REKLAMA

Elon Musk wciska ludziom kit. Wymyślił sobie nowego wroga, z którym będzie teraz walczył

Patrząc na to, jak Elon Musk reaguje na sztuczną inteligencję, wydaje się, że obserwujemy go w całej okazałości. Z jednej strony jest zadra, że o OpenAI i ChatGPT zrobiło się głośno kilka lat po jego udziale w firmie, z drugiej chęć błyszczenia i ponownego naprawiania świata. Nawet jeśli miliarder diagnozuje problem, to jego recepta jest niestety pustosłowiem.

Elon Musk, grafika: Artist Vaska, Shutterstock
REKLAMA

W rozmowie z Fox News Elon Musk potwierdził, że pracuje nad TruthGPT. Ma to być alternatywa dla ChatGPT – i również dla narzędzia Google'a – będąca sztuczną inteligencją "poszukującą prawdy". Zdaniem miliardera SI dobra dla człowieka to taka, która chce "zrozumieć wszechświat". Jako że jesteśmy jego, jak sam uznał, interesującą częścią, to tylko taka sztuczna inteligencja nie będzie chciała nas z tego świata usunąć.

REKLAMA

Przykładem, że taka droga jest możliwa, jest... człowiek. W końcu jesteśmy w stanie wytropić każdego szympansa, przekonuje Musk, a potem go zabić. Jednak tego nie robimy, bo zdajemy sobie sprawę, że są ważną częścią naszej planety i staramy się raczej utrzymać je przy życiu.

Niby ma to sens, ale porównanie przestanie się kleić, jeżeli przypomnimy sobie, jakim szkodnikiem dla środowiska bywa człowiek. I nawet sam Elon Musk ma pod tym względem wiele za uszami – eksperymenty na zwierzętach to jedno, ale zatruwanie planety prywatnymi lotami to istotny problem. W zasadzie można by tak wymieniać i wymieniać, by prędko dojść do wniosku, że człowiek nie dba o swój dom tak bardzo, jak powinien.

Bardzo podoba mi się, jak Musk znowu czaruje ludzi

"Poszukiwanie prawdy". "Zrozumienie wszechświata". Można z uznaniem pokiwać głową, przypominając sobie ostrzeżenia wielu ludzi ze świata nauki, którzy od lat przestrzegają przed sztuczną inteligencją. W końcu wejdziemy w tak filozoficzne tematy i zagadnienia, że wpadniemy w pułapkę Muska: nie mówiąc nic nowego i konkretnego, "zmusił do dyskusji", choć rzucone przez niego teksty to ogólniki. Zwykłe pustosłowie. Ale i tak będzie można mu przyznać rację, wszak trudno nie zgodzić się z tym, że SI musi być możliwie jak najbardziej "ludzka".

Musk nie robi tego pierwszy raz. Zanim kupił Twittera, powtarzał, że jest "absolutystą wolności słowa". Odkupienie społecznościowego portalu miało być ratunkiem. Elon Musk miał wjechać na białym koniu, pokonać cenzurę i uczynić z Twittera oazę wolności. Tak naprawdę portal społecznościowy miał być zaledwie początkiem w odnowie debaty publicznej. Hasła piękne, ale co z tego wyszło?

Brak cenzury na Twitterze bardzo szybko okazał się wyłącznie fasadą, a bany posypały się strumieniami. Konta dziennikarzy z redakcji CNN, The New York Times czy The Washington Post zostały zbanowane, bo ich właściciele ośmielali się krytykować Muska bądź publicznie zadawać mu niewygodne pytania. Na przykład te dotyczące zwolnień z pogwałceniem przepisów albo niezapłaconego czynszu za siedzibę w San Francisco.

Od czasu przejęcia Twittera przez Elona Muska na platformie dokonano dziesiątek zmian, które są dosłownym przeciwieństwem wieloletnich dążeń serwisu do przeciwdziałania dezinformacji i rozprzestrzenianiu się fake newsów. Począwszy od zwolnienia zespołu moderatorskiego, poprzez zmiany w Twitter Blue, które pogrzebały system kont zweryfikowanych, kończąc na faworyzowaniu przez algorytm kont posiadających płatny abonament, a także polityków i samego Elona

- piasała Malwina Kuśmierek na Spider's Web.

Wizja, że Elonowi Muskowi zależy teraz na "prawdzie" czy "zrozumieniu wszechświata" wydaje się więc nie tylko groteskowa, ale wręcz przerażająca. Twitter pokazał, jak wygląda "prawda" według Elona Muska – jest tym, co pozwala mu rządzić, działać na jego korzyść.

Elon Musk wie, że przegrał

Pocieszam się tym, że Elon Musk rewolucji związanej ze sztuczną inteligencją nie przeprowadzi. Będzie pozycjonował się na tego, który szuka "alternatywy", ale w jego sytuacji to przecież najlepsze wyjście. Jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji Sylwia Czubkowska na łamach Spider's Web+ słusznie zauważała, że "zakup Twittera oznacza koniec tego, kim był Elon Musk".

Koniec wizjonera, innowatora, który rzucił rękawicę NASA i który na wezwanie ze strony ministra cyfryzacji Ukrainy Mykhailo Fedorova o pomoc w postaci Starlinków, w ciągu kilku dni zorganizował transport tych urządzeń.

Sztuczna inteligencja jest kołem ratunkowym. Elon Musk znowu może grać rolę tego, który chroni nas przed złem i w razie czego wyciągnie z tarapatów. Już przecież głośno było o ostrzeżeniu, pod którym podpisał się Musk i grono naukowców. Zacne towarzystwo. Znamienne jest to, że bardzo szybko zaczęły krążyć plotki, że wielu uznanych badaczy i specjalistów nic o inicjatywie nie wiedziało ani tym bardziej o udziale w niej.

Dbanie o wizerunek jest ważne, ale w zachowaniu Muska ciekawa wydaje się być jeszcze jedna rzecz. Pamiętajmy, że od momentu, w którym o ChatGPT zrobiło się głośno, Elon Musk wspominany był jako ten, który wspomagał OpenAI, ale ostatecznie rozstał się z firmą. Rezygnacja Muska – spowodowana faktem, że współzałożyciele OpenAI uznali jego ofertę na przejęcie za niewystarczającą – wepchnęła twórców ChatGPT w ramiona Microsoftu.

Nadal jestem zdezorientowany, jak [organizacja] non-profit, której przekazałem około stu milionów dolarów, w jakiś sposób stała się for-profit o kapitale rynkowym trzydziestu miliardów dolarów. Jeśli to jest legalne, dlaczego nie robią tego wszyscy?

– pisał niedawno Musk.

W połowie lutego na Twitterze miliarder niepochlebnie wypowiedział się o OpenAI jako "zamknięto źródłowa, maksymalnie dochodowa firma skutecznie kontrolowana przez Microsoft", która nie jest tym "co zamierzał". Zarzuty wydawały się dziwne, bowiem Musk nie miał z firmą nic wspólnego od pięciu lat. Za to w 2019 organizacja zmieniła model na "capped for-profit", który miał zapewnić jej rozwój (tak infrastrukturę jak i pracowników) przy jednoczesnym zachowaniu wartości naukowej. Faktycznie sztuczna inteligencja stała się produktem na sprzedaż, jak napisała Malwina, ale czy z Muskiem stałoby się inaczej?

REKLAMA

Musk, jak sądzę, wcale nie martwi się o przyszłość nauki. Być może zabolało go, że firma odniosła sukces już bez niego. Rewolucja, jak dziś określa się rozwój sztucznej inteligencji, dzieje się na naszych oczach, a on jest postacią co najwyżej drugoplanową. Tym, kto widział potencjał, ale wybrał prywatną piaskownicę w postaci Twittera, którą zamienił w publiczny wychodek. To w nim siedzi, więc robi wszystko, żebyśmy o nim usłyszeli.

Kto jak kto, ale Musk akurat wie, jak zwrócić na siebie uwagę. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem w jego plan ratunkowy niewielu uwierzy.

*Elon Musk, grafika tytułowa: Artist Vaska, Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA