Szukaliśmy obcych cywilizacji nie tam, gdzie trzeba. Naukowcy mają pomysł na rozwiązanie paradoksu Fermiego
W 1950 r. Enrico Fermi zwrócił uwagę na pewną sprzeczność: z jednej strony wszystko wskazuje na to, że we wszechświecie istnieje mrowie różnych cywilizacji, z drugiej nie udało nam się dotąd znaleźć żadnych śladów jakiegokolwiek życia poza Ziemią. Być może naukowcy właśnie znaleźli wyjaśnienie tego pozornego paradoksu.
Gdzie oni są?
Takie samo pytanie jak Fermi można sobie zadać, spoglądając w czerń nocnego nieba. To pytanie jest szczególnie istotne ostatnimi laty, kiedy okazało się, że planet we wszechświecie jest całe mnóstwo. W 1950 r. naukowcy jedynie mogli teoretyzować o potencjalnym istnieniu innych planet, które mogłyby krążyć wokół innych gwiazd. W 2021 r. znamy już ponad 4000 planet pozasłonecznych i kolejne pojawiają się w katalogach niemal co kilka dni. Miejsca na życie we wszechświecie jest więc całkiem sporo.
Jak zauważa Alan Stern, planetolog z SwRI, ostatnie dwie dekady przyniosły jeszcze jedną ważną informację, którą często się pomija w rozważaniach na temat tego gdzie kryje się życie we wszechświecie.
Globy z oceanami podpowierzchniowymi (IWOW)
IWOW to skrót od angielskiego Interior Water Ocean Worlds, czyli światów z oceanami ciekłej wody skrytymi pod lodowo-skalnymi powierzchniami. Od wielu lat wiadomo, że jeżeli gdziekolwiek w Układzie Słonecznym znajdziemy jeszcze ślady jakiegoś życia, to będzie to albo powierzchnia Marsa, albo podpowierzchniowe oceany we wnętrzu takich obiektów jak Europa, Ganimedes - księżyce Jowisza, Enceladus, Tytan - księżyce Saturna, czy w końcu Pluton.
Szukając planet przyjaznych dla życia, astronomowie poszukują zwykle planet krążących wokół swoich gwiazd w odpowiednich odległościach, w tzw. ekosferze gwiazdy, czyli w takim przedziale odległości od gwiazdy, w jakim na powierzchni skalistej planety może istnieć woda w stanie ciekłym. W przypadku Słońca taka ekosfera rozciąga się mniej więcej od orbity Wenus, przez orbitę Ziemi po orbitę Marsa. Wszędzie bliżej i dalej od gwiazdy raczej ciekłej wody na powierzchni nie znajdziemy.
Jak zauważa jednak Stern, to ograniczenie nie dotyczy podpowierzchniowych oceanów, w których także mogą panować idealne warunki do powstania życia. Mars, znajdujący się na zewnętrznej granicy ekosfery Słońca, oddalony jest od niego o 228 mln km. Gdy jednak spojrzymy na globy z podpowierzchniowymi oceanami w naszym układzie planetarnym, to znajdziemy je znacznie dalej. Europa i Ganimedes znajdują się ponad trzy razy dalej - 778 mln km od Słońca, Enceladus, z którego tryskają fontanny wody - 1,43 mld km od Słońca, a Pluton - ponad 5 mld km od Słońca.
Schowali się w podpowierzchniowym oceanie?
Wystarczy zatem teraz pomyśleć, ile planet wstępnie odrzucono jako miejsce, w którym mogłoby istnieć życie, ze względu na ich nieodpowiednią odległość od gwiazdy macierzystej. Gdyby jednak wokół tych planet krążyły księżyce z podpowierzchniowymi oceanami, to miejsca na życia we wszechświecie robi się nagle znacznie więcej.
Warto tutaj zauważyć, że środowisko podpowierzchniowego oceanu może być nawet bardziej przyjazne dla życia niż ziemskie. Jakby nie patrzeć, jest ono chronione przez grubą skorupę lodową zarówno przed meteoroidami, które mogłyby prowadzić do zagłady, ale także przed promieniowaniem kosmicznym, wahaniami temperatury atmosfery, koronalnymi wyrzutami masy z gwiazdy macierzystej czy wybuchami pobliskich supernowych.
Można zatem pomyśleć, że życia we wszechświecie faktycznie może być mnóstwo, nawet inteligentnego, ale jest ono na stałe schowane pod lodowymi skorupami o grubości kilkudziesięciu czy kilkuset kilometrów, przez co ani ono nie wygląda na zewnątrz, ani za bardzo my nie możemy go usłyszeć. Pytanie tylko, jak tę tezę potwierdzić?