Pokazali, że fotowoltaikę można zamontować wszędzie. Przegląd najdziwniejszych lokalizacji
Chcąc produkować jak najwięcej prądu ze słońca trzeba postawić na kreatywność. Dachy? Wiadomo, oczywista sprawa podobnie jak łąki i pola. Ściany i balkony? Coraz częściej, ale to za mało, a poza tym... brzydko. Panele trafiają więc w naprawdę nietypowe miejsca.
Niedawno na Spider’s Web pisaliśmy o technologii, która zamienia podkłady kolejowe w fotowoltaikę. Projekt wydaje się być tak logiczny, że bardziej wręcz się nie da. W końcu tory ciągną się tysiącami kilometrów, a na dobrą sprawę przez długi czas są niewykorzystane. Wystarczy więc pomiędzy wcisnąć niewielkie panele i niech każdy z nich pochłania światło. Grosz do grosza, a zielony prąd się uzbiera. Przynajmniej w teorii, bo póki co jesteśmy na etapie testów. Choć te wypadły obiecująco.
Kolej flirtuje z fotowoltaiką na różne sposoby i to nawet w Polsce. Panele na przystankach czy na terenach należących do kolejowych spółek nie dziwią, ale polscy naukowcy chcą pójść dalej i zamontować je na pociągach. Wygrali nawet konkurs organizowany przez PKP Intercity. Zapowiedziano testy, a my czekamy na pierwsze wyniki eksperymentu.
Podobny przeprowadzono w Poznaniu na tramwajach. Próby zaczęły się rok temu. Póki co MPK Poznań nie pochwaliło się rezultatami. Nie słychać też o kontynuacji czy rozszerzeniu przedsięwzięcia, więc być może wyniki nie były zadowalające. Dwa lata temu zainteresowanie wykazywał też Olsztyn, ale na gdybaniu się skończyło.
Jak nie pociąg to… rower
Norweska firma chce wypuścić na rynek elektryczny rower cargo. Ma to sens: elektryk potrzebuje zasilania, a dostawczak ma przecież miejsce na panel fotowoltaiczny. Można więc jeździć i „pobierać” energię ze słońca, zarówno z góry jak i boku – bo tak przymocowano panele na przyczepce. Łączny zasięg akumulatora wynosi 60 km, a kilka godzin jazdy na słońcu ma wystarczyć do podładowania. Perpetuum mobile?
Podobny projekt przedstawili rodzimi naukowcy z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Stworzyli „normalny” rower elektryczny napędzany energią ze słońca. Chociaż z tym „normalny” nie przesadzajmy, bo to jednoślad z… dachem. To właśnie na nim znalazły się panele niezbędne do produkcji prądu.
Jeśli założymy panel fotowoltaiczny, to tym rowerem można przejechać Saharę wzdłuż i wszerz bez ładowania akumulatora – opowiadał TVP Bydgoszcz dr hab. inż. Marek Macko, prorektor ds. rozwoju i współpracy UKW.
Więcej o fotowoltaice przeczytasz na Spider`s Web:
Pojazd nie powstał jednak po to, aby móc podbijać pustynię. Jak tłumaczyli projektanci w rozmowie z expressbydgoski.pl rower miałby ułatwić przemieszczanie się przede wszystkim pracownikom administracji uczelni między obiektami zlokalizowanymi w centrum miasta, w promieniu 5 km. Dlaczego zwykły rower nie wystarczy? Rzecz jasna się nadaje, ale chodzić miałoby np. o przewożenie dokumentów, więc po co dokładać sobie trudu. A dzięki fotowoltaice oszczędzałoby się na ładowaniu.
Narzekałem ostatnio, że panele fotowoltaiczne wraz z wiatrakami za bardzo ingerują w krajobraz, zabierając cenne zielone tereny i wolne przestrzenie. Dobrym kompromisem jest instalacja paneli na… ekranach akustycznych. Osiąga się podwójną korzyść: chroni mieszkańców przed hałasem, a przy okazji wytwarza prąd bez konieczności „zabierania” ziemi. Odpowiedzialna za inwestycję firma przywołuje przykład Holandii, gdzie jeden kilometr przydrogowej elektrowni solarnej zaspokaja zapotrzebowanie energetyczne ok. 50 gospodarstw domowych.
Jeśli nie łąki i lasy, to może cmentarze. Właśnie we Francji powstaje eksperymentalna instalacja – panele montuje się na specjalnym zadaszeniu, które przy okazji da cień odwiedzającym mogiły. Całkowity koszt inwestycji wynosi 3,35 mln euro i zostanie sfinansowana przez samorząd. Instalacja powinna być gotowa do działania w 2025 r., pozwalając zaoszczędzić mieszkańcom średnio od 150 do 250 euro na rocznym rachunku za energię elektryczną.
Rozejrzeć trzeba się też za terenami poprzemysłowymi czy pokopalnianymi
W Polsce pływająca farma słoneczna ulokowana zostanie na zbiornikach retencyjnych wód odpadowych niedokończonej elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Będzie to największa w kraju i jedna z największych na kontynencie pływająca farma fotowoltaiczna.
W Japonii zrobiono użytek z opuszczonego pola golfowego, a we Francji – z zamkniętego przed laty lotniska. Innym miejscem, w które tchnąć może nowe życie, są… wysypiska śmieci.
Są to miejsca, w których nadal trwa proces przywracania równowagi biologicznej, a jednocześnie są zbyt grząskie, by postawić na nich jakieś większe elementy infrastruktury. Instalacje fotowoltaiczne są tutaj świetnym rozwiązaniem – stosunkowo lekkie i możliwe do przeniesienia w inne miejsce po zakończeniu procesów odnowy zachodzących w glebie. We Francji jest to bardzo popularny sposób zagospodarowania starych wysypisk. Stworzyliśmy takie farmy PV m.in. w Sauvaires czy Lieoux, a w La Grand’Combe postawiliśmy elektrownię w miejscu dawnego wysypiska odpadów kopalnianych
– tłumaczyła Alicja Piątek z Axpo.
Nie da się ukryć – to lepsza lokalizacja niż piękna łąka. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze okien mogących zastąpić panele montowane na ścianach, dzięki którym uniknęlibyśmy takich oto potworków…
Naukowcy z Koreańskiego Instytutu Badań nad Energią (KIER) opracowali półprzezroczyste ogniwa słoneczne na bazie perowskitu, które charakteryzują się rekordową efektywnością konwersji energii na poziomie 21,68 proc. Pozostaje czekać aż taki projekt trafi do sprzedaży.