też o innych, którzy mogliby usiąść, a takiej szansy nie mają. Wiem, wiem, słyszę was: "płacę to wymagam, skoro wykupiłem to rządzę". Pamiętajmy tylko, że zawsze możemy znaleźć się po drugiej stronie i to my będziemy tęsknie wyglądać za wolnym fotelem, wiedząc, że przed nami jeszcze wiele kilometrów. W podejściu "kto pierwszy, ten zagarnia wszystko" czai się ryzyko, że to nie my będziemy tymi, którzy zdążą sobie zaklepać. Po co więc taki wyścig w ogóle organizować? Lepiej, jak sądzę, dojść do wniosku, że dla wszystkich starczy miejsca, jeśli tylko się podzielimy.
Czytaj też:







































