Iryda+ zapoluje na ruskie drony. Polski dron obroni nasze osiedla
Na współczesnym polu walki królem nieba są dzisiaj tanie drony, które rojami zalewają linie frontu i jego zaplecze. Jak się przed tym bronić, nie bankrutując? Polska odpowiedź brzmi: Iryda+. To bezzałogowy myśliwiec, który ma polować na inne drony.

Wojny ostatniej dekady, a w tym szczególnie wojna na Ukrainie pokazały, że drony stały się podstawowym narzędziem współczesnego pola walki. Masowa produkcja, ataki rojami, duży zasięg, niskobudżetowe konstrukcje i zdolność do przenoszenia dużych ładunków wybuchowych sprawiły, że klasyczne systemy obrony przeciwlotniczej stają się niewystarczające.
Rosja bez przerwy terroryzuje ukraińskie miasta, a wtargnięcie rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną we wrześniu 2025 r. pokazało, że i my powinniśmy poważnie myśleć o obronie naszych osiedli, fabryk i infrastruktury krytycznej.
Odpowiedzią na te wyzwania ma być projekt Iryda+, za który odpowiada konsorcjum pod przewodnictwem firmy MBF Group S.A.
Latający snajper made in Poland
Istotą koncepcji projektu Iryda+ jest stworzenie bezzałogowego samolotu myśliwskiego do zniszczenia dowolnego drona, od klasy mini po drony taktyczne oraz amunicję krążącą. Tak brzmią suche zapowiedzi inżynierów. W praktyce ma to być latający myśliwy, który poluje na drony. I nie ważne, czy będzie to dron obserwacyjny, czy uderzeniowy, czy będzie leciał sam, czy też w roju. Iryda+ ma dosłownie czyścić niebo.
Założenia techniczne przewidują prędkość maksymalną/pościgową drona Iryda+ na poziomie 250–280 km/h. Iryda+ ma mieć przy tym mieć zapas paliwa, który pozwoliłby krążyć w powietrzu w poszukiwaniu celów przez nawet 10 godz.
Najciekawszą i najoryginalniejszą częścią systemu miałoby być uzbrojenie (karabinek kal. 7,62 mm) umieszczone w gondoli, która przypomina gondole strzelców pokładowych w alianckich bombowcach z okresu II Wojny Światowej.
Gondola ma się obracać w 360 stopniach, a za celowanie odpowiadać będzie system TAS (Target–Aim–Shot) wspierany sztuczną inteligencją.
To połączenie tradycyjnych sposobu walki lotniczej z nowoczesną automatyką pozwala stworzyć system efektywny kosztowo, a jednocześnie niezwykle skuteczny. Konflikt na Ukrainie pokazał, że skuteczna obrona powietrzna wymaga elastycznych i mobilnych rozwiązań. Iryda+ znajdzie zastosowanie w ochronie granic, zabezpieczeniu infrastruktury krytycznej, ochronie stanowisk dowodzenia i węzłów łączności - podaje w komunikacie MBF Group S.A.
Ekonomia wojny jest bezlitosna
Jednym z najważniejszych atutów projektu Iryda+ ma być ekonomika. Dziś do zestrzelenia taniego drona o wartości kilku tysięcy dolarów często wykorzystuje się rakiety, których koszt jednostkowy przekracza milion dolarów. Z dokładnie taką sytuacją mieliśmy do czynienia w Polsce we wrześniu 2025 r. Zdarza się, że przeciwko imitacjom dronów podrywane są samoloty bojowe, takie jak F-16 czy F-35, generując olbrzymie koszty operacyjne, logistyczne oraz ryzyko wypadku dla pilotów.
Przykłady z wojny na Ukrainie doskonale ilustrują tę dysproporcję: tanie rosyjskie lotnicze środki uderzeniowe i drony-kamikadze pojawiają się masowo, podczas gdy ich zwalczanie bywa realizowane przy użyciu znacznie droższych pocisków i systemów obrony.
Analizy i raporty wskazują, że koszt pojedynczego drona np. odmiany Shahed/Geran to rząd dziesiątek kilkudziesięciu tysięcy dolarów, podczas gdy koszt użytego przeciwko niemu pocisku rakietowego czy wyrzutni może sięgać setek tysięcy, a nawet ponad miliona dolarów.
Iryda+ ma zmienić tę logikę. Zamiast nadwyrężać budżety i zużywać strategiczne zasoby dron ma zaoferować rozwiązanie szybkie, efektywne i przede wszystkim wielokrotnie tańsze w eksploatacji.
Więcej na Spider's Web:
Dronowa drużyna pierścienia
Za projektem Iryda+ stoi konsorcjum kierowane przez MBF Group S.A., które mocno stawia na współpracę nauki z przemysłem. Firma podpisała właśnie umowę o współpracy z Politechniką Warszawską, a dokładniej z Wydziałem Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa, jednym z najlepszych w Polsce ośrodków badających konstrukcje lotnicze i systemy sterowania. Uczelnia ma wspierać projekt w zakresie analiz inżynierskich, testów, prac badawczo-rozwojowych, certyfikacji i oceny technologicznej, zapewniając dostęp do zaplecza laboratoryjnego i infrastruktury badawczej.
Drugim filarem projektu jest podpisana umowa ramowa z firmą Franklin Aircraft Engines Sp. z o.o., spadkobiercą niemal 90-letniego dziedzictwa legendarnej marki Franklin, tworzącej silniki lotnicze. Dzięki temu Iryda+ nie będzie konstrukcją powstającą od zera, lecz maszyną budowaną na doświadczeniu pokoleń inżynierów.
To jednak nie wszystko. Już wcześniej podpisano umowę z Politechniką Lwowską, a we wrześniu 2025 r. z firmą Squadron Sp. z o.o. (ASE Group). Dokument dotyczy rozwoju i wdrażania systemów bezzałogowych, w tym bojowych i antydronowych.
Umowa została zawarta także z firmą PCO S.A. (jest to spółka Polskiej Grupy Zbrojeniowej), a dotyczy ona technologii optoelektronicznych, sensorów, systemów obserwacyjnych i technologii C-UAS (przeciwdronowej). Współpraca umożliwia analizę potencjalnej integracji systemów PCO S.A. z platformami bezzałogowymi.
Polska wchodzi do gry
Rynek systemów antydronowych eksploduje. Według analiz jego wartość wzrośnie do ponad 20 mld dol. w nadchodzących latach. Każde państwo, które myśli o bezpieczeństwie, będzie potrzebować takich rozwiązań.
Polska koncepcja pokazuje, że wyciągnęliśmy wnioski z konfliktów ostatniej dekady. Nie potrzebujemy tylko więcej rakiet. Potrzebujemy mądrych, efektywnych kosztowo narzędzi, które pozwolą nam panować nad niebem pełnym tanich, latających zagrożeń.
Jeśli projekt Iryda+ wyjdzie poza ideę i nabierze realnych kształtów może być przydatnym narzędziem do obrony polskiego nieba.







































