REKLAMA

Nie tablety, nie laptopy, a... czytniki e-booków. To właśnie je powinniśmy rozdawać uczniom

Minister Gawkowski oraz minister Nowacka zapowiadają plan naprawczy dla programu laptopów dla uczniów. Projekt zakłada tablety zamiast laptopów i to na nowych zasadach. Z kolei ja myślę, że na nowych zasadach powinniśmy dystrybuować nie tablet czy laptopy, a... czytniki e-booków.

Nie tablety, nie laptopy, a... czytniki e-booków. To właśnie je powinniśmy rozdawać uczniom
REKLAMA

W zeszłym roku mało było tak gorących tematów jak darmowe laptopy dla uczniów. Wyobraźnię uczniów rozpaliła wizja laptopa do grania w Fortnite nauki, rodziców myśl darmowej pomocy naukowej, która normalnie jest całkiem droga (albo po prostu myśl czegoś darmowego), a opinię publiczną fakt trwonienia ponad miliarda złotych oraz polityczne motywy stojące za dystrybucją urządzeń.

Jak się okazało w styczniu na realizację kolejnej edycji programu "laptop dla czwartoklasistów" w tym roku nie ma pieniędzy. Wobec czego minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski oraz minister edukacji Barbara Nowacka przedstawią nowy plan (nazwany "naprawczym"). Według wtorkowych zapowiedzi na antenie TVN24 ma on obejmować dystrybucję nie laptopów, a tabletów.

REKLAMA

Wszystko co jest nie tak z laptopami (i tabletami dla uczniów). Nie chodzi jedynie o pieniądze

Idea laptopów lub tabletów dla uczniów to nie jest pomysł jakkolwiek nowy - już w 2008 r. padła propozycja "dostępu do spersonalizowanego laptopa i internetu dla każdego gimnazjalisty", który pod jednym względem się nie zestarzał: był tak samo godny pożałowania.

Nie chodzi jedynie o kwestie finansowe, które pobudzają wyobraźnię najbardziej. Chodzi przede wszystkim o całą plejadę aspektów, które sprawiają, że pomysł dobry na papierze w praktyce jest nijaki.

Zacznijmy od tego, co i komu dajemy - dostarczamy elektronikę dzieciom. Elektronika - zwłaszcza w przypadku większych urządzeń, takich jak tablet czy laptop - to zazwyczaj sprzęt delikatny, podatny na całe spektrum mechanicznych uszkodzeń (uderzenia, upadki czy nadmierny nacisk) i wypadków (przypadkowe zalania, pozostawienie urządzenia w nieodpowiednim miejscu). Laptop to nie mimoza i na pewno wytrzyma, gdy trochę mocniej uderzy się w klawiaturę, ale może wydać swoje ostatnie tchnienie, gdy przypadkiem rozleje się na niego napój lub niefortunnie rzuci plecakiem.

Teoretycznie kontrargumentem mógłby tu być fakt, że zdecydowanej większości wypadków da się uniknąć, pozostawiając laptopa (lub tablet) w domu. Tu jednak powracamy do pierwotnego problemu - jaki jest w takim razie sens zakupu urządzenia, jeżeli ma być tylko w domu? W 2022 r. Krajowy Instytut Mediów informował, że w laptopy wyposażone jest 88,1 proc. gospodarstw domowych, w których mieszkają dzieci do 15 roku życia. De facto jest to rozdawnictwo kolejnego urządzenia.

Jeżeli pamiętasz jeszcze czasy koalicji PO-PSL, to ideałem ówczesnego rządu było, by każdemu uczniowi owy laptop odciążył plecak. Bowiem waga plecaków szkolnych to rzeczywisty problem i uciążliwość dla uczniów. Jednak laptop go nijak nie rozwiązuje, bo przeciętnie waży on nadal około 3 kg i choć może on zastąpić 5 lub 6 podręczników (oraz dać niemożliwy do osiągnięcia przez książki dostęp do materiałów multimedialnych), to nadal nie ominie on konieczności noszenia zeszytów, przyborów piśmienniczych i czegokolwiek wymaga specyfika danego przedmiotu (np. stroju na WF lub przyborów na plastykę).

Jest też trochę ironiczny aspekt dawania dzieciom laptopów i tabletów - męczenie wzroku. Powszechnie znanym jest fakt, iż dzieci i młodzież spędzają zbyt dużo czasu przed ekranem. Zgodnie z danymi NASK wynika, że nastolatki korzystają z internetu średnio 5 godzin i 36 minut w dni powszednie. W weekendy za to aż 6 godzin i 16 minut. Pomijając ogólnie pojętą szkodliwość treści dużej części treści dostępnych w internecie, to cały ten czas spędzony jest przed ekranem, sztucznym światłem negatywnie wpływającym na wzrok. WHO obecnie mówi już o epidemii krótkowzroczności wśród dzieci i nastolatków, którą znacznie napędziła nauka zdalna w czasie pandemii i ówczesne spędzanie czasu wolnego w zamknięciu i przed ekranami.

Laptopy ani tablety to także nie jest sprzęt na lata. Obecne laptopy dla czwartoklasistów mają służyć im przez przynajmniej trzy lata, nie mogą być sprzedane przez pięć. Oznacza to, że sam ustawodawca ma świadomość, że uposażenie ucznia w laptopa to nie jest "raz i do widzenia". By utrzymać płynność działania i być kompatybilnym ze wszystkimi najnowszymi rozwiązaniami, trzeba się liczyć z przynajmniej jedną wymianą urządzenia w całym toku nauki. O ile jest to mniej odczuwalne w przypadku laptopów, to w przypadku tabletów z Androidem proces starzenia się postępuje znacznie szybciej, stawiając pod znakiem zapytania sens takiego rozwiązania.

Jeżeli jest jakieś urządzenie elektroniczne, które powinniśmy dać uczniom, jest to czytnik e-booków.

Ze sprawnym programem dystrybucji oprogramowania i książek, chciałabym, by moje podatki poszły w czytniki dla uczniów

Czytniki e-booków co prawda nie są w stanie zastąpić laptopów czy tabletów - naiwnym byłoby myśleć, że da się na nich zrobić prezentację na geografię, zobaczyć rzut 3D figur geometrycznych, czy skorzystać z narzędzi multimedialnych do nauki języków. Przeglądanie na nich internetu także pozostawia wiele do życzenia. Ale z powodzeniem adresują one pozostałe problemy laptopów i tabletów.

Czytniki e-booków w zdecydowanej większości są odporniejsze na uszkodzenia. Nie całkowicie, ale przeżyją zalanie, a ich mała forma pozwala na włożenie w znacznie mocniejsze obudowy - i etui, chroniące przed upadkami czy przypadkowymi kopnięciami. Nawet w takim twardszym scenariuszu mówimy o urządzeniu ważącym 350-450 g, co ma się nijak do dwu- lub trzy- kilogramowych laptopów, i zręcznie konkurującym z tabletami. Rozmiarowo czytniki e-booków są tak duże jak zeszyt formatu A5.

Na tym nie koniec zalet czytnika e-booków w uczniowskim plecaku, bowiem z powodzeniem można przygotować na nie podręczniki, ale i lektury szkolne, słowniki itp. De facto realnie wieczny problem "ciężkich plecaków" można rozwiązać poprzez zamknięcie kilku kilogramów literatury w jednym urządzeniu stworzonym do czytania.

Całkowicie możliwe byłoby stworzenie także systemu dystrybucji książek - wirtualnej biblioteki, do której dostęp można by uzyskać za pomocą legitymacji szkolnej lub szkolnej karty bibliotecznej i bez problemu z zacisza własnego domu sięgać do dowolnej, aktualnie potrzebnej pozycji. Ponadto taki czytnik mógłby z powodzeniem zastąpić część zeszytów, gdyby (hipotetycznie) rząd wykosztował się na model z możliwością pisania po ekranie.

Ekran to prawdopodobnie największy atut hipotetycznego "czytnika dla ucznia", gdyż stosowane w nich ekrany e-ink są niezwykle przyjemne dla oczu, i wręcz zachęcają do czytelnictwa, będąc doświadczeniem przyjemniejszym niż ekran telefonu, tabletu czy laptopa. A jeżeli ktoś szuka w tym czynnika ekonomicznego to ten też istnieje - te są o wiele mniej prądożerne, sprawiając, że przy odpowiednich ustawieniach czytnik można ładować raz na miesiąc, oszczędzając prąd (i nerwy).

Mówię to nie tylko z perspektywy kogoś, kto siedzi w elektronice konsumenckiej i widzi szersze spektrum możliwości, ale też przepuszczam przez filtr mojej świadomości, która zaledwie kilka lat temu wyszła z liceum. Widzę, jak bardzo potrzebny jest laptop do nauki w domu (bo ten, jak wszystkim moim rówieśnikom, zapewnili rodzice), ale niemożliwy jest do przyniesienia do szkoły więcej niż raz bez chuchania i dmuchania. Ale gdyby ktoś ówcześnie przyniósł mi czytnik i powiedział "w tym są twoje podręczniki, a to kod dostępu do szkolnej biblioteki", korzystałabym z tego przywileju codziennie.

Nie uciekniemy od problemu udostępniania dzieciom elektroniki. Jednak nie powinno to oznaczać ślepego rozdawnictwa sprzętu, którego większość nie potrzebuje, a który wszyscy mają równe szanse zniszczyć. Nie ma idealnego rozwiązania, ale czytniki e-booków są znacznie bliższe tego tytułu niż stosunkowo kosztowne i delikatne urządzenia, które i tak trafiały później do lombardów.

REKLAMA

Może zainteresować cię także:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA