Szach i mat. To nie partia szachów, tylko ekran w nowym Huawei MatePad 11.5 (2025)
Huawei przygotował jesienną ofensywę, w sam raz na zbliżający się rok szkolny i akademicki. Do oferty trafia MatePad 11.5 (2025), a ja mam go już u siebie i zaraz wam zdradzę, czy warto się nim zainteresować.

Mam jednak mały problem na początku - nie lubię takiego nazewnictwa modeli, przez to mam problem z identyfikacją wersji na pierwszy rzut oka. Rok temu Huawei również prezentował MatePada 11.5, który mocno się różnił od tego, który mam w ręku. Wiem również, że takie samo nazewnictwo stosuje Apple, bo chodzi tak naprawdę o rozmiar ekranu i przypisanie do konkretnego miejsca w gamie, ale i tak od poważnej firmy, jaką jest Huawei, oczekiwałbym jednak więcej finezji niż ma amerykański gigant. Tam wiadomo, że na konferencji Tim Cook powie, że to jest nowy iPad i jest amazing, a ludzie kupią. Huawei mógłby chociaż jakieś numerki dodawać (nr generacji albo wersji) albo coś w tym stylu, ale to już temat na inny wpis. Skupmy się na bohaterze tego testu.
Huawei MatePad 11.5 2025 - co to jest?
To tablet. Dziękuję za uwagę.

Obiecuję, że to już koniec sucharów. Najnowszy Huawei MatePad 11.5, to tablet, który reprezentuje tzw. średnią półkę u producenta, ale sam wole określenie - idealny segment cenowy. Otóż ten tablet nadaje się do pracy, nauki i zabawy, ale jednocześnie nie kosztuje milionów, bo nie jest skierowany do profesjonalistów, którzy wycisną z tabletu siódme poty.
Co nie oznacza, że Huawei MatePad 11.5 (2025) jest urządzeniem o przeciętnych właściwościach. Co to, to nie. Najbardziej w oczy rzuca się ulepszony względem ubiegłorocznej edycji matowy ekran, który wspiera również polaryzację kołową. Co to oznacza? Technologia polaryzacji kołowej to rozwiązanie sprzętowe, które przekształca światło ekranu w miękką poświatę, która jest zbliżona do naturalnego światła. Co to daje? Mniejsze zmęczenie oczu i mózgu i to jest najważniejsze w tej technologii.

Sam ekran ma, jak sama nazwa wskazuje, 11.5 cala przekątnej, jasność 600 nitów (wzrost o 180 w stosunku do ubiegłorocznej edycji) oraz rozdzielczość 2456 x 1600 pikseli, co oznacza znaczny wzrost zagęszczenia pikseli. To ekran LCD, ale należy do jednych z najlepszych w swojej klasie. Bardzo dobrze odwzorowuje kolory, kąty widzenia są bardzo dobre, a treści oglądane na nim są przyjemne.
Studenci i uczniowie docenią tryb e-książki, który w połączeniu z matowym ekranem daje złudzenie obsługiwania czytnika e-booków. Świetnie konsumuje się na nim książki, a dzięki zaawansowanemu oprogramowaniu zyskujemy dodatkowe możliwości. Tablet obsługuje rysik Huawei M-Pencil 3. generacji, a za jego pomocą możemy robić notatki na czytanych pozycjach, podkreślać tekst, a nawet możemy go skopiować, żeby np. przenieść go do własnoręcznie przygotowanych notatek.
Dla miłośników tęczowych podkreśleń producent przewidział zmianę koloru markera. Osobiście z tego nie korzystam, bo preferuję żółty kolor, ale ze studiów pamiętam koleżanki, które odpowiednimi kolorami określały ważność zakreślonej treści. Jeżeli należycie do takich ludzi, to będziecie zachwyceni.

Jeżeli miałbym się do czegokolwiek przyczepić w zakresie ekranu, to powiedziałbym, że jest to spora szerokość ramek okalających ekran, widzę tu pole do poprawy w przyszłym roku. Wprawdzie nie wylądujecie na nich samolotem, ale nie da się ich nie zauważyć na pierwszy rzut oka. Po kilku dniach z urządzeniem przestaniecie je dostrzegać.

Ekran tradycyjnie dla producenta obsługuje proporcje 3:2 i to najlepsza rzecz do pracy. Dzięki temu na wyświetlaczu mieści się więcej treści na raz, a tryb podzielonego ekranu pozwala wycisnąć z tabletu maksimum możliwości. Możecie jednocześnie otwierać dwie aplikacje obok siebie, dzieląc ekran na połowę, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby używać również formy pływających okien. Uwielbiam tryb podzielonego ekranu, bo pracuje mi się na nim najwygodniej. Nawet ten tekst piszę na testowanym tablecie. W jednym oknie mam edytor tekstu, w drugim specyfikację techniczną. Zapytacie: nie męczy cię wirtualna klawiatura? Odpowiem: jaka wirtualna byku?

Huawei MatePad 11.5 2025 występuje w dwóch wersjach - tablet z klawiaturą i tablet z klawiaturą i rysikiem. Różnica to zaledwie 200 zł, więc dopłaćcie, bo rysik jest naprawdę genialny, ale to już wiecie, bo to ten sam, który był w sprzedaży w zeszłym roku. Nic się nie zmieniło - obsługuje dwie różne końcówki, inną do rysowania po wirtualnym papierze, inną do pozostałych czynności i wykrywa 10 tys. poziomów nacisku.
Natomiast jeżeli chodzi o klawiaturę, to jest to Huawei Smart Keyboard, czyli nie ma obsługi gładzika, ale to w niczym nie przeszkadza. Skok klawiszy jest przyjemny, ich wielkość jest przyzwoita, dzięki czemu pisanie tekstu nie różni się od tego, co robimy na klawiaturze laptopa. Huawei ma duży plus - możemy odpiąć klawiaturę, tablet rozłożyć na podstawce, a samemu możemy usiąść np. na kanapie z klawiaturą na kolanach. Spróbujcie tak rozczepić swój laptop. Albo lepiej nie, bo później będziecie chcieli ode mnie odszkodowania za zniszczone mienie.

Huawei MatePad 11.5 2025 - co warto wiedzieć?
Sercem tabletu jest 8-rdzeniowy procesor Kirin 8020 (1x 2.29 GHz, 3x 2.05 GHz i 4x 1.3 GHz) wspomagany przez 8 GB pamięci operacyjnej. Do tego dochodzi 256 GB przestrzeni dyskowej na system i dane użytkownika. Za łączność odpowiadają moduły takie jak Wi-Fi 6 i Bluetooth 5.2. Jak to zestawienie sprawdza się w praktyce? W przypadku większości zastosowań nawet nie zauważycie, że tablet pracuje na podwyższonych obrotach, dopiero podczas redukcji szumów w Lightroom może złapać chwilową zadyszkę, ale jakość pracy oceniam na 8,5 w 10-stopniowej skali.
Oczywiście, tablety z dopiskiem Pro, które producenta ma w ofercie, są znacznie wydajniejsze, ale podejrzewam, że jeżeli namiętnie obrabiacie wideo i zdjęcia, to i tak korzystacie z najmocniejszych urządzeń na rynku i w ogóle nie interesuje was MatePad 11.5 2025. Do zastosowań amatorskich mocy jest aż nadto.

Testowany tablet ma 4 głośniki, które ładnie grają, więc nie będzie wstydu, gdy odpalicie urządzenie na imprezie. Może wtedy służyć za set DJ, ale również jako maszyna do karaoke. Tak, wiem. Nikt w tym kraju nie śpiewa karaoke, ale jakoś tak się składa, że w klubach, w których jest oferowane, nie da się szpilki wcisnąć, tak są wypchane ludźmi. Tymczasem Huawei MatePad 11.5 2025 pozwoli wam zrobić imprezę z karaoke we własnym salonie.

Producent znacząco zwiększył pojemność baterii, wynosi teraz aż 10 100 mAh i według Huawei oznacza to wzrost długości czasu działania aż o 4 godziny, tj. do 14 godzin włączonego ekranu np. przy strumieniowaniu wideo. Wynik jest imponujący, a ja mogę potwierdzić, że zanim zauważycie spadek procentów baterii minie sporo czasu. Poprawiła się również maksymalna obsługiwana moc ładowania - teraz to 40 W, co oznacza, że od 0 do 100 proc. naładujecie go w około 90 minut.
Wymiary? 262,63 x 177,53 x 6,1 mm i zaledwie 515 g wagi. Tablet dzięki temu jest poręczny, można go wygodnie wrzucić do plecaka i zabrać do szkoły lub na uczelnię, bez ryzyka dostania przepukliny od dźwigania. Co ciekawe - obudowa wykonana jest z aluminium, dzięki czemu tablet jest przyjemny w dotyku i pozostaje chłodny. Huawei chwali się również nową anteną do Wi-Fi, która ma o 30 proc. większy zasięg. Sprawdziłem i faktycznie w miejscu, gdzie w domu mam zazwyczaj 1-2 kreski Wi-Fi, miałem stabilne 3 kreski, więc jednocześnie prędkość pobierania osiągana na tablecie była lepsza w tym pokoju.

Nie można zapomnieć o oprogramowaniu i tak - tablet oficjalnie nie wspiera usług Google, ale wystarczy zainstalować np. YouTube, żeby pojawiło się okienko od dobrze znanej usługi microG, która sprawia, że wszystkie aplikacje od Google'a działają jak złoto na tym tablecie. Poświęciliśmy temu osobny artykuł, więc jeżeli się trochę tego boisz, to go przeczytaj i porzuć lęk, bo jest naprawdę dobrze.
Jeżeli zaś chodzi o autorskie rozwiązania Huawei, to warto pamiętać o dwóch najważniejszych - GoPaint i Notatki. Te drugie umożliwiają tworzenie pięknych notatek, zarówno odręcznych, jak i w bezdusznym foncie elektronicznym, ich obróbkę itd. Możemy wybrać sobie takie rzeczy jak np. papier, na którym notujemy, jakim narzędziem to robimy itd. Umożliwia również odczytywanie pisma odręcznego, robienia mapy myśli itd. Obsługa jest intuicyjna i poradzicie sobie nawet bez instrukcji.
GoPaint to z kolei aplikacja, która pozwala wyzwolić artystyczny potencjał z każdego, nawet z takiego amatora jak ja. To jest np. mój rysunek w stylu Pollocka, pomieszany z odrzuceniem reguł perspektywy, którą znajdziecie w kubizmie Picasso i doprawiony lekką nutą surrealizmu, której nie powstydziłby się sam Dali.

Tak naprawdę to mazaje, które wymyśliłem w kilka chwil i namalowałem w GoPaint, ale podejrzewam, że gdyby Pollock żył w dzisiejszych czasach i przypadkiem podpisałby mój obraz, to byłbym multimilionerem, a krytycy sztuki zachwycaliby się moimi awangardowymi pociągnięciami wirtualnego pędzla. Wróćmy jednak do rzeczywistości. GoPaint pozwala na wybranie jednego z ponad 100 narzędzi rysowania do wyboru, dodatkowo możemy je modyfikować oraz pracować na warstwach. Jeżeli się tym zainteresujecie na poważnie, to będziecie w stanie stworzyć małe dzieła sztuki.

A i zapomniałbym - tablet ma kamerę do selfie 8 Mpix i aparat 13 Mpix z tyłu. Pierwszy pozwala na prowadzenie wideorozmów w dobrej jakości, natomiast drugi pozwala wykonywać zdjęcia dokumentom czy innym ważnym obiektom, bez zgrzytania zębami. Ale nadal nie łudźcie się, że to tablet stworzony do fotografii mobilnej, bo tak nie jest.

Dla kogo jest ten tablet?
Naturalną odpowiedzią są uczniowie i studenci, ale powiem wam w tajemnicy, że nikt tego nie sprawdza i może go sobie kupić każdy. To jest totalnie poza systemem. W zamian za 1799 zł (cena promocyjna wersji z klawiaturą i rysikiem) otrzymujemy urządzenie, które znakomicie poradzi sobie w pracy, potrafi zastąpić laptopa przy jednoczesnym zapewnieniu większej mobilności, a do tego nadaje się do konsumpcji treści. Jeżeli nie czujesz potrzeby wydawania na tablet kilku tysięcy złotych, to trafiłeś doskonale.