Autobusy na wodór nie wypaliły. To może… tramwaje?
Wiara w wodór nie słabnie, a skoro technologia na razie nie sprawdziła się w autobusach, to nic złego – trzeba po prostu spróbować z tramwajami.

Rozczarowanie wodorem w przypadku autobusów było naprawdę duże. Miało być pięknie: nowocześnie, ekologicznie, tanio. O ile pierwsze ambicje udało się spełnić, tak z tym ostatnim i w zasadzie najważniejszym przypadku nie poszło już tak gładko.
Na początku roku władze 21 miast zwróciły się z apelem do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W odezwie podkreślono, że "rozwój technologii wodorowych stanowi jeden z kluczowych filarów polityki klimatycznej wielu krajów na całym świecie", ale potrzebne są "mechanizmy wsparcia", by móc wdrożyć technologię w praktyce.
Podano przykład Chełma, gdzie cena kilograma wodoru wynosiła prawie 70 zł. Tyle samo oleju napędowego to raptem niecałe 5 zł. Samorządowcy domagali się więc programu pozwalającego pokryć koszty wynikające z różnic. Miałby obowiązywać przez trzy lata.
Eksperci mówili, że tak będzie, a zakładanie, że koszty produkcji wodoru będą tańsze, było wiarą niepoprawnych optymistów. Włodarze skupujący wodorowe pojazdy odpierali, że może i paliwo wodorowe jest droższe od prądu czy oleju napędowego, ale jak się weźmie pod uwagę dotacje, to i tak wychodzi się na plus. A będzie tylko lepiej, bo przecież w końcu wodór stanie się bardziej powszechny.
Na torach będzie lepiej?
Chociaż autobusy na wodór budzą wątpliwości i emocje, to w Krakowie uznano, że to jeszcze nie powód, aby skreślać tramwaje wodorowe. Nikt wprawdzie stosownych umów podpisywać póki co nie chce, ale jak mówi portalowi transport-publiczny.pl dr Rafał Świerczyński, prezes MPK Kraków, rozmowy związane z zakupem już się odbywają.
- Problemem jest dostępność wodoru i brak stacji do jego tankowania – zdaje sobie sprawę szef przewoźnika.
Odniosę to do naszych planów autobusowych. Chcieliśmy zbudować stację do tankowania autobusów wodorowych w zajezdni Płaszów, na 150 autobusów, ale na chwilę obecną nie jest to możliwe. Po prostu brakuje tego paliwa. W Krakowie do tej pory nie ma nawet jednej ogólnodostępnej stacji wodorowej. Autobusy wodorowe, które testujemy są cały czas tankowane dzięki mobilnej stacji – wyjaśnił.
W innym wywiadzie z serwisem Świerczyński rozwinął, jak wygląda sytuacja z wodorem w transporcie publicznym.
Obecnym problemem są także przerwy technologiczne w produkcji wodoru, co ma przecież wpływ na brak możliwości zatankowania autobusów wodorowych. My przygotowaliśmy koncepcję zakupu i obsługi 150 autobusów wodorowych. Jednak obecnie nie ma firmy, która mogłaby nam zapewnić 100 proc. pewności nieprzerwanych dostaw wodoru 365 dni w roku. Krótko mówiąc, jak ja mogę przystąpić do postępowania przetargowego i kupić 150 autobusów wodorowych, skoro nie mam bezpieczeństwa operacyjnego w tym zakresie?
Prezes krakowskiego MPK przyznał, że nie mógł dopuścić do sytuacji, kiedy miasto będzie posiadało autobusy wodorowe, ale nie będzie mogło ich zatankować, bo zabraknie wodoru. Dlatego zatrzymano się na dziesięciu pojazdach, które można zasilać z mobilnej stacji.
W tej sytuacji wydaje się, że rozmowa nt. tramwajów wodorowych nie bardzo ma sens, skoro autobusy mają tak duże problemy. Owszem, w Krakowie temat jest tylko dyskutowany, ale wydaje się, że to pieśń przyszłości. Trzeba być gotowym na nowe rozwiązania, jednak chyba teraz wodór w transporcie publicznym ma poważne bariery.
W technologię wierzy jednak choćby Pesa, która takie wodorowe tramwaje zamierza produkować. W rozmowie z "Rynkiem Kolejowym" prezes producenta Krzysztof Zdziarski przyznał, że zapotrzebowanie może wynikać z budowy nowych linii, które "w razie zastosowania taboru wodorowego nie musiałyby być wyposażane w sieć trakcyjną". Miasta mogą chcieć z takich rozwiązań rezygnować. Dobrym przykładem jest Kraków, gdzie planuje się zdjąć sieć wokół Plant.
Co więcej, przy napędzie wodorowym uruchomienie nowej linii w formule tymczasowej nie generowałoby na początku pełnych kosztów – a sieć trakcyjną można byłoby dobudować w drugim etapie. Nasze tramwaje wodorowe będą jednak wyposażone również w odbieraki prądu z sieci górnej. Dzięki temu na odcinku wyposażonym w sieć trakcyjną będą mogły być z niej zasilane. Będą też mogły na bieżąco doładowywać baterie. Ze względu na koszt wodoru chcemy zoptymalizować jego zużycie, tak by zapewniał dodatkowy zasięg, ale nie wywracał modelu finansowego – zapewniał prezes Pesy.
Szef producenta twierdził, że tramwaje wodorowe pozwoliłby szybciej uruchamiać nowe linie.







































