Linia lotnicza mówi "nie", prawo mówi "tak". Jak odzyskać pieniądze za zmarnowany lot
Miało być słońce, wakacje i reset głowy. Zamiast tego jest czerwony napis Cancelled lub Delayed na tablicy odlotów. Chwilę później przychodzi mail od przewoźnika, z którego dowiadujesz się, że przykro nam i… tyle. Dla większości pasażerów to moment, w którym historia się kończy.

Dokładnie na to liczą linie lotnicze.
Problemem nie jest brak prawa po stronie pasażera. Problemem jest brak czasu, wiedzy i cierpliwości, żeby to prawo wyegzekwować. A walka z przewoźnikiem rzadko bywa fair.
Wielu podróżnych wychodzi z założenia, że wystarczy wypełnić formularz reklamacyjny na stronie linii lotniczej i cierpliwie czekać na przelew. Tak samo myślała pani Hanna.
Przez miesiące samodzielnie pisała do przewoźnika, tłumaczyła sytuację, odwoływała się od decyzji. Efekt? Kolejne odmowy i… cisza. Klasyka.
17 października 2022 r. pani Hanna miała lecieć z Brukseli do Warszawy. Na lotnisku w Belgii trwał strajk ochrony lotniska. Część pasażerów nie została dopuszczona do kontroli bezpieczeństwa. Samolot? Odleciał zgodnie z rozkładem. Bez nich.
Żeby dotrzeć do celu, pasażerka musiała sama zorganizować alternatywny transport.
Reklamacja do Wizz Air została odrzucona. Argument?
„Lot się odbył, a odpowiedzialność ponosi lotnisko”.
Sprawa utknęła na wiele miesięcy. To nie był przypadek.
Linie lotnicze mają zaplecze prawne, procedury i doświadczenie. Pojedynczy pasażer zazwyczaj nie. Dlatego grają na czas. Liczą, że odpuścisz.
Dopiero po przekazaniu sprawy do AirCashBack postępowanie ruszyło realnie do przodu. Po niemal trzech latach pani Hanna odzyskała należne pieniądze.
W Unii Europejskiej obowiązuje Rozporządzenie (WE) nr 261/2004, które jasno określa, kiedy przysługuje odszkodowanie za problemy z lotem. Masz do niego prawo m.in. gdy:
- lot został odwołany bez poinformowania co najmniej 14 dni wcześniej,
- dotarłeś do celu minimum 3 godziny później,
- odmówiono ci wejścia na pokład z powodu overbookingu.
– Pasażerowie bardzo często słyszą: „to nie nasza wina, to lotnisko albo sytuacja nadzwyczajna”. I na tym etapie rezygnują, mimo że w świetle prawa odpowiedzialność wciąż spoczywa na przewoźniku – tłumaczy adw. David Janoszka z AirCashBack.
Najczęściej dlatego, że:
- rezygnują po pierwszej odmowie,
- nie zbierają dowodów,
- boją się kosztów sądowych.
Dlatego coraz więcej spraw trafia do firm działających w modelu no win, no fee.
W takim modelu nie wykładasz pieniędzy na prawników. Specjaliści biorą na siebie całą robotę: pisma, pozwy i sądy. Jeśli sprawy nie uda się wygrać, Ty nic nie płacisz.
Efekt? Pasażerowie odzyskują nie tylko odszkodowanie, ale też zwrot poniesionych kosztów. Bez tego najczęściej kończy się na frustracji i pustym koncie.
Walcz o swoje. Ale nie z zawiązanymi oczami. Linie lotnicze nie lubią oddawać pieniędzy dobrowolnie. Czasem po prostu potrzebujesz kogoś, kto wie, jak je skutecznie odzyskać.







































