REKLAMA

Elon Musk w 2022 roku. Od idola do pariasa

Przez ponad dekadę był idolem milionów ludzi na całym świecie. Czego się nie dotknął zamieniało się w złoto. Dotknął sektora finansowego, osiągnął sukces w PayPalu. Dotknął nieistniejącego zasadniczo sektora motoryzacji, stworzył pierwszą prawdziwą markę samochodów elektrycznych. Dotknął sektora kosmicznego, uratował tyłek NASA tworząc rakiety i statki pozwalające Amerykanom latać na orbitę bez konieczności płacenia za to Rosjanom. Dotknął sektora mediów społecznościowych i… cały powyższy domek z kart spektakularnie się złożył niszcząc długo pielęgnowany image rzeczywistej wersji Tony’ego Starka.

25.12.2022 17.57
musk
REKLAMA

Zastrzeżenie: nie należę do fanów działalności Elona Muska, co często przebija się w moich tekstach, ale poniżej postaram się jedynie obiektywnie przedstawić wydarzenia związane z Elonem Muskiem, które miały miejsce na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy. Wnioski o tym, jak Muskowi wyszedł 2022 rok pozostawiam czytelnikowi.

REKLAMA

Elon Musk od samego początku był człowiekiem, który nie jest przywiązany do jednego biznesu. Tam, gdzie znajdował jakiś ciekawy, ambitny cel, tam inwestował. Co więcej, w przeciwieństwie do prezesów większości dużych koncernów, nigdy nie widział uroku w siedzeniu za wielkim dębowym biurkiem prezesa. Zamiast tego Elon od zawsze brał aktywny i znaczący udział w powstawaniu swoich produktów, niezależnie od tego, czy były to samochody elektryczne, czy rakiety zdolne do lotu na orbitę, a następnie do bezpiecznego powrotu na Ziemię.

Nic zatem dziwnego, że wystarczyło kilkadziesiąt wystąpień publicznych, aby Musk stał się idolem szerokiej rzeszy miłośników futuryzmu i podróży kosmicznych. Niemal w każdym publicznym wystąpieniu Musk swobodnie opowiadał o zawiłościach technicznych związanych z rozwojem sztucznej inteligencji, czy w końcu - swoim ulubionym pomysłem - kolonizacją Marsa w ciągu zaledwie kilku dekad. Efekt był taki, że na początku 2022 roku niemal pod każdym artykułem dotyczącym astronomii czy eksploracji Układu Słonecznego, momentalnie pojawiały się komentarze w rodzaju

czy wręcz:

Dwanaście miesięcy później, u progu 2023 roku sentyment jest już zupełnie inny. Dlaczego?

SpaceX

Już pod koniec 2021 roku Elon Musk przekonywał w wewnętrznej notatce rozesłanej do pracowników firmy, że SpaceX ma poważne problemy. Wtedy dotyczyły one z jednej strony produkcji silników mających napędzać rakietę Starship, a z drugiej strony zwrotu z inwestycji. Musk przekonywał, że firma musi w 2022 roku - niezależnie od tego, kiedy dojdzie do pierwszego orbitalnego lotu Starshipa - osiągnąć średnią częstotliwość lotów Starshipa na orbitę na poziomie co najmniej jednego lotu na dwa tygodnie. W przeciwnym razie firma stanie na granicy bankructwa.

Cóż, pod koniec 2022 roku jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym byliśmy pod koniec 2021 roku, tj. nadal czekamy na pierwszą próbę lotu Starshipa na orbitę. Przez dwanaście miesięcy zasadniczo nic się w tej sprawie nie wydarzyło.

Starship ma na swoim karku także jeszcze inne palące zobowiązania. Jakby nie patrzeć, już za trzy lata, w 2025 roku NASA planuje postawić na powierzchni Księżyca pierwszą od ponad pół wieku załogę astronautów. Problem w tym, że za lądownik księżycowy ma robić specjalnie w tym celu zmodyfikowany Starship. Skoro jednak podstawowy jeszcze nie poleciał na orbitę, to co tu dopiero mówić o wersji specjalnej, które miałaby operować nie w otoczeniu Ziemi, a setki tysięcy kilometrów dalej, w otoczeniu Księżyca. Mówiąc najprościej najbliższe lata będą dla firmy bardzo, ale to bardzo ciężkie.

Warto tutaj zauważyć, że SpaceX to obecnie zdecydowanie najlepsza firma Elona Muska. Jakby nie patrzeć rakiety Falcon 9 nadal latają na orbitę, wynoszą tam zarówno astronautów (w zbudowanych przez firmę statkach Crew Dragon), jak i satelity komercyjne, ładunki wojskowe i rządowe, własne satelity konstelacji Starlink, a nawet satelity konkurencyjnej dla Starlinka konstelacji OneWeb.

Tesla

Przez całe lata największą zaletą Tesli poza kolosalną przewagą nad konkurencją był sentyment jej użytkowników dla samej firmy, jak i jej założyciela. Żadnemu klientowi Tesli nie przeszkadzały takie drobnostki jak skandalicznie niska jakość spasowania paneli zewnętrznych samochodów, sporadyczne ale jednak pojawiające się pożary akumulatorów czy awarie wstępnych wersji systemu autonomicznej jazdy. Bardzo wielu ludzi kupowało Teslę, aby stać się członkiem elitarnego klubu posiadaczy produktów wyprodukowanych przez Elona Muska. W ten sposób zdobywało się poczucie należenia do tych, którzy już dzisiaj żyją w przyszłości, a przyszłości być może będą latać na Marsa.

Nierzadko elementem zakupu Tesli było pochwalenie się tym faktem na Twitterze, oznaczając w tweecie Elona i dziękując mu za popychanie ludzkości we właściwym kierunku. Jeżeli Elon takiego tweeta podał dalej, radość z zakupu była tym większa.

Przy takim podejściu użytkowników i inwestorów, nie było żadnego powodu, aby ceny Tesli na giełdzie miały przestać rosnąć. Nic zatem dziwnego, że ceny Tesli pozostawiły w tyle całą konkurencję motoryzacyjną i na początku roku firma stała się najwyżej wycenianą marką motoryzacyjną w świecie. Tacy giganci jak Toyota czy Mercedes-Benz musiały uznać wyższość Tesli.

To, co było motorem (!) napędowym Tesli, czyli sentyment, stało się w drugiej połowie roku najsilniejszym hamulcem i największym problemem dla całej marki. Chaotyczne działania Muska na Twitterze, najpierw jako użytkownika platformy, a później jako właściciela (o czym za chwilę) zraziły do niego miliony ludzi na całym świecie. To automatycznie musiało odbić się na cenach Tesli. Choć jakość produkowanych przez firmę samochodów ani się nie pogorszyła, ani nie poprawiła, ceny akcji Tesli poleciały na łeb i na szyję i tego spadku jak na razie nie widać.

W ciągu kilku miesięcy firma straciła ponad 70 proc. wartości i końca spadków nie widać. Jak na razie firma nie planuje wprowadzać do produkcji nowych modeli, które mogłyby przyciągnąć nowych klientów, przedstawione kilka lat temu modele Roadster oraz Cybertruck wciąż pozostają w sferze koncepcyjnej i choć firma przyjęła już od klientów dziesiątki tysięcy depozytów nadal nie wiadomo kiedy i gdzie rozpocznie się ich produkcja. Sytuacja na rynku także się już zmieniła. Kilka lat temu Tesla nie miała zasadniczo żadnej konkurencji. Obecnie auta elektryczne produkują już niemal wszystkie koncerny motoryzacyjne na świecie i Tesla jest tylko jednym z wielu producentów, do których można się udać po dobrze wykonane, trwałe auto elektryczne.

Neuralink

Firma, której zadaniem było stworzenie wszczepianego do mózgu (!) chipu, który pozwalałby myślami sterować komputerem, przywoływać Teslę i komunikować się bez słów z innymi użytkownikami podobnych chipów od samego początku napotykała poważne problemy technologiczne. Nie ma co się dziwić. Wyzwanie postawione przed inżynierami było niezwykle ambitne, jeżeli nienierealistyczne. Dopóki Neuralink jednak budował sobie roboty, które miałyby wszczepiać chipy do mózgu, czy też zastanawiał się jak rejestrować i interpretować dane o aktywności elektrycznej mózgu, nie było większego problemu.

W tym roku jednak okazało się, że firma zatrudniała ignorantów, lekceważyła standardy regulujące prowadzenie eksperymentów na zwierzętach, czym doprowadziła do skrajnego cierpienia i śmierci ponad 1500 zwierząt. Nic zatem dziwnego, że pod koniec roku Neuralink musi mierzyć się nie tylko z oburzeniem środowiska neurologów, ale także musi liczyć się w najbliższej przyszłości z poważnymi pozwami i problemami prawnymi, które mogą doprowadzić do jej całkowitego zamknięcia.

Twitter

I w końcu wielomiesięczna saga związana z chęcią, brakiem chęci, a następnie koniecznością zakupu platformy społecznościowej Twitter za bagatela 44 miliardy dolarów. Cała ta sprawa chyba najbardziej ze wszystkich dotychczasowych przedsięwzięć Elona Muska obnażyła jego typowo ludzkie cechy. Wcześniej można było podejrzewać, że mamy do czynienia z geniuszem, jaki zdarza się raz na pokolenie, albo i dwa. Tymczasem wystarczyło, że Elon potknął się o własne sznurowadła pisząc, że jest chętny kupić całą platformę. Kiedy zorientował się, że zabrnął w swoim żarcie za daleko, okazało się, że sąd może zmusić go do zakupu. Musk postanowił zatem pożyczyć kilkanaście miliardów dolarów w rozlicznych bankach, sprzedać część swoich udziałów w Tesli i faktycznie kupić Twittera. Już na tym etapie, było to postrzegane za jeden z najpoważniejszych błędów w karierze Muska.

Niestety, w kolejnych tygodniach i miesiącach okazało się, że to nie koniec, a dopiero początek problemów. Elon Musk porzucił swoje zajęcia w SpaceX i Tesli i zajął się wprowadzaniem rewolucyjnych zmian na Twitterze. Pierwszą z tych zmian było kontrowersyjne i w większości niezgodne z prawem wywalenie z pracy niemal 5000 pracowników Twittera. Jak prawdziwy CEO Elon Musk zaczął także restrukturyzację firmy. Niestety, w tej jednej dziedzinie Musk porusza się jak słoń w składzie porcelany.

Wyrzucenie z pracy inżynierów zajmujących się moderacją treści publikowanych na Twitterze, usuwaniem spamu i hejtu niemalże z dnia na dzień doprowadziło do zwiększenia liczby nienawistnych treści. To z kolei doprowadziło do wycofania swoich budżetów reklamowych przez niemal wszystkich największych reklamodawców Twittera. Z każdym tygodniem sytuacja była coraz gorsza, a kontrowersji było coraz więcej. Niemal wszystkie działania Elona Muska wydawały się nieprzewidziane i wprowadzane bez jakiegokolwiek zastanowienia nad ich potencjalnymi konsekwencjami. Dobrym przykładem może być deklaracja, że za niebieski znaczek zweryfikowanego konta będzie trzeba płacić 20 dol. miesięcznie. Wystarczyło, że Stephen King powiedział, że on tego płacić nie będzie, aby Elon Musk w ciągu kilkunastu minut zmienił 20 dol. na 8 dol.

Co więcej, z czasem okazało się, że absolutysta wolności słowa - jak sam się nazwał - ma pewne granice i jest za absolutną wolnością słowa… ale w pewnych granicach. W ostatnich tygodniach widzieliśmy zatem blokowanie kont dziennikarzy krytykujących Muska, czy też zablokowanie konta, na którym publikowane było aktualne położenie samolotów należących do Muska (kilka tygodni wcześniej przekonywał, że nieblokowanie tego konta jest dowodem na jego podejście do wolności słowa).

Obecnie Twitter zmienia się z dnia na dzień. Co chwilę pojawiają się nowe funkcje, które potrafią zniknąć po kilkunastu minutach, czy kilku dniach. Nikt na tym już poważnie nie panuje. Platforma z setkami milionów użytkowników wydaje się być zmieniana przez jednego człowieka, który codziennie rano budzi się z nowym pomysłem na jej przyszłość.

Problem w tym, że na tym zaangażowania Muska na Twitterze cierpią zarówno SpaceX, jak i Tesla. Tuż przed świętami Musk postanowił (na podstawie wyników ankiety) zrezygnować z kierowania Twitterem. Decyzja ta podyktowana była najprawdopodobniej chęcią uspokojenia akcjonariuszy Tesli, co jak na razie nie przyniosło odbicia na kursie firmy.

Musk zbawcą całego świata

Największym błędem Elona Muska w mijającym roku było jednak uznanie przez niego, że ma rozwiązanie na każdy problem na świecie. Czasami tak jest, że jak ktoś jest geniuszem w jednej czy dwóch dziedzinach i na dodatek jest wspierany przez miliony fanów, może w pewnym momencie uwierzyć, że cokolwiek nie powie i nie wymyśli, jest genialne. Ewidentnie tego samego błędu dopuścił się Elon Musk uznając, że jest w stanie rozwiązać problem rosyjskiej agresji zbrojnej na terytorium Ukrainy.

Siedząc na toalecie (sam przyznał, że tam najczęściej korzysta z Twittera) Musk postanowił napisać, że Ukraina powinna oddać Krym Rosji, aby zakończyć konflikt. Jeszcze raz, Amerykanin, który całe życie spędził w książkach o fizyce i matematyce mając świadomość tego, że śledzi go na Twitterze ponad 100 milionów ludzi z całego świata, postanowił zasugerować napadniętemu przez Rosję krajowi oddanie części swojego terytorium. Jeżeli faktycznie jest geniuszem, powinien spodziewać się krytycznej reakcji kilkudziesięciu milionów ludzi. Ewidentnie nie przemyślał tego przekonany, że tak jak zawsze świat będzie mu klaskał. Cóż, nie wyszło.

W kolejnych miesiącach musiało to doprowadzić także do tego, że Musk, człowiek opowiadający się za postępem, za ochroną klimatu, za elektryfikacją motoryzacji na świecie, wskutek swojej wypowiedzi o Ukrainie stał się - od strony politycznej - zwolennikiem Republikanów, o czym zresztą szeroko informował na Twitterze. Naturalnie w ten sposób, w swoim własnym kraju zraził do siebie zwolenników Partii Demokratycznej. Problem w tym, że zwolennicy Republikanów to także miłośnicy tradycyjnej motoryzacji, ropy naftowej i wspaniałych silników benzynowych i diesla, a zwolennicy Demokratów bardzo cenią sobie ekologię, odnawialne źródła energii i elektromobilność. Widzicie problem? Musk stanął po stronie ludzi, którzy nie chcą jeździć Teslą, a wypiął się na swoich dotychczasowych klientów. Nie powinien zatem dziwić opisywany niedawno trend, w którym osoby, które już zamówiły swoją Teslę, anulują swoje zamówienia, aby nie mieć nic wspólnego z Elonem Muskiem.

REKLAMA

Podsumowując, Elon Musk w 2022 roku po tym, jak pokazał swoje prawdziwe ja i dowiódł, że nie jest absolutnym geniuszem, Teslą i Einsteinem w jednym rozmienił swój image na tyle, że u jego boku pozostali tylko najzagorzalsi zwolennicy. Czy to koniec Elona Muska? Wszystko zależy od tego, jaki kierunek obierze w 2023 roku, czy powróci do konstruowania nowoczesnej technologii, czy dalej będzie wdawał się w słowne przepychanki i pyskówki z wszystkimi, którzy podważą jego zdanie. To od niego samego zależy, czy znów stanie się idolem, czy stanie się częścią historii.

Zdjęcie główne: KLYONA / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA