REKLAMA

Robotaxi, roboty, Twitter i rakiety. Elon Musk bawi się niczym czterolatek na dywanie

Wydarzenie We, Robot udowodniło mi, jak bardzo naiwna byłam wierząc, że Elon Musk wyjdzie na scenę, powie i pokaże... cokolwiek wartościowego. Jeżeli jest cokolwiek, co wyniosłam z ubiegłotygodniowej prezentacji, to jest nim zrozumienie, że miliarder bawi się dosłownie każdym podmiotem, jaki posiada.

Robotaxi, roboty, Twitter i rakiety. Elon Musk bawi się niczym czterolatek na dywanie
REKLAMA

Kiedy Elon Musk wychodził, a właściwie podjeżdżał, na scenę wydarzenia We, Robot, miałam złudną nadzieję, że pomimo licznych ekscesów na swojej platformie społecznościowej, dziwnych i niepokojących wypowiedzi, oraz różnych kontrowersyjnych decyzji, mogę miliarderowi wciąż dać kredyt zaufania. Kredyt zaufania na to, że tytułowy "We, Robot" oznacza rzeczywiście jakąś nowość, automatyzację "Nas", stworzenia doskonalszej rzeczywistości.

Zamiast tego otrzymałam podstarzałego biznesmena, który co kilka wyrazów musiał podtrzymywać wypowiedź zwrotami "Umm...", "jak, jak", "to, to to", "więc uchhh" i rozpoczął opisywanie prototypu autonomicznego busa od "To jest... Robovan. Zrobimy go i będzie wyglądał tak".

REKLAMA

Bełkot Elona Muska sprawił, że w końcu przestałam się łudzić

Niechlujstwo językowe Elona Muska i "zacinanie się" podczas wypowiedzi niczym odpytywany gimnazjalista doprowadzało mnie do istnego szału. Nie tylko ze względu na fakt, że najbogatszy człowiek świata nie jest w stanie wyłożyć kilku tysięcy dolarów, by specjaliści od autoprezentacji i trenerzy emisji głosu pomogli mu nie zbłaźnić się przed publiką. Krew gotuje we mnie także fakt, że świadczy to o niczym innym jak ignorancji wobec firmy, którą zarządza.

"We, Robot" można podsumować w następujący sposób: Cybercab i robotaxi - udobruchanie inwestorów, że Tesla ma pomysł na coś więcej niż na elektryczne samochody i rdzewiejące Cybertrucki, Robovan "którego zrobią i będzie wygladał tak" oraz quasi-prezentacja humanoidalnego robota, co by opinia publiczna zobaczyła, że nawet jak maszyna ma kilka lat obsuwy, to projekt nie jest porzucony. A potem i tak wyszło, że najlepsze ujęcia "autonomicznego robota" istniały wyłącznie dzięki ingerencji pracowników Tesli. Znowu.

Prezentacja sprawiała wrażenie, że Musk się nie tylko do niej nie przygotował, ale więcej - wymusił na zarządzie by to on wyszedł na scenę i opisał nowe produkty.

Powiedzieć, że Elon Musk - bo na scenie nie było ani jednego wyżej postawionego pracownika Tesli, był sam szef - nie przedstawił światu nic to trochę niedopowiedzenie. Bo składając różne aspekty działalności miliardera w całość trudno nie odnieść wrażenia, że ten bawi się każdą firmą, która wejdzie w jego posiadanie.

Najdroższe zabawki świata

Tak pisałam o Elonie Musku nie raz. Ze względu na specyfikę tematyki najczęściej pochylałam się nad jego poczynaniami wobec OpenAI, wobec Twittera (przepraszam, ale mam moralne opory, by używać nazwy X), ale i zabawą w nowy startup xAI, a gdzieniegdzie pisałam jeszcze o Neuralinku, Starlinku i Tesli. W kontekście każdego z tych biznesów pojawiały się kontrowersje, bo miliarder a to tupnął nóżką gdy OpenAI nie chciało mu oddać pełni władzy, a to Twitter zamienił się w pierwszorzędne bagno internetu i przynoszącą straty maszynkę do mielenia głupot i dezinformacji, a to najbogatszy człowiek świata tworzy sobie - na fali trendu - nowy startup i mówi, że chce odkrywać tajemnice wszechświata, ale wychodzi mu czatbot podający przepis na kokainę.

"Kto bogatemu zabroni" powiedziałby sąsiad z trzeciego piętra, który wraca z bazaru i choć zgodzę się z nim, to zachowanie i decyzje Muska wobec podległych mu podmiotów nasuwają jeszcze jedną teorię: Elon traktuje każdy z nich jak zabawkę. Według rankingu amerykańskiego Forbesa (stan na 1 października br.), majątek Muska szacowany jest na 270 miliardów dolarów. To więcej niż nie tylko budżet Polski, ale i limit jej wydatków. Nawet gdyby tracił on dziennie milion dolarów, nadal zajęłoby mu siedemset lat, by całkowicie stracić fortunę.

Stąd choćby wziął się zakup Twittera. Twitter nawet przed przejęciem nie generował zysków i był znany w mediach jako, nie bójmy się tego stwierdzenia, stratny biznes. Zmiany wprowadzone przez Elona Muska sprawiły, że wartość firmy zanurkowała jeszcze głębiej. Ale nowy właściciel zyskał to czego chciał: nową zabawkę z kategorii social media. Doświadczony prowadzeniem firm z innych branż, Elon może wreszcie pobawić się w prowadzenie przedsiębiorstwa z branży mediów internetowych. No i przede wszystkim, nikt nie może mu nic zrobić za pisanie głupot w internecie.

Nawet jeżeli ta zabawa skończy się upadkiem, to Elon wstanie, otrzepie się i znajdzie sobie kolejną zabawkę.

Nie inaczej było z xAI. Dobrze wiadome jest, że miliarder miał chrapkę na stanie się dyrektorem (wtedy jeszcze) organizacji non-profit OpenAI, a gdy tego nie osiągnął jego relacje z zarządem, mówiąc delikatnie, popsuły się. A gdy cała Dolina Krzemowa była w owczym pędzie na AI, nasz 50-paroletni przedszkolak stwierdził, że w sumie to też chce mieć własne AI.

Równolegle z wymianą emaili z Samem Altmanem, Elon Musk radośnie tweetował o sprywatyzowaniu Tesli, co sprawiłoby, że ten mógłby skupić się na rozwoju technologii, a więc i samych samochodów elektrycznych, a nie jedynie na wynikach finansowych, by zadowolić inwestorów.

"Dla dobra ludzkości"

Oprócz radosnej zabawy podmiotami, ważnym wątkiem w postaci Elona Muska jest "dobro ludzkości" jako ostateczny cel istnienia i każdej działalności miliardera. Nie ważne czy chodzi o przejęcie Twittera (dla dobra ludzkości), stawanie się po raz kolejny ojcem (dla dobra ludzkości), czy uczynienie życia człowieka międzyplanetarnym (dla dobra ludzkości), każdy większy lub mniejszy pomysł, lub plan Elona Muska ma bezpośrednio działać na rzecz dobra ogółu.

Chcę zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zmaksymalizować wykorzystanie technologii w celu osiągnięcia lepszej przyszłości dla ludzkości. W tym celu każdy obszar, który przyczynia się do zrównoważonej przyszłości, jest wart naszych inwestycji. Niezależnie od tego, czy chodzi o Teslę, Neuralink czy SpaceX, wszystkie te firmy zostały założone z myślą o ostatecznym celu, jakim jest poprawa przyszłości ludzkiego życia i stworzenie jak największej praktycznej wartości dla świata - Tesla, aby przyspieszyć przejście świata na zrównoważoną energię, Neuralink do rehabilitacji medycznej, SpaceX, aby umożliwić połączenia międzygwiezdne

- Mówił dwa lata temu Elon Musk.

Nie inaczej było w przypadku We, Robot, gdzie najbogatszy człowiek świata wręcz czarował nas wizją miasta przyszłości i rzeczywistości, w której każdy finansowo może pozwolić sobie na Cybercaba i Optimusa - a jak nie może, to i tak nadal pozwoli sobie na przejażdżkę taksówką bez taksówkarza i autobusem bez kierowcy. Uwzględniając szerszy kontekst postaci Muska, wygląda on nie jak wizjoner, a dziecko siedzące na kultowym dywanie z ulicami i stawiające własną utopię lub w inny sposób bawiące się w bohatera. O czym tak czy tak zapomni po obiedzie lub po powrocie do domu z przedszkola.

Z tym że w rzeczywistości mamy do czynienia z dorosłym, niezwykle bogatym mężczyzną, który nie boi się, że cokolwiek co kupi lub posiada, rozpadnie się przez jego kaprysy, zachcianki i "wizje". A nie ma człowieka bardziej niebezpiecznego niż ten, który nie ma nic do stracenia.

Może zainteresować cię także:

REKLAMA

Zdjęcie główne: Alessia Pierdomenico / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA