Satelity widzą coś niepokojącego na Antarktydzie. Kontynent się zmienia
Czy Antarktyda straciła zdolność do odbudowy lodu? Nowe dane satelitarne niepokoją, szczególnie specjalistów.

Zimowy szczyt pokrywy lodowej wokół Antarktydy osiągnął w tym roku wyjątkowo niski poziom – tylko 2 razy w historii satelitarnych pomiarów odnotowano mniej lodu. Obserwacje NASA pokazują, że zasięg antarktycznego lodu morskiego spadł poniżej długoterminowej średniej o setki tysięcy km2. Czy mamy do czynienia z chwilowym odchyleniem, czy trwałym przełamaniem klimatycznej równowagi?
Antarktyda w nowym świetle. Dosłownie
Na opublikowanym przez NASA zdjęciu satelitarnym granice lodu morskiego wokół Antarktydy wyznacza żółta linia, pokazująca, jak daleko zwykle sięgała pokrywa lodowa o tej porze roku. Jak podaje Space.com, tym razem, we wrześniu 2025 r., rzeczywisty zasięg lodu był znacznie mniejszy, bo wyniósł zaledwie 17,81 mln km2, co oznacza trzeci najniższy zimowy poziom w 47-letniej historii pomiarów. Dla porównania: średnia z lat 1981-2010 była o niemal 900 tys. km2 wyższa.

To ogromna różnica, która na mapie wydaje się jeszcze bardziej dramatyczna. Lód wycofał się z wielu obszarów przybrzeżnych, odsłaniając tym samym otwarte morze tam, gdzie zwykle panowała zima w pełni.
Dlaczego lód morski na Antarktydzie ma znaczenie dla nas wszystkich?
W przeciwieństwie do Arktyki, która jest oceanem otoczonym lądem, Antarktyda to kontynent otoczony oceanem. Ten układ geograficzny sprawia, że lód morski może swobodnie rozszerzać się zimą i kurczyć latem, co prowadzi do jednej z najbardziej dynamicznych zmian sezonowych na całej planecie.
Choć ten lód nie podnosi poziomu mórz bezpośrednio (bo unosi się na wodzie), jego rola w regulowaniu klimatu jest nie do przecenienia. Biała pokrywa lodowa odbija światło słoneczne, pomagając tym samym chłodzić naszą planetę. Jej zanik oznacza pochłanianie większej ilości ciepła przez ciemną powierzchnię oceanu. To z kolei może wpływać na globalne prądy morskie, atmosferyczne wzorce pogodowe i całe ekosystemy.
Zmiana klimatu czy naturalna zmienność?
Choć spadek lodu wygląda dramatycznie, naukowcy podkreślają, że klimat Antarktydy rządzi się złożonymi mechanizmami. Na zasięg lodu wpływają m.in. temperatury wód oceanicznych, zmiany w cyrkulacji atmosferycznej, kierunki wiatrów i zjawiska naturalne takie jak El Nino, czyli zjawisko meteorologiczne wynikające ze zmian w zachowaniu wiatrów i temperaturach powierzchni oceanu nad tropikalnym Pacyfikiem.
Co więcej, przez wiele lat Antarktyda nie podążała za trendami z Arktyki – tam zasięg lodu systematycznie malał, a tu długo utrzymywał się na poziomie średnim lub powyżej średniej. Wszystko zmieniło się po 2016 r., kiedy rozpoczęła się seria rekordowo niskich pomiarów. Obecne dane potwierdzają, że ten trend nie był wyjątkiem, lecz może być oznaką głębszego przełomu.
Czy to koniec lodu, jaki znamy?
Pokrywa lodowa wokół Antarktydy kurczy się w sposób, którego wcześniej nie obserwowano. Jeśli obecne trendy się utrzymają, może to zwiastować trwałe przekształcenie jednego z najważniejszych systemów klimatycznych na Ziemi. A to z kolei przełoży się na kolejne łańcuchy zależności: zmiany w prądach oceanicznych, przyspieszenie ocieplenia, a nawet lokalne zmiany pogody na całym południowym globie. Czy to zatem chwilowe tąpnięcie, czy początek nowej epoki bez lodu? Naukowcy nadal analizują dane, ale natura już daje nam wyraźne sygnały.
Przeczytaj także:
*Źródło zdjęcia wprowadzającego: earthobservatory.nasa.gov







































