REKLAMA

Uratują nas autobusy bez kierowców. W Polsce już to testują

Czy po nieudanej wodorowej rewolucji w komunikacji miejskiej czeka nas kolejna, tym razem – autonomiczna?

autobsy
REKLAMA

Testy trwają od lat. Nie są zawieszane, wręcz przeciwnie, kolejni testują. Ostatnio autonomiczny pojazd poruszał się po wrocławskim cmentarzu. Bateria pozwalała autobusowi na przejechanie 200 km. Pasażerowie mogli wsiadać i wysiadać na wyznaczonych przystankach, ale była też opcja, by poprosić o zatrzymanie pojazdu na życzenie.

Wcześniej podobne próby odbywały się na terenie gdańskiej nekropolii. W Trójmieście pojazd bez kierowcy przewoził również osoby odwiedzające ZOO, a w Katowicach minibus Blees BB-1 jeździł między parkingiem na Muchowcu a plażą w Dolinie Trzech Stawów.

REKLAMA

Na Śląsku wyobrażano sobie przyszłość z wykorzystaniem takich pojazdów

Docelowo autonomiczny minibus będzie obsługiwał kursy na odcinkach tzw. pierwszej i ostatniej mili, czyli tras dojazdowych do większych centrów przesiadkowych, gdzie obecnie komunikacja z przyczyn ekonomicznych nie funkcjonuje lub jest mocno ograniczona. Ponadto pojazd będzie mógł pojawić się tam gdzie tradycyjny transport ma ograniczone możliwości – mogliśmy przeczytać na stronie PKM Katowice.

Liczono także na to, że autobusami bez kierowcy będzie dało się w przyszłości obsługiwać nierentowne trasy za sprawą odejścia od sztywnych rozkładów jazdy na rzecz dynamicznego transportu na żądanie. Według szacunków 10 pojazdami sunącymi po ulicach miasta może zdalnie zarządzać zaledwie jeden operator. "Przy 20 pojazdach może to przynieść nawet 10-krotną oszczędność względem tradycyjnie zorganizowanego transportu (uwzględniając koszt kierowców)" – wyliczano.

O zaletach takiego rozwiązania mówi w rozmowie z "Portalem Samorządowym" rektor Politechniki Krakowskiej prof. Andrzej Szarata.

Im niższe zaludnienie danego rejonu, tym transport zbiorowy jest mniej efektywny. I teraz możemy sobie wyobrazić sytuację, w której w takich właśnie obszarach jeżdżą autobusy autonomiczne, dopasowując swoją trasę do potrzeb, czyli do zgłoszeń użytkowników. Zbierają pasażerów i dowożą do najbliższego np. dużego przystanku tramwajowego czy jakiegoś dużego węzła przesiadkowego – przekonuje.

W teorii ma to wiele sensu. W Polsce powstaje wiele osiedli na obrzeżach miast, do których komunikacja miejska albo nie dociera, bo domy czy bloki są rozproszone, a jeśli nawet, to na tyle rzadko, że zawsze kiedy autobus jest potrzebny, to go nie ma. I trudno się dziwić. Pojazdy nie mogą kursować regularnie, bo woziłyby powietrze, więc jeżdżą raz na jakiś czas, ale mało kogo to zadowala. Mieszkańcy wybierają więc samochody, ulice się korkują – słowem, dzieje się to, co znamy z polskich miast.

Rozwiązanie byłoby jeszcze lepsze niż taksówki czy przejazdy zamawiane w aplikacji, bo mogłyby zabrać więcej osób, działając na tej samej zasadzie. Prof. Andrzej Szarata zapewnia, że technicznie jest to możliwe, a przykładem jest produkowany w Polsce pojazd. Tyle że na testach się kończy.

Są prowadzone prace, ale nadal jest mnóstwo dylematów, które są związane z prawodawstwem. Począwszy od takich aspektów prawnych jak to, kto jest odpowiedzialny za spowodowanie wypadku, a skończywszy na kwestiach ubezpieczeniowych. Na razie pojazdy autonomiczne mogą być testowane w obszarach zamkniętych czy na wydzielonych fragmentach sieci, ale te ograniczenia nie wynikają z powodów technicznych, a właśnie ze względów proceduralnych - wyjaśnia.

Prof. Szarata zauważa, że "nasz rozwój technologiczny jest tak niesłychanie szybki, że prawo nie nadąża za zmianami, które przynoszą innowacje".

Na wszelki wypadek zabezpieczę się już teraz i podkreślę, że nie chcę być hamulcowym. Nie porównujcie mnie, gorąco proszę, do ludzi, którzy wzbraniali się przed innymi środkami transportu, wskazując na sprawdzone i zadowolone z pomocy konie. Niech dyskusje się toczą, niech będą spory i analizy. Czy jednak pośpiech jest wskazany i już teraz, jak najszybciej, potrzebujemy autonomicznych autobusów na żądanie? Należy gwałtownie zmieniać prawo, aby otworzyć bramę rewolucyjnym pojazdom?

Być może jednak brzmię jak przeciwnik postępu, bo choć idea autobusów zamawianych w miejskiej aplikacji prezentuje się rozsądnie i ciekawie, jak z filmu, to wolałbym próbować wdrożyć najpierw inne rozwiązania.

Takie, które są dostępne tu i teraz, ale jednak nie mają odpowiedniej siły przebicia

W Łodzi idea nowych, kolejnych buspasów na razie została odłożona na półkę. "Zmiany zapowiadane jeszcze przez łódzkich urzędników i miejskich radnych na razie nie zostaną wprowadzone" – informuje transport-publiczny.pl.

Myślimy poważnie o buspasach, ale ja nie zamierzam iść tutaj na konflikt z mieszkańcami Łodzi (…) Ale pokazało też to, że mentalnie chyba dzisiaj nie jesteśmy wszyscy gotowi na tego typu rozwiązania – przyznał w rozmowie z serwisem wiceprezydent Tomasz Piotrowski, odpowiedzialny w łódzkim magistracie za transport.

Zabrzmiało tak, jakby według pierwotnego planu na ulice miałyby wyjechać nie dość, że autonomiczne pojazdy, to jeszcze dołożono by zakaz poruszania się samochodom. Tymczasem "mentalnie" nie jesteśmy gotowi na dodatkowe pasy dla autobusów, by w ten sposób zachęcić do podróży komunikacją miejską. Lepiej, by autobusy stały w korkach.

Oczywiście samochodziarze oburzą się – to przez buspasy (s)tworzą się korki! Piotr Wójcik na łamach "Krytyki Politycznej" przytaczał statystyki z Warszawy czy Gdyni. W stolicy dzięki jednemu nowemu buspasowi autobusy zaczęły pokonywać trasę "nawet 3-krotnie szybciej, a liczba pasażerów urosła aż o 70 procent". Z kolei nad morzem buspas sprawił, że na Trasie Kwiatkowskiego "największe oszczędności czasu przejazdu, przekraczające 20 proc., uzyskuje się w godzinach 16:00-17:00". Czyli tych najważniejszych, bo w godzinach szczytu.

W Polsce lubimy rewolucje na całego

Z pompą. Jak inwestować w tabor – to wodorowy. W końcu jak ładnie to brzmi: myśli się o przyszłości i ekologii. A że to jednak za drogie, bez dotacji nieopłacalne? Oto cena, którą warto ponieść. Najwyżej zlikwiduje się jakąś linię i już.

REKLAMA

A kiedy pod ręką są gotowe sposoby na wzmocnienie komunikacji miejskiej i pokazanie, że ta może być szybką i wygodną alternatywą, nagle okazuje się, że mentalnie nie dorośliśmy do przemian. Za to chętnie oddawać będziemy się marzeniom o autonomicznych pojazdach, zamawianych w aplikacji, które kursować będą na ostatniej mili. Tylko kto tych pasażerów z centrum dowiezie? I czy będzie jeszcze kogo zabierać?

Jasne, że rolą naukowców jest opracowywanie transportu przyszłości. Tyle że póki co nie przekonuje mnie argument, że w USA mogą, więc my też powinniśmy otworzyć się na autonomiczne autobusy i przyszykować się prawnie na pojazdy bez kierowców. Najpierw w końcu, po latach, zróbmy godne warunki do jazdy tym sterowanym przez ludzi.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-12T21:12:45+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T19:02:02+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T17:15:22+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T16:49:20+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T15:52:53+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T13:39:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T12:38:52+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T11:38:46+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T09:28:27+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T06:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-11T16:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-11T15:34:01+01:00
Aktualizacja: 2025-11-11T10:55:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-11T07:22:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA