2026 to rok, w którym pożegnam Xboksa. Microsoft przeholował
Od trzech generacji w moim salonie stoją obok siebie zawsze dwie konsole: PlayStation i Xbox. W tym roku ten drugi zniknie z mojej szafki RTV. Microsoft przeholował.

Uwielbiam gry wideo, a od kiedy tylko zdecydowałem się dekadę temu przesiąść na konsole, to nigdy nie byłem przywiązany do jednej platformy. Wszystko przez te cholerne gry na wyłączność. Po tym, jak mój stary pecet wyzionął ducha, postanowiłem sprawdzić, jak to jest po drugiej stronie lustra i kupiłem od razu zarówno używane PS3, jak i Xboksa 360 z demobilu, przechodząc potem na zmianę kolejne części Uncharted, Halo, God of Wara i Gearsów.
Czytaj inne nasze teksty poświęcone konsoli Xbox:
Na obu platformach znalazłem tym samym liczne serie, przy których świetnie się bawiłem, więc czekałem na kolejne odsłony - gier i sprzętu. Z czasem wysłużone PS3 zastąpiły u mnie kolejno PS4, PS4 Pro, PS5 i PS5 Pro, a Xboksa 360 wymieniłem najpierw na Xboka One X, a potem Xbox Series X. Niestety z biegiem czasu zauważyłem, iż Microsoft ma coraz mniej gier, które mnie naprawdę kręcą, a Sony rzucało tu Spider-Mana, tam Returnala, a jeszcze obok Last of Us 2.
Xbox stał się maszynką do Game Passa.
Po przesiadce na PS5 Pro uznałem, że nie ma już sensu kupować multiplatformowych gier AAA na konsole Microsoftu, skoro na sprzęcie Sony mogę liczyć na lepszą oprawę graficzną. Xbox został u mnie jednak na szafce RTV ze względu na magiczny abonament, który pozwalał z jednej strony odpalać tytuły na wyłączność na premierę bez płacenia za nie pełnej ceny, a z drugiej - na ogranie licznych innych gier, których w życiu bym nie kupił nawet w promocji.
No i dopóki ta subskrypcja kosztowała rozsądne pieniądze, a do tego mogłem ją odpalać na miesiąc akurat wtedy, gdy pojawił się nowy hit, dopóty wszystko było super. Problem w tym, że Microsoft drakońsko podniósł jej cenę! Do tej pory za Game Pass Ultimate płaciłem 64,99 zł i tyle będę płacił nadal, jeśli tylko przedłużę abonament pod koniec stycznia, ale jeśli bym chciał go zapauzować, to kolejne wykupienie go będzie się wiązało z wydatkiem rzędu stówki miesięcznie.
„No za tyle, to nie”.
64,99 zł to i tak spore pieniądze, ale jeszcze akceptowalne. Po przebiciu stówki robi się zaś problem - mam na granie mało czasu, więc rzadko kiedy jestem w stanie przejść grę od A do Z w miesiąc. Jeśli więc wykupię subskrypcję na dwa miesiące, to robią się z tego już dwie stówki, podczas gdy tytuły na premierę kosztują zwykle 300 zł, a niedługo po niej można kupić płytkę z grą za znacznie mniejsze pieniądze - a potem do tego ją sprzedać.
Microsoft przeszarżował i swoimi działaniami naprawdę zniechęca do opłacania tego abonamentu - a tym samym do swojej konsoli. Z jednej strony mamy wyższe ceny subskrypcji, a z drugiej problemy z dostępnością sprzętu w sklepach, które sprawiają, że sprzedaż Xboxów Series X|S szoruje po dnie (co rusz słyszymy, że wyprzedza je a to jakaś konsolka a la Kinect, a to Switch… 1. generacji, o tym nowym nie mówiąc).
No a skoro Microsoft twierdzi, że wszystko może być Xboksem, to po co mi ten Xbox?
I tak mam ogromną kupkę wstydu kupionych już gier, w które chciałbym kiedyś zagrać, więc nie muszę grać w kolejne od razu na premierę. Tytuły od Microsoft Studios mogę przy tym ogrywać od jakiegoś czasu na sprzęcie Sony; ba, mogą w dodatku potencjalnie nawet ładniej wyglądać na konsoli konkurencji, skoro PS5 Pro ma więcej mocy niż Xbox Series X. Nie sposób znaleźć racjonalnego argumentu za tym, aby ten czarny x-klocek dalej zbierał kurz na mojej RTV-ce.
No a jakby tego było mało, to nawet ja już pozbędę się Xboksa, a jakimś cudem pojawi się jakiś gorący tytuł, który na konsolę PlayStation nie trafi, a mnie akurat przyciśnie, żeby w niego zagrać, to przecież zawsze pozostaje możliwość ogrania go na jakimś pececie - lub poprzez chmurę taką jak Xbox Cloud Gaming czy GeForce Now. Tego typu apki do streamingu można zaś odpalić już nawet bezpośrednio na telewizorach, do których podepniemy pada.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że kolejna „konsola” z Redmond może już całkowicie zatracić swoją tożsamość. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Microsoft planuje przykleić logo Xbox do robionego na zamówienie peceta. Jednocześnie od lat nie potrafi zrobić oprogramowania na handheldy, przez to rywal w postaci Valve ze swoim Steam Deckiem, SteamOS-em i Protonem gra mu na nosie. No a w natarciu są już też Steam Machines… Ech.







































