REKLAMA

Ile Polak musi pracować na nowego iPhone'a? Amerykanin kupi po tygodniu

Nowe telefony Apple'a nie podrożały w Stanach Zjednoczonych, ale u nas są pieruńsko drogie. Ile trzeba pracować, żeby kupić nowego iPhone'a? Polacy muszą spędzić w pracy znacznie więcej czasu, niż Amerykanie, aby nabyć to urządzenie.

Polak musi pracować na iPhone'a miesiąc. Amerykanin - tydzień
REKLAMA

Nowy topowy iPhone kosztuje 999 dol., czyli na tyle samo, ile kosztują nowe telefony Apple'a od czasu premiery iPhone'a X, ale... w Stanach Zjednoczonych. W naszym kraju iPhone 14 Pro z 6,1-calowy ekranem został wyceniony na astronomiczne 6499 zł, a jego najdroższa wersja, czyli iPhone 14 Pro Max z 1 TB pamięci kosztuje już ponad 10 tys. zł. Łatwo policzyć, ile trzeba spędzić czasu w pracy, żeby móc sobie pozwolić na zakup.

REKLAMA

Czytaj też:

Ile kosztuje iPhone 14 Pro? Szkoda gadać

Ile trzeba pracować, żeby kupić iPhone'a 14 Pro?

Obliczenia tego, ile trzeba pracować na iPhone'a 14 Pro w zależności od miejsca zamieszkania, podjęli się analitycy firmy Picodi.com. Przygotowali infografikę zatytułowaną Indeks iPhone’a 2022, która pokazuje "liczbę roboczodni, niezbędnych do uzbierania na tegorocznego flagowca". Opierali się o komunikat GUS; przeciętne wynagrodzenie w Polsce wynosi 6 777 zł brutto (4950 zł na rękę).

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że lepszym wskaźnikiem byłaby mediana zarobków niż średnia, ale jej nie znamy. Mimo to w przypadku naszego kraju, jeśli wziąć pod uwagę polską przeciętną krajową wypłatę, przeciętny Polak potrzebuje aż 27,6 dni pracy, aby uzbierać na iPhone'a 14 Pro. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że to przy założeniu, że całą swoją wypłatę przeznaczy na telefon.

Aby kupić nowego iPhone'a Pro w Polsce, trzeba pracować na niego bity miesiąc, nie jeść, mieszkać pod mostem i brać nadgodziny w weekendy

Ciekawie wyglądają też nowe dane w ujęciu historycznym. Jeszcze w 2018 r. trzeba było pracować 32,5 dnia na iPhone'a XS, który również kosztował 999 dol., co w Polsce przeliczane było na 4979 zł. Rok później, gdy debiutował iPhone 11 Pro, polska cena podskoczyła do 5199 zł, ale liczba roboczodni potrzebnych, by go kupić w Polsce, zmalała do 31,8 dnia.

  • 2018 r. - iPhone XS, 999 dol. i 4989 zł - 32,5 dnia;
  • 2019 r. - iPhone 11 Pro, 999 dol. i 5199 zł - 31,8 dnia;
  • 2020 r. - iPhone 12 Pro, 999 dol. i 5199 zł - 28,3 dnia;
  • 2021 r. - iPhone 13 Pro, 999 dol. i 5199 zł - 25,9 dnia;
  • 2022 r. - iPhone 14 Pro, 999 dol. i 6499 zł - 27,6 dnia.

Potem było już tylko lepiej, bo w 2020 r. i 2021 r. cena odpowiednio iPhone'a 12 Pro i iPhone'a 13 Pro pozostała na poziomie iPhone'a 11 Pro zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w naszym kraju, a ze względu na rosnące płace trzeba było spędzać w pracy mniej czasu, czyli 28,3 dnia w przypadku modelu sprzed dwóch lat i 25,9 dni w przypadku modelu zeszłorocznego.

Wraz z premierą iPhone'a 14 Pro efektywnie cofnęliśmy się w czasie do 2020 r.

Dla porównania mieszkaniec Stanów Zjednoczonych, gdzie iPhone 14 Pro kosztuje tyle samo, co iPhone 14 Pro Max, trzeba pracować teraz średnio 5,7 dnia, żeby sobie na niego pozwolić. Polak tym samym musi pracować 4,84 raza dłużej, żeby kupić to samo urządzenia (z tą różnica, że iPhone'y Pro w Stanach Zjednoczonych od roku mają antenę 5G mmWave, ale za to nowy iPhone nie ma tacki na kartę SIM).

Co przy tym ciekawe, Stany Zjednoczone nie są krajem, w którym na iPhone'a 14 Pro pracuje się najkrócej. Z państw wymienionych w zestawieniu na czele znalazła się Szwajcaria, gdzie trzeba pracować jedynie 4,6 dnia, czyli niecały tydzień. Nieźle jest również w Australii, gdzie wystarczy 6,1 dnia pracy, by kupić najnowszy model smartfona od Apple'a.

Ile trzeba pracować, żeby kupić iPhone'a 14 Pro? class="wp-image-2398857"
Ile trzeba pracować, żeby kupić iPhone'a 14 Pro?
źródło: Picodi.com

A ile trzeba pracować na iPhone'a 14 Pro w innych krajach?

REKLAMA

Na liście znalazło się 46 państw, a Polska trafiła na 13 lokatę, ale przy posortowaniu jej od największej wartości. Mniej czasu w pracy, by kupić ten telefon, muszą spędzić między innymi Niemcy (10,4 dnia), Szwedzi (11 dni), Japończycy (11,9 dnia), Hiszpanie i Estończycy (21 dni) oraz Chińczycy (22 dni).

Na pocieszenie warto dodać, że z nami nie jest jeszcze tak najgorzej. W rankingu gorzej wypadają od nas choćby Grecy (30,3 dnia) i Tajlandczycy (48,7 dnia), a niechybny rekord należy do Turcji, gdzie szaleje inflacja na niespotykaną dotąd skalę (146,7 dnia).

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA