2026 lepszym rokiem niż 2025? Zdziwicie się, ale tak będzie
Powody do optymizmu daje sam 2025 - i tak, wiem, jak absurdalnie to brzmi.

"W stanie, w jakim dziś znajduje się świat, marzycielstwo jest czymś nieznośnym i całkowicie idiotycznym" - twierdzi bohater jednego z opowiadań z tomu "A świat trwa", którego autorem jest László Krasznahorkai. I czyż nie ma racji? Trudno się z tą opinią spierać. Kiedy podstawowe, bardzo przyziemne sprawy, nie mogą być załatwione, snucie wizji o czymś więcej wydaje się być czymś więcej niż tylko naiwnością.
Weźmy taki kosmos. Idea, która powinna jednoczyć, dawać nadzieję na przyszłość, pozwalać śnić o przekraczaniu granic – nawet ona nie jest w stanie zmienić nastawienia. Ginie, przytłoczona ziemskimi, błahymi sprawami. Przekonaliśmy się o tym w 2025 r. najlepiej. Po latach doczekaliśmy się drugiego Polaka w kosmosie. I co? Głośniej było o pierogach w śniadaniówce, o rozczarowaniach, błędach, zmarnowanych szansach. Nie przebiły się naprawdę piękne i warte cytowania słowa Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Tu, na Ziemi, więcej szumu było z powodu występów jego żony. Być może po latach będzie patrzeć się na misję inaczej. Jakiś rodzimy, miejmy nadzieję, naukowiec wspomni przy odbieraniu ważnej nagrody, że zainspirował go lot Polaka w kosmos. Na razie jednak trudno patrzeć w gwiazdy.
Nie tylko u nas tak jest. Krótka kosmiczna przejażdżka, w której udział wzięła piosenkarka Katy Perry, z jednej strony, czego odmówić nie można, przejdzie do historii jako pierwszy lot z całkowicie kobiecą załogą na pokładzie New Sheparda, ale z drugiej mogła zemdlić o słodkiego PR-u. Nie wiadomo nawet, co gorsze było w tej wyprawie: reklama kosmicznego biznesu Bezosa czy wycieranie sobie gęby feminizmem. Kosmos przejęli bogacze, metaforycznie i dosłownie. Organizują wycieczki mając na ustach szczytne hasła, podczas gdy planeta płonie.
My zaś możemy tylko szydzić. Niedawno odnotowano kolejną rocznicę wypowiedzi Elona Muska, który w 2011 r. zapowiedział, że za 10 lat wyśle człowieka na Marsa. Wiadomo, co wyszło z tych obietnic, wiemy też, z czym dziś kojarzy się Musk – woli porównywać Unię Europejską do zbrodniczego, totalitarnego reżimu. Mami więc czymś zupełnie innym, nie fantastycznym, a skrajnie niebezpiecznym. Chce urządzić Ziemię po swojemu tak, że rzeczywiście pożałujemy, że jego plany o podboju kosmosu spaliły na panewce. Byłoby przynajmniej gdzie uciekać.
A przecież wspominam tylko o tematach, które przynajmniej w teorii powinny dawać nadzieję. Nawet nie ruszam innych. Czy mogą więc dziwić wyniki badania CBOS, wedle których odchodzący 2025 r. był "jednym z siedmiu najgorszych dla świata w okresie objętym badaniami, czyli od roku 1986 r."? Tak stwierdzili Polacy i podobnie jak w przypadku bohatera Krasznahorkaia, pogląd nie szokuje, a budzi zrozumienie.
Wyniki dotychczasowych badań pokazują, iż – w odbiorze Polaków – pandemia COVID-19 rozpoczęła trwający już sześć lat okres złej passy dla naszego globu, a pierwszy rok wojny na Ukrainie skutkował jeszcze okresowym pogłębieniem negatywnych nastrojów - podkreślili autorzy, cytowani przez PAP.
"Oby nie było gorzej" – życzenia na 2026 r. mogą bardzo często brzmieć właśnie tak, choć wiele wskazuje na to, że wypowiadane będą raczej bez przekonania i wiary, że marzenie może się ziścić. Dobrze już przecież było. Wystarczy tylko zerknąć, co dzieje się na świecie. Odpalić pierwszy lepszy serwis informacyjny, a resztki nadziei wyparują błyskawicznie.
A jednak kiedy Polacy nie patrzą szeroko, globalnie, wtedy dzieje się coś dziwnego
Badania CBOS zaskakują. Rok 2025 "w wymiarze osobistym, zawodowym oraz w odniesieniu do Polski i świata generalnie" okazał się być... lepszym niż 2024 r. Tak stwierdziło 62 proc. ankietowanych.
W dłuższej perspektywie warto też zauważyć, iż generalnie od 2005 do 2025 roku nieustająco dominowały grupy respondentów oceniających, że mijający rok był dla nich dobry. Ten okres względnej prosperity Polaków zbiega się z przynależnością Polski do Unii Europejskiej - ocenili autorzy badania.
Bądź tu mądry i pisz wiersze. Jest lepiej i gorzej – jednocześnie. Żeby zrobiło się jeszcze bardziej absurdalnie, przywołajmy badania z początku 2025 r., w których Polacy oceniali dopiero co skończony 2024 r. Dla 47,6 proc. był on… "mało wyrazisty". Pytani nie byli w stanie wskazać "żadnego najważniejszego wydarzenia krajowego, które zasługiwałoby na miano najważniejszego". Wśród wydarzeń międzynarodowych jako najważniejsze najczęściej były wskazywany wybory w USA i zwycięstwo Trumpa - wybrało je 46,2 proc. badanych. Nie da się ukryć, że było to zdarzenie mające wpływ na świat, na dodatek raczej negatywny niż pozytywny, ale pewnie wielu myślało, że będzie dużo gorzej niż jest. Pierwsze wnioski pod względem emocji znacząco różniły się od opinii wyrażanych po kilku miesiącach.
Mamy więc z jednej strony świadomość, że na świecie źle się dzieje, jest coraz gorzej, ale wystarczy, że czas zrobi swoje, a okazuje się, że mijające miesiące były "mało wyraziste". Zabawne i intrygujące - mało wyraziste miesiące w sypiącej się rzeczywistości?
Ciekawe, czy podobny sondaż dotyczący 2025 r. ukaże się na początku 2026 r. i czy udzielone zostaną podobne wypowiedzi. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak właśnie było. Owszem, wydarzyło się wiele złych rzeczy, ale czy tak granicznych jak choćby pandemia czy atak Rosji na Ukrainę? Na szczęście nie. Zresztą, nawet wspomniana pandemia nie była końcem świata. Takiego, jak znaliśmy wcześniej, poniekąd tak, ale też ukazała mocniejszą stronę ludzkości - choćby fakt, że w szybkim czasie zdołaliśmy zagrożenie okiełznać.
Czym to rozedrganie tłumaczyć? Bardzo łatwo zrzucić winę na media społecznościowe, a może ogólnie media jako takie. Jesteśmy bombardowani sensacyjnymi treściami, nagłówkami o pilnych zdarzeniach. Co chwilę dzieje się coś ważnego, istotnego, przełomowego, zmieniającego bieg świata. I co? I w sumie to nic, Ziemia dalej się kręci, świat idzie swoją drogą. Po chwili zapominamy, o co właściwie chodziło, bo na miejsce Wielkiej Ważnej Informacji wskakuje kolejna. I tak w kółko, aż rok zleci. I trudno spamiętać, co wydarzyło się w marcu, kwietniu czy nawet październiku.
Poczucie, że dzieją się rzeczy bez precedensu, spychające nas w otchłań, wcale nie kłóci się z zupełnie odmiennym podejściem, że w sumie, koniec końców, wcale nie jest aż tak źle
Przedziwny, przedziwny paradoks. Kiedy w siłę rosną skrajne, antysystemowe ugrupowania, mówiące przecież, że nie ma nadziei i dlatego konieczne są radykalne zmiany, dla 62 proc. ankietowanych rok był lepszy niż poprzedni. I tak jest od lat. Jasne, można łatwo wpaść w pułapkę liczb i błędnych wniosków. Jedno wcale nie przeczy przecież drugiemu. Nawet te badania pokazują, że są tacy, dla których 2025 wcale nie okazał się milszy. Poczucie niesprawiedliwości i złości w takich warunkach może rozkwitać i trzeba być świadomym tych emocji.
Trudno przejść obojętnie wobec faktu, że ten nieco zapomniany, odsunięty na bok optymizm – albo przynajmniej: niepesymizm – ciągle jest obecny. Jeśli nawet wyraża się w podsumowaniu: "uff, nie było tak źle, jak spodziewaliśmy się, że będzie", to już jest to przecież coś. Mamy czego się chwytać. Aż prosi się o zadanie pytania: dlaczego sądziliśmy, że będzie inaczej?
Wskazanie palcem winnego wydaje się proste. Aż za proste, więc ten pierwszy wybór, nieco instynktowny, jest podejrzany. To, oczywiście, media społecznościowe. To one napędzają strach, agresję, podkręcają obawy i negatywne emocje. Na oburzeniu i lęku najlepiej się zarabia. Tak właśnie są skonstruowane. Polaryzacja, dezinformacja, chaos. Przy całkiem naturalnych, wręcz rozsądnych obserwacjach – wojna w Ukrainie, kto i jak rządzi wielkimi mocarstwami, ogólnych niepokojących nastrojach – tworzy się pesymistyczna mieszanka, przez którą można dojść do wniosków, że źle się dzieje. Ba, prawdziwy kryzys dopiero przed nami.
Z pomocą przychodzi dystans. W rozmowie z Tomaszem Stawiszyńskim na łamach "Tygodnika Powszechnego" Marcin Napiórkowski zauważa:
Jedną z recept może być więc myślenie w dłuższym porządku czasowym. Odkrywanie, że pesymizm i optymizm przychodzą falami, że niekoniecznie są powiązane z twardymi danymi o świecie, ale są niezwykle ważne, bo decydują o naszych wyborach – ekonomicznych, politycznych, inwestycyjnych. Subiektywne poczucie dotyczące teraźniejszości może przesądzić o tym, jaką będziemy mieć – obiektywnie – przyszłość.
Dodaje również, że "prawdziwego, nieustannego, bezlitosnego chaosu doświadczali nasi przodkowie sprzed epoki państw narodowych". Czyli: nic nowego pod Słońcem.
I to wcale nie jest tak, że nie jesteśmy w stanie dobrych rzeczy dostrzec. Badania CBOS pokazują, że wręcz przeciwnie. A to bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, z czego to rozedrganie może wynikać. Kto je nakręca i napędza, odciągając uwagę od rzeczy dobrych, na których można budować zupełnie inną, lepszą rzeczywistość, w której stwierdzamy: hej, coś nam się jednak udaje.
Jest tego więcej
Ustaw Spider’s Web jako preferowane medium w Google







































