Szybko poszło - Musk już straszy bankructwem Twittera
O tym, co dzieje się z Twitterem po przejęciu go przez Elona Muska będą zapewne pisać w podręcznikach do ekonomii w rozdziale zatytułowanym 'najbardziej drastyczny przykład źle poprowadzonego przejęcia firmy'. Nie minęły dwa tygodnie, a Musk już straszy bankructwem Twittera.
Naprawdę wcale nie czuję przesadnej dumy z tego, że przewidziałem praktycznie wszystkie wydarzenia w Twitterze pod dowództwem Muska. 1 listopada pisałem, że Twitter w rękach Muska to zagrożenie nie tylko dla firmy, ale także dla całego świata. Już 4 listopada z kolei zastanawiałem się, czy Twitter w ogóle Muska przetrwa.
Dziś sam Musk zadaje to pytanie
- Bez znacznego wzrostu przychodów z subskrypcji - pisze Musk w mailu do wszystkich (pozostałych) pracowników Twittera - jest duże zagrożenie, że Twitter nie przetrwa nadchodzącego kryzysu ekonomicznego.
Z kolei na spotkaniu z pracownikami Twittera, Musk mówi wprost: - Bankructwo firmy nie jest wykluczone.
Twitter był stabilną firmą
Musk wydaje 44 mld dol na firmę, która raczej nie miała przesadnych problemów finansowych, choć trzeba uczciwie przyznać, że od lat jest jednym ze sztandarowych przykładów nierentownych podmiotów na rynku mediów społecznościowych.
Nikt jednak w Twitterze nie mówił o bankructwie - firma zarządzana przez Paraga Agrawala od listopada 2021 r. pozostawała na dobrym kursie finansowym. W 2021 r. Twitter wygenerował 5 mld przychodów, co stanowiło bardzo zdrowy wzrost o 35 proc. rok do roku. Wprawdzie firma zanotowała kolejną stratę w wysokości 221 mln dol, ale była ona znacznie mniejsza niż strata w 2020 r., gdy przekroczyła ponad 1 mld dol. Przed przejęciem przez Muska poprzedni CEO Twittera mówił o kolejnych wzrostach przychodów w 2022 r. i prawdopodobieństwie powrotu do rentowności.
Co się więc stało w niecałe 2 tygodnie pod rządami Muska?
Musk zwolnił 3,7 tys. ludzi, rozzłościł reklamodawców, którzy gremialnie zaczęli wstrzymywać budżety reklamowe wydawane na Twitterze (w tym najwięksi jego instytucjonalni klienci: General Motors, Volkswagen Group, United Airlines), zapowiedział nowy rodzaj subskrypcji za weryfikację kont oraz ich widoczność w serwisie, po czym wstrzymał jej wdrożenie, a następnie ponownie zaczął ją wprowadzać. Wygląda jednak na to, że nikt nad tym nie panuje - weryfikację niebieskim znaczkiem uzyskały konta fejkowe, w tym takie, które naśladują papieża, byłych prezydentów Stanów Zjednoczonych oraz innych prominentnych polityków światowych.
Twitter zaczął też wprowadzać nowy sposób oznaczenia autentycznych profili w postaci szarego napisu 'konto oficjalne', po czym Musk stwierdził, że ubija tę funkcję, ale w kolejnym dniu szare oznaczenia ponownie zaczęły się pojawiać na wielu kontach twitterowych celebrytów.
W tak zwanym międzyczasie Musk zaczął prosić też część zwolnionych pracowników o powrót do pracy, twierdząc, że doszło do pomyłki przy ich zwolnieniu. Okazało się też, że Twitter nie ma aktualnie w ogóle departamentu komunikacji, bo wszyscy pracownicy tego działu zostali wylani na bruk.
Obok ostrzeżeń o możliwym bankructwie Twittera, Musk chwali się, że ruch w serwisie wzrósł w ostatnich dniach o 20 proc.
Czy ktoś coś z tego jeszcze rozumie? Bo ja przyznaję, że niewiele
Chaos, jaki wprowadził Musk do Twittera ośmiesza nie tylko jego, lecz cały system amerykańskiej gospodarki, który pozwala na takie dramaty w stosunku do jednego z ważniejszych podmiotów na rynku mediów społecznościowych istotnym przecież z perspektywy całego świata. Prezydent Biden wprawdzie przebąkuje ostatnio o tym, że należy sprawdzić poprawność przejęcia Twittera przez Muska i wyjaśnić jego powiązania z zagranicznymi podmiotami, ale na moje oko powinno to mieć miejsce zanim miliarder z RPA zaczął rozmontowywać tak dużą firmę.
Nie ma wątpliwości, że na całym rynku internetowym szykuje się potężne przesilenie. Zwolnienia, projekcje problemów finansowych, czy wręcz bankructw mogą przybrać skalę porównywalną do pęknięcia bańki dotcomów z początku XX w., jednak to, co się aktualnie dzieje w Twitterze wygląda na jakiś szeroko zakrojony sabotaż.
Albo Musk jest totalnie szalony, czego też wykluczyć nie można.