REKLAMA

Spojrzałem na zegarek i zdziwiłem się własnym zaskoczeniem. Niespodziewana zaleta zmiany czasu

Z roku na rok zaskoczenie, że to już jest coraz większe. Niby od tygodni media przypominały, kiedy wypada zmiana czasu, ale i tak nadejście tego momentu wprawia mnie w zdziwienie.

Spojrzałem na zegarek i zdziwiłem się własnym zaskoczeniem. Oto niespodziewana zaleta zmiany czasu
REKLAMA

Przesunięcie wskazówek jest w końcu nie tylko zapowiedzią nieuchronnych krótkich dni, szarych i mimo wszystko przygnębiających, ale przede wszystkim ogłoszeniem, że rok zmierza ku końcowi. Już tylko 1 listopada. Ani się obejrzymy, a zaraz potem będą święta, sylwester i nowy rok. Kiedy to wszystko minęło? Dlaczego tak szybko?

REKLAMA

Mój dziadek powtarzał, że zaczyna się to czuć po trzydziestce. Nagle lata zaczynają gnać w nieprawdopodobnym tempie. Im dalej jestem od tej granicy, tym bardziej mam wrażenie, że obserwacja (przepowiednia?) się spełnia.

Z drugiej strony podobne odczucia mają osoby, którym do trzydziestki jeszcze trochę zostało. Słyszę to coraz częściej - jak to, już koniec października, zaraz listopad?! Przecież dopiero co było lato, niemożliwe.

Może dziadkową refleksję trzeba po prostu zaktualizować i dziś tą smutną bramą, za którą nie ma już odwrotu, jest dwudziestka. Ewentualnie możemy spotkać się w połowie drogi i ustalić, że od 25 roku życia następuje przyspieszenie. Miałoby to sens, wszak nasze czasy charakteryzują się ogromnym, nieludzkim wręcz tempem. To wyświechtany banał, ale nie można od niego uciec, skoro faktycznie tak jest - o sensacyjnym wydarzeniu z rana, które miało zmienić wszystko, wieczorem już nikt nie pamięta. Żyjemy w epoce nadmiaru, przepychu, gonitwy, więc nic dziwnego, że wszystko się zlewa. Tęskni się nie za tym, co było 20 lat temu, a tym, co skończyło się w zasadzie przed chwilą.

Dlatego na ostatnią zmianę czasu spojrzałem trochę inaczej - z pewną ulgą, że jeszcze są rzeczy stałe i niezmienne. Kiedyś buńczucznie twierdziłem, że nie ma co poświęcać wskazówkom tyle uwagi, skoro cały proces odbywa się automatycznie, a my wstajemy i godziny są już właściwe. Owszem, kiedyś było to wydarzenie, bo samemu trzeba było dokonać modyfikacji, ale kiedy wszystko dzieje się w tle – co za różnica? Oczywiście organizmu nie da się oszukać, a ja dziwnym trafem od momentu próby zlekceważenia zegara biologicznego odczuwam zmianę czasu boleśniej i przez kilka dni jestem nieswój.

Na dodatek to wcale nie tak, że wszystko dzieje się samo, w tle i bez naszej reakcji

Zawsze znajdzie się ten jeden zegarek, który trzeba przestawić samemu. Jak nie w piekarniku, to w samochodzie. A jeżeli nawet dom jest w całości cyfrowy to przecież i tak gdzieś można natknąć się na starą nieaktualną godzinę, co z kolei wywoła chwilowy, ale jednak zamęt. To w końcu która jest?!

Na konsekwencje zmian natkniemy się w końcu wyglądając przez okno i zaskoczy nas własne zdziwienie spowodowane, że o 16:00 jest już ciemno. Wiadomo, że jest ciemno, bo tak miało być i tak zawsze jest po zmianie czasu z letniego na zimowy, ale mimo wszystko przez najbliższe dni będzie to sensacją oraz odkryciem, jakbyśmy przechodzili przez to po raz pierwszy.

Bawią mnie te filmiki na TikToku czy memy, które z sympatią opisują nadchodzące chwile, gdy z niedowierzaniem będziemy zerkać na zegarek i przeliczać, jaka byłaby godzina na stare. Jeszcze do niedawna te zwyczaje były znakiem rozpoznawczym starszych pokoleń, ale teraz nie oswajamy już tych zachowań, ale bierzemy jako swoje bez żadnych kompleksów. Tak, to my, to o nas, i nie mamy się czego wstydzić. Przejęliśmy pałeczkę w sztafecie. Pewne rzeczy są niezmienne.

Ta chwila refleksji, że na stare byłaby 17:00 i moment zatrzymania się przed oknem są cenniejsze niż może się wydawać

Właśnie tego nam brakuje i właśnie dlatego narasta poczucie, że każdy rok mija coraz szybciej. Dziś wszystko nas rozprasza, jest chwilowe i szybko się ulatnia: news, moda, pogląd, hit na platformie streamingowej. "W świecie oplecionym mediami społecznościowymi nasza uwaga stała się nowym surowcem, który firmy technologiczne konwertują na miliardy dolarów" - pisał na łamach Spider's Web Kamil Fejfer. Brakuje uwagi, dlatego momenty, kiedy poświęcamy ją na kontemplacje zwykłej codzienności to ogromne wydarzenie. Zmiana czasu powinna być więc zachętą, aby skupiać się częściej i bardziej, nawet na pozornie nieistotnych zdarzeniach.

„Kto pije herbatę z kubka, nie wie, co to przemijanie” – pisała Jolanta Brach-Czaina w „Błonach umysłu”. Picie z kubka dobrze pasuje do szybkich czasów: „nieabsorbujący kształt naczynia dobrze służy ludziom zaaferowanym, którzy pijąc herbatę, myślą o czymś innym”. Co innego filiżanka – trzeba poświęcić jej uwagę, skupić się, odpowiednio chwycić i skoncentrować się na tym, by nie rozlać. Picie z filiżanki to „zdarzenie szczególne, wyjęte z biegu potoczności”, w trakcie którego koncentrujemy się tylko na tej chwili. Podobnie, mam wrażenie, jest teraz, w tych krótkich chwilach zadumy, że czas szybko mija, a przecież jeszcze wczoraj było tak jasno!

Momenty „bezruchu, przyczajenia, znieruchomienia” są zdaniem Brach-Czainy warte pielęgnacji. Tym bardziej że o nie tak trudno, a przez ich brak i rozproszenie uwagi każdy kolejny rok wydaje się coraz krótszy. Trzeba więc próbować zatrzymać się i skupiać się bardziej, do czego jak się okazuje zmiana czasu jest dobrą okazją.  

REKLAMA

Więcej o tym jak technologia wpływa na nasze mózgi przeczytasz na Spider`s Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA