Wiadomo, kiedy dotrą do nas wiadomości od obcych. Naukowcy wyliczyli, ile jeszcze poczekamy na pocztówkę z obcych planet
Nie mam dobrych wiadomości dla wszystkich miłośników astronomii, którzy z niecierpliwością oczekują na odebranie przez astronomów sygnału od obcej cywilizacji. Naukowcy z Chin przekonują, że musimy się uzbroić w cierpliwość.
Pytanie o to, czy jesteśmy sami we wszechświecie zadawane jest odkąd człowiek zorientował się, że nocne niebo nie jest tylko ładną, pikowaną zasłoną, ale jest okazją do spojrzenia na odległy wszechświat. Wraz z rozwojem nauki na przestrzeni tysiącleci człowiek dowiedział się, że centrum wszechświata nie jest ani Ziemia, ani Słońce, ani nawet nasza Galaktyka. Wszechświat rósł nam w oczach. Mimo to, kiedy już ludzie uświadomili sobie, że we wszechświecie są miliardy gwiazd takich jak Słońce i zapewne setki miliardów planet, pojawiło się niepokojące pytanie: gdzie są wszyscy inni. Intuicja podpowiada, że skoro na Ziemi powstało życie, to pewnie gdzie indziej też powinno powstać. Jeżeli planet we wszechświecie jest tak dużo, to na części z nich też powinno istnieć życie, a na części z tych planet powinno istnieć życie cywilizowane. Dlaczego zatem tylko my latamy w kosmos, tylko my emitujemy sygnały w przestrzeń kosmiczną, a nikt inny tego nie robi.
Zaledwie 50 lat temu (czymże to jest w stosunku do wieku wszechświata wynoszącego 13 700 000 000 lat) Francis Drake spróbował w ramach swoistego eksperymentu myślowego ustalić ile we wszechświecie może istnieć zdolnych do komunikacji cywilizacji. Problem jednak w tym, że nie znamy wielu zmiennych występujących w opracowanym przez niego równaniu Drake’a. Możemy jedynie szacować wartość takich czynników jak historia powstawania gwiazd w galaktyce, rozkład metaliczności gwiazd czy liczbę planet okrążających je w ekosferze.
Ile trzeba czekać na kartkę od obcych?
Naukowcy z Chin postanowili ograniczyć nieco równanie Drake’a i sprawdzić prawdopodobieństwo powstawania zdolnych do komunikacji cywilizacji żyjących na planetach podobnych do Ziemi występujących w ekosferach swoich gwiazd. Na tej podstawie badacze spróbowali ocenić, czy i kiedy możemy się spodziewać wiadomości od obcych.
Ze swoich obliczeń naukowcy wyprowadzili kilka bardziej lub mniej optymistycznych scenariuszy. W optymistycznym scenariuszu założono, że zdolna do komunikacji cywilizacja może powstać już po 25 proc. długości życia gwiazdy, a szansa na powstanie życia, z którego z czasem powstanie zaawansowana cywilizacja wynosi 0,1 proc. Gdyby tak faktycznie było, w naszej galaktyce mogłoby istnieć ponad 42 000 cywilizacji. W takim przypadku oczekiwanie na pierwszy sygnał od obcej cywilizacji nie powinno trwać dłużej niż 2000 lat od momentu, w którym ziemska cywilizacja posiadła zdolność rejestrowania sygnałów z kosmosu (czyli mniej więcej teraz).
W pesymistycznym scenariuszu przyjęto inne wartości: zaawansowana cywilizacja powstaje dopiero po upływie 75 proc. życia gwiazdy, a szansa na powstanie na planecie znajdującej się w jej ekosferze życia, z którego czasem wyewoluuje zaawansowana cywilizacja wynosi 0,001 proc. W takim przypadku w naszej galaktyce znajdziemy zaledwie 111 cywilizacji. To z kolei oznacza, że na pierwszą pocztówkę od obcych możemy czekać jeszcze… czterysta tysięcy lat.
Oczywiście powyższe badania wcale nie są dużo bardziej szczegółowe od pierwszych rozwiązań równania Drake’a. W podsumowaniu swojego artykułu naukowcy wskazują na dodatkowe zmienne, które powinno się uwzględnić w tego typu szacunkach. Rozwój wiedzy astronomicznej wskazuje aktualnie, że zmiennych jest więcej niż sądzono. Pierwotnie sądzono, że do istnienia zaawansowanej cywilizacji potrzebna jest planeta skalista krążąca w takiej odległości od gwiazdy, aby na jej powierzchni istniała woda w stanie ciekłym. Ostatnie dekady jednak wskazują, że mogą istnieć takie globy jak Tytan, na których przynajmniej w teorii może istnieć życie oparte na czymś innym niż woda (ciekłe węglowodory), albo i takie globy jak Europa czy Enceladus, na których wody nie ma na powierzchni, ale jest jej mnóstwo pod skorupą lodową.
Co więcej, zaawansowane cywilizacje mogą ograniczać czas swojego istnienia. Wystarczy spojrzeć na to co się dzieje na Ziemi - z jednej strony mamy rozwój technologii kosmicznych pozwalających nam wydostać się na inne planety, a z drugiej mamy wciąż prymitywnych przedstawicieli gatunku, którzy mogą dla doraźnych albo wyimaginowanych celów doprowadzić do zagłady całej cywilizacji, tym samym wymazując ją z katalogu potencjalnych „rozmówców”.
W końcu pozostaje kwestia samej komunikacji. Jak przypominają autorzy artykułu, w 1974 r. z okazji otwarcia Obserwatorium Arecibo wyemitowano trwający 169 sekund sygnał w kierunku gromady kulistej M13 odległej od nas o 25 000 lat świetlnych. Nawet gdyby za 25 000 lat w M13 istniała zaawansowana cywilizacja, mogłaby nie usłyszeć naszej wiadomości. Sygnał bowiem słabnie wraz z odległością i po pokonaniu 25 000 lat świetlnych sygnał, który na Ziemi miał moc 450 kW będzie na tyle słaby, że owa cywilizacja musiałaby posiadać instrumenty o czułości 21 razy wyższej od wykorzystywanej przez nas do poszukiwania obcych cywilizacji sieci teleskopów Allen Telescope Array. Gdyby taki sam sygnał, o takiej samej mocy dotarł do nas dzisiaj, nasze instrumenty by go nie zarejestrowały.
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej informacji. Wiadomość z Arecibo wysłaliśmy w kierunku gromady M13, a więc poleciała ona tylko w jednym kierunku. Cywilizacja znajdująca się po przeciwnej stronie nieba, nawet tysiąc razy bliżej by tej wiadomości nie otrzymała. Aby zatem otrzymać wiadomość z kosmosu, trzeba znaleźć się przypadkiem w tej części nieba, w którą obcy będą emitować sygnał.
Biorąc wszystkie powyższe pod uwagę, zaczynam rozumieć dlaczego nic jeszcze nie usłyszeliśmy. Jakby nie patrzeć, w skali kosmosu dopiero przed chwilą włączyliśmy nasłuch i może jeszcze trochę potrwać zanim przypadkiem natrafimy na jakikolwiek sztuczny sygnał. Obawiam się, że 2000 lat to i tak zbyt optymistyczna prognoza.