Zrobiłem listę 5 postanowień noworocznych. Pomogą mi przetrwać w tym okrutnym świecie
Zazwyczaj unikam zakładów z samym sobą, ale w tym roku zrobię wyjątek, bo gra toczy się nie tylko o dobre samopoczucie, ale i umiejętność odróżniania prawdy od fałszu.
Początek roku sprawia, że lubimy się oszukiwać obietnicami nie do spełnienia. Postanowienia noworoczne stały się przedmiotami żartów i memów. Rysujemy w głowie idealny świat, w którym w wyniku siły własnej motywacji zmieniamy nawyki. Na tym schemacie żerują trenerzy personalni i coache, którzy wmawiają nam, że „sky is the limit”, a siłą woli można ruszyć z posad bryłę świata.
Najśmieszniejsze są wyścigi w mediach społecznościowych. Można pomyśleć, że świat wyglądałby inaczej, gdyby wszystko, co obiecujemy, zostało zrealizowane.
Wbrew pozorom jednak praca nad sobą ma sens. Warunkiem jest rzeczywista chęć zmiany. Gdy zastanawiam się nad swoim dobrostanem psychicznym, zauważam, że dość często negatywnie wpływa nań potop informacyjny. Internet podsyca lęki, sprawia, że rośnie gniew. Korzystają z tego politycy, którzy celowo dążą do podziałów społecznych, by zdobyć kilka dodatkowych punktów w walce politycznej.
Czytaj także:
Na pierwszy rzut oka jest to rzeczywistość, na którą nie mamy wpływu. To nie do końca prawda. Postanowiłem zadać sobie kilka ćwiczeń intelektualnych, które mają mi pomóc zachować spokój w tym niespokojnym, a czasem nawet wrogim świecie. Oto one.
Pracuję w mediach od kilkunastu lat i doskonale znam siłę „bulwersu”. Moja branża niemal programowo wkurza ludzi, bo to po prostu działa. Czasem przewijam sekcję komentarzy w społecznościówkach pod tematami ważnymi społecznie, żeby zobaczyć, jakie są nastroje. Po odsianiu potencjalnych trolli (bardzo często motywowanych politycznie i działających spoza granic Polski) mogę przeczytać pełne oburzenia utyskiwania na rzeczywistość połączone z wyzwiskami w kierunku adwersarzy.
Ten jest lewakiem, inny kaczystą, kolejny nie włączył myślenia i pędzi jak leming na skraj przepaści. Lektura kilku takich komentarzy wystarczy, żeby zapłonąć gniewem i dać się ponieść takim narracjom. Przyglądam się swoim emocjom w takich chwilach i wiem, że czytanie takich treści zwyczajnie mi szkodzi. Od jakiegoś czasu ćwiczę się w nieuleganiu tym falom emocji. Co robię? Gdy natężenie hejtu jest duże, po prostu przestaję czytać. Coraz częściej jednak po prostu unikam treści żerujących na emocjach. Nie chodzi tylko o media społecznościowe, ale media w ogóle i polityków podsycających konflikty.
2. Nie będę ulegał prostackim podziałom
Świat nie jest czarno-biały. Żadna ze stron różnorakich sporów nie posiada monopolu na prawdę. Co nie oznacza, że nikt nie ma racji. Obecna debata publiczna zbudowana jest w taki sposób, by polaryzować postawy. My jesteśmy tymi dobrymi, tamci (czy też ONI) są naszymi wrogami. Kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam. Motyw przyjaciela i wroga to zresztą typowa oś podziału wykorzystywana do manipulacji opinią publiczną. Nic tak nie cementuje jak wspólny wróg. Nie będę podawał przykładów… Żeby nie polaryzować.
W jaki sposób sam walczę z wpadaniem w koleiny binarnego podziału świata? Wiem, jak to zabrzmi, ale… MYŚLĘ. Po prostu zastanawiam nad wydźwiękiem danej informacji czy opinii. Sprawdzam, gdzie ona prowadzi. Jeżeli skutkuje tylko niechęcią do kogoś lub czegoś, wyczuwam manipulację. Nie zawsze to jest takie proste, ale bywa, że postawienia samego pytania wystarczy, by nie ulec prostej socjotechnice.
3. Będę weryfikował informacje
Robię to od dawna, ale bywa, że moja czujność zostaje uśpiona. Sprawdzanie źródeł informacji to najważniejsze narzędzie w walce z kłamstwami, oszustwami, deepfake’ami czy dezinformacją. Jeżeli informacji nie potwierdza żadne inne źródło, należy zachować ostrożność. Gdy uważnie przyjrzymy się newsowi czy obrazkowi możemy dostrzec motywacje, jakie stały za jego twórcami. W taki sposób zbliżymy się do prawdy - cytując nieco ironicznie klasyka.
Weźmy generowane przez modele językowe SI obrazki. Często są one fotorealistyczne i na pierwszy rzut oka nie widać manipulacji. Gdy jednak weźmiemy je pod lupę, możemy zobaczyć anomalie, chociażby w postaci nienaturalnie długich lub wykrzywionych palców dłoni. Uważność, zamiast bezmyślnego przewijania może nas uratować przed uwierzeniem w fałszywkę.
4. Będę więcej czytał
To nie jest postanowienie noworoczne mające wpłynąć na stan czytelnictwa w Polsce. Czytam sporo, około 50 książek rocznie. Może 30 proc. z tego stanowi literatura piękna. Głownie sięgam po książki naukowe i non-fiction – słowem takie, które pozwalają zwiększać wiedzę o świecie. A wiedza to świetne narzędzie przeciwko manipulacji. Im więcej wiem, tym jestem mniej podatny na przekłamania.
Przez obietnicę czytania większej liczby książek rozumiem tutaj nieustanne zdobywanie wiedzy, a nie wyścigi w rankingach czytelniczych.
5. Będę mniej przewijał
Trudno obiecać cyfrowy detoks, wykonując moją pracę. Zauważam jednak, że mógłbym ograniczyć przewijanie i zamiast niego sięgać po książkę (patrz punkt 4). Już teraz staram się to robić, nie zawsze udaje się wygrywać. Telefon mam zawsze pod ręką, a dostęp do treści nieograniczony. Nie lubię tego niesmaku, gdy uświadomię sobie, że przewijałem głupoty przez 15 minut. Jeszcze większy dyskomfort budzi we mnie myśl, że po tych 15 minutach nawet nie pamiętam, co zobaczyłem. Straszne.
Obietnica rzadszego przewijania jest najtrudniejsza na powyższej liście. O ile pierwsze cztery punkty wdrażam od jakiegoś czasu i odnoszę pewne prywatne sukcesy, to rezygnacja z sięgnięcia po telefon wymaga dużego wysiłku.
Sobie i wam życzę, byśmy w nowym roku rzadziej wyciągali z kieszeni telefon i mniej przewijali. Szczęśliwego Nowego Roku.