Cztery rzeczy, których nie ma iPhone 14 za 5199 zł
Może i jest drogi, ale przynajmniej nie ma w nim nic nowego. iPhone 14 odstaje od konkurencji tak straszliwie, że w tej cenie wygląda na nieśmieszny żart. Oto najważniejsze rzeczy, których zabrakło.
Apple wczoraj zaprezentował swoje nowe smartfony, zegarki i słuchawki. Wszystkiego o nowych produktach dowiecie się z tekstów na Spider’s Web:
- Trzy lata czekania po nic. Apple AirPods Pro 2 to żenada
- iPhone 14 i iPhone 14 Plus: takie są nowe tańsze iPhone'y
- iPhone 14 Pro i iPhone 14 Pro Max coraz badziej "Pro". Brak notcha to najmniej istotna nowość
- Apple Watch Series 8 już oficjalnie. Pokazuje dni płodne i wykrywa wypadek samochodowy
- Oto Apple Watch Ultra. Największy zegarek w historii Apple
O ile iPhone 14 Pro oferuje całkiem sporo usprawnień względem poprzedniej generacji, tak iPhone 14 jest w istocie… iPhone’em 13, z nieco zmienionym układem aparatów i ceną wyższą aż o 1000 zł niż rok temu. I mimo tego, że patrzymy na telefon kosztujący 5199 zł, zabrakło w nim kilka kluczowych elementów.
iPhone 14 - czego zabrakło?
Przede wszystkim - iPhone 14 nie ma ekranu z szybkim odświeżaniem. Podczas gdy nawet najtańsze smartfony z Androidem oferują dziś ekrany 90 Hz, większość telefonów konkurencji ma 120 Hz, a niektóre sięgają nawet 144/165 Hz, iPhone 14 nadal trzyma się 60 Hz.
Oczywiście można bronić tej decyzji, mówiąc, że iOS jest na tyle płynnym systemem, że nikt różnicy nie zauważy, ale to wierutna bzdura, która jest nie do wybronienia w 2022 r. Różnicę między 60 a 120 Hz widać gołym okiem, a percepcja płynności urządzenia jest nieporównywalnie wyższa, gdy mamy ekran z wysoką częstotliwością odświeżania. Tego braku nie da się w żaden sposób usprawiedliwić, zwłaszcza w tej cenie.
iPhone 14 nie oferuje też żadnej formy szybkiego ładowania. Smartfon możemy naładować ładowarką o mocy max 20W (lub wyższej), ale tempo ładowania i tak zostanie zablokowane do szybkości pozwalającej naładować telefon do połowy mniej więcej w 30 minut. Również ładowanie bezprzewodowe nie należy do najszybszych, bo mówimy tylko o 15W mocy.
Spośród wszystkich rywali tylko Samsung trzyma się równie słabych ładowarek; reszta konkurencji oferuje ładowanie 3- a nawet 5-krotnie szybsze (i trzykrotnie szybsze ładowanie bezprzewodowe), do tego dorzucając odpowiednią ładowarkę do zestawu. Bo przecież w pudełku z telefonem za 5199 zł ładowarki nie znajdziemy.
iPhone 14 nie ma też obiektywu telefoto, podobnie jak modele z poprzednich lat. Nie spodziewaliśmy się niczego innego, ale i tak w cenie 5199 zł ten brak kole w oczy z dużą mocą. Tym bardziej, że najtańszy z nowych smartfonów Apple’a nadal trzyma się matrycy 12 Mpix (modele Pro otrzymały matrycę 48 Mpix), więc nie możemy nawet liczyć na porządny zoom cyfrowy, bo nawet próba niewielkiego przybliżenia obrazu na tak małym aparacie kończy się wyraźną utratą jakości.
W końcu mamy też braki na froncie łączności, do tego trudne do wyjaśnienia. Wydawać by się mogło, że skoro w trzewiach nowego telefonu pracuje ten sam SoC co rok temu (Apple A15 Bionic), to wszystkie parametry pozostaną niezmienione, a jednak z jakiegoś powodu moduł Bluetooth doczekał się usprawnienia do wersji 5.3 (względem 5.0 w zeszłorocznych modelach), lecz usprawnienia nie doczekało się Wi-Fi, które nadal pracuje w standardzie 802.11ax, nie oferując łączności Wi-Fi 6E.
A to oznacza, że kosztujący 5199 zł iPhone 14 nadal będzie sprawiał te same problemy z łącznością, co poprzednie modele, bo trzeba przypomnieć, że iPhone 13 Pro oferuje najwolniejsze połączenie sieciowe spośród wszystkich smartfonów ze zbliżonej półki cenowej.
Apple nadal stroni też od kodeka Bluetooth, pozwalającego przesyłać dźwięk w formacie bezstratnym. Pozostaje mieć nadzieję, że BT 5.3 przynajmniej poprawi jakość połączenia z akcesoriami, bo tu również Apple na tle rywali wypada dość dramatycznie.
Czy iPhone 14 będzie dobrym smartfonem? Z całą pewnością, bo iPhone 13 też nim był. Jednak w cenie, którą Apple życzy sobie za niego w Polsce, to propozycja absolutnie niewarta rozważenia. Podwyżka o 1000 zł nie ma najmniejszego przełożenia na jakość produktu, więc nawet jeśli nowy iPhone okaże się dobry, to w kategorii cena/jakość już dziś zasługuje na najniższe możliwe noty.