Cyberpunk 2077 VHS zaciera różnice gry i rzeczywistości. Nie odróżnisz
Masz kartę graficzną za miliony monet, żeby twoja gra wyglądała jak zniszczona kaseta VHS. Cyberpunk 2077 w estetyce lat 90. to absolutne złoto.

Ścigamy się o każdy piksel ostrości, przełączamy DLSS na Quality, a producenci monitorów licytują się głębią czerni w OLED-ach. I pojawia się on - cały na szaro, a właściwie na ziarniście. Trend, który udowadnia, że fotorealizm potrafi być… nudny. Czasem Night City potrzebuje nie kolejnej warstwy ray tracingu, lecz odrobiny analogowego brudu.
Wydajemy fortuny na RTX-y z serii 40, żeby zobaczyć odbicia neonów w kałużach. Kupujemy monitory 4K, by dostrzec fakturę skóry na kurtce V. A jednak gdzieś pomiędzy nostalgią a zmęczeniem cyfrową perfekcją rodzi się zaskakujący kierunek: celowe psucie obrazu. I to takie, które wygląda lepiej niż powinno.
Czytaj też:
Na Reddicie pojawił się użytkownik u/Tulired, który postanowił odwrócić bieg technologicznej rzeki. Zamiast ostrzejszych tekstur - rozmycie. Zamiast HDR-u - poświata kineskopu. Zamiast krystalicznego 4K - duch lat 90. Jego nowy, hiperrealistyczny filtr VHS do Cyberpunka 2077 wygląda jak błąd karty graficznej dla osób urodzonych po 2000 r., ale dla reszty z nas jest jak powrót do domu, w którym magnetowid czasem trzeba było klepnąć z boku.
Nie chodzi o to, żeby było brzydko. Chodzi o to, żeby było prawdziwie
Filtry udające stare taśmy VHS to żadna nowość - znajdziemy je w grach indie, aplikacjach mobilnych i edytorach wideo. Problem w tym, że większość z nich to tania imitacja: trochę szumu, kilka pasków glitchu i do widzenia.
Projekt Tulireda to zupełnie inna liga. To nie jest instagramowa nakładka. To próba wiernego odtworzenia zachowania analogowego sygnału, który przechodzi przez zmęczoną głowicę magnetowidu i ląduje na ekranie CRT. Z dbałością o detale, które pamiętają tylko ci, którzy przewijali kasety ołówkiem.
Zamiast karykatury mamy subtelne rozmycie krawędzi, charakterystyczne dla niskiej rozdzielczości poziomej standardu VHS. Jest poświata luminoforu, jest ghosting, jest rozjeżdżanie się składowych koloru - chroma shift, który sprawia, że czerwienie i zielenie zaczynają żyć własnym życiem.
Efekt? Cyberpunk 2077 przestaje wyglądać jak gra nowej generacji, a zaczyna przypominać nielegalne nagranie z policyjnego drona albo znalezioną taśmę z archiwów Arasaki z lat 2020. Paradoksalnie obniżenie jakości obrazu buduje klimat gęstszy niż perfekcyjne 4K. Night City staje się brudne, duszne, lepko realne.
Czy to ma sens? Oczywiście, że nie. I właśnie dlatego jest genialne
Można zapytać: po co? Po co inwestujemy w monitory 144 Hz, karty z ray tracingiem i procesory liczące fizykę tłumu, żeby potem nałożyć filtr, który cofa nas do jakości kasety z wypożyczalni?
Odpowiedź jest jedna: klimat.
Fotorealizm ma tę wadę, że obnaża sztuczność. Im ostrzejszy obraz, tym łatwiej dostrzec powtarzalne animacje NPC, nienaturalne odbicia czy drobne błędy oświetlenia. Filtr VHS działa jak makijaż - ukrywa niedoskonałości, ujednolica paletę barw, nadaje całości spójność. To dlatego filmy z lat 90. wciąż wyglądają kinowo, a cyfrowe nagrania z początku lat 2000 już nie.
Dla fanów Cyberpunka i entuzjastów elektroniki to świetna zabawa na zimowe wieczory. I ciekawy test: jak długo wytrzymasz przed emulowanym CRT, zanim zatęsknisz za idealną czernią swojego OLED-a? Ja tymczasem idę szukać wirtualnego przycisku Tracking, bo obraz zaczyna mi śnieżyć.







































