Stany Zjednoczone są jak Rosja. Oto dowód
Badania nad mową nienawiści stały się w USA sprawą polityczną. Administracja Trumpa próbowała zatrzymać i deportować naukowca za "zorganizowane próby wywierania presji" i "radykalny aktywizm". Lub jak kto woli: walkę z mową nienawiści.

Nie narkotyki, nie nielegalni imigranci, nie konflikty zbrojne i nie otwarty dostęp do broni, a przeciwdziałanie dezinformacji i mowie nienawiści są największą bolączką obecnej administracji USA. Po tym jak w 2021 roku Donald Trump został zbanowany na Facebooku i Twitterze, "cenzura" mediów stała się jednym z głównych obiektów zainteresowania Republikanów - a obecnie także przyczyną krucjaty drugiej administracji Trumpa przeciwko osobom zajmującym się moderacją i badaniem mediów społecznościowych.
Bo obecnie Stany Zjednoczone odmawiają wydawania wiz pracowniczych osobom poprzednio zaangażowanym w "cenzurowanie" amerykańskich firm technologicznych, a wszyscy wjeżdżający do USA powinni mieć ustawioną widoczność kont w mediach społecznościowych na "publiczną". W kolejnym epizodzie obsesji na punkcie "ograniczania wolności słowa", Amerykanie wyrazili gotowość deportacji naukowca.
Osoby walczące z mową nienawiści w internecie? To amerykański wróg numer jeden
Sprawa dotyczy Imrana Ahmeda - brytyjskiego badacza, posiadacza amerykańskiej zielonej karty i szefa Center for Countering Digital Hate, organizacji monitorującej dezinformację i mowę nienawiści w sieci. Jak informuje The New York Times, Ahmed znalazł się w grupie pięciu europejskich badaczy i polityków, którym Departament Stanu zakazał wjazdu do USA, zarzucając im "zorganizowane próby wywierania presji” na platformy technologiczne. Mimo że Ahmed jest stałym rezydentem USA, mieszka w Stanach, a jego żona i dziecko mają amerykańskie obywatelstwo, administracja podjęła kroki prawne w celu zatrzymania i deportacji badacza.
Wśród piątki persona non grata - oprócz Ahmeda - znajduje się także Thierry Breton, były członek Komisji Europejskiej, którego podsekretarz stanu ds. dyplomacji publicznej Sarah B. Rogers nazwała "mózgiem" ustawy o usługach cyfrowych, europejskiego prawa mającego na celu nadzorowanie szkodliwych lub manipulacyjnych treści w Internecie.
Do sprawy odniósł się sekretarz stanu Marco Rubio, który publicznie określił piątkę badaczy i polityków jako "radykalnych aktywistów" i "uzbrojone organizacje pozarządowe", mające - zdaniem Rubio i administracji Donalda Trumpa - wymuszać na platformach cenzurę niewygodnych poglądów.
W odpowiedzi prawnicy Ahmeda złożyli pozew w federalnym sądzie w Nowym Jorku, argumentując, że działania rządu stanowią bezpośrednie zagrożenie dla konstytucyjnych praw ich klienta. Sędzia Vernon S. Broderick wydał tymczasowy zakaz zatrzymania i deportacji naukowca, blokując administracji możliwość podjęcia natychmiastowych kroków.
Sprawa samego Ahmeda ma też wyraźny kontekst biznesowo-polityczny. Jego organizacja była wcześniej pozwana przez należący do Elona Muska X. A to ze względu na publikację raportów wskazujących na wzrost mowy nienawiści po przejęciu platformy - reprezentujący X prawnicy twierdzili, że Center for Countering Digital Hate weszło w posiadanie niezbędnych do przygotowania danych w sposób "nieprawożądny". Pozew został oddalony, gdyż sędzia uznał go za efekt rozżalenia krytyką skierowaną w stronę X.
Choć sądowa blokada deportacji daje naukowców chwilowe bezpieczeństwo, jego sprawa to kolejny symbol narastającej presji na osoby zajmujące się dezinformacją i mową nienawiści. A sama presja powoli przeradza się w konflikt o granice wolności słowa i rolę państwa wobec działań największych firm technologicznych.
Może zainteresować cię także:







































