Żarnowiec. Tu miała powstać pierwsza polska elektrownia jądrowa. Po latach zaniedbań wreszcie popłynie zielona energia
Historia pierwszej polskiej elektrowni jądrowej mającej powstać w Żarnowcu to jakże klasyczna dla nas opowieść o zmarnowanym potencjale i niewykorzystanej szanie. Jeszcze jedna okazja do gdybania: jak wyglądałaby transformacja energetyczna w przypadku doprowadzenia projektu do końca. Odpowiedzi nie poznamy nigdy, ale pocieszać możemy się, że na terenie dawnej elektrowni i tak będzie produkowana czysta i ekologiczna energia.
Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna potwierdziła, że na zbiornikach retencyjnych wód odpadowych niedokończonej elektrowni w Żarnowcu powstanie największa w Polsce, a przy tym jedna z największych w Europie pływających farm fotowoltaicznych.
Już została podpisana umowa pomiędzy PSSE a firmą Antamion na opracowanie dokumentacji technicznej i uzyskanie niezbędnych pozwoleń dla dużej pływającej instalacji fotowoltaicznej o mocy min. 7 MWp.
Przez lata tereny niedokończonej elektrowni w Żarnowcu nie były użytkowane. Jednak dostrzegliśmy w nich potencjał i postanowiliśmy dać im drugie życie, nadając nową rolę niewykorzystywanym dotąd zbiornikom retencyjnym wód opadowych. Pływająca farma fotowoltaiczna to nadal nowatorskie rozwiązanie techniczne. Jeśli nie przykrywa całkowitej powierzchni zbiornika to nie stanowi zagrożenia czy ograniczenia dla biologii i procesów życia w wodzie. Niewątpliwie jest to rozwiązanie wysoce innowacyjne i efektywne energetycznie – panele fotowoltaiczne mają w takim otoczeniu o wiele wyższą sprawność produkcji energii elektrycznej spowodowaną niższą temperaturą pracy i wykorzystują wtórnie światło odbite od zwierciadła wody
– mówi Maciej Kazienko wiceprezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Trudno mimo wszystko mówić o szczęśliwym zakończeniu biorąc pod uwagę, jak wielkim projektem była pierwsza polska elektrownia jądrowa
Dosłownie cały kraj zaangażowany był w budowę, bowiem w produkcję części zaangażowanych było ok. 70 rodzimych producentów. Jak pisał w książce o kulisach powstawania i upadku Żarnowca („Żarnowiec. Sen o polskiej elektrowni jądrowej”) Piotr Wróblewski najniższy poziom jakości każdego z elementów elektrowni jądrowej miał być co najmniej tak wysoki, jak w najlepszych elektrowniach konwencjonalnych. Przemysł w PRL-u nie był gotowy na takie standardy, a może gotowy być nie chciał, bo szybciej i łatwiej szła produkcja na eksport.
Ostatecznie, mimo ambitnych planów, Żarnowiec trochę pozostawiono samemu sobie. Nie pomogły czasy – PRL chylił się ku upadkowi, a elektrownia jądrowa potrzebowała ogromnych środków. Niektórzy zaangażowani w budowę po latach dziwili się, dlaczego władze mimo wszystko nie tupnęły nogą, nie zwróciły uwagę na to, że terminy są przesuwane, a odpowiadający za inwestycję nie radzą sobie z powierzonym zadaniem. Podejrzewano, że władze wojewódzkie wręcz sabotowały działania, utrudniając dostawy zaopatrzenia.
Na Spider's Web piszemy o elektrowniach jądrowych:
- Wstyd, że za największą inwestycję i największą stratę nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Bo albo komuna podjęła złą decyzję o budowie, albo następcy złą decyzję o likwidacji. Nie może być inaczej. A tam przecież poszły miliardy na budowę, których nie odzyskano. Aż trudno sobie to wyobrazić – mówił w książce o Żarnowcu Henryk Torbicki były dyrektor Elektrowni Jądrowej Żarnowiec.
Polscy naukowcy i inżynierowie ulepszali radzieckie rozwiązania. Wcale nie uznawali tamtejszej technologii za tak udaną, jak określali ją Sowieci. Ci zresztą byli urażeni, że Polska przez długi czas nie chciała zakupić reaktora. Ostatecznie trafił do nas ten sam, który został użyty w elektrowni w Finlandii.
Innym pechem Żarnowca był Czarnobyl
Rodzimi naukowcy powtarzali, że zastosowana u nas technologia jest znacznie bezpieczniejsza. Ba, przeprowadzano symulacje, z których wynikało, że popełniono te same błędy co w Czarnobylu, to tragedii by nie doszło. Po prostu reaktor sam by się zatrzymał i wyłączył. Opinia publiczna była jednak nieprzekonana, w szczególności na Pomorzu dochodziło do protestów przeciwko budowie. W 1989 r. podjęto decyzję o wstrzymaniu budowy, rok później Żarnowiec przeszedł w stan likwidacji.
Dziś poparcie dla atomu w naszym kraju jest wysokie. Powrócono również do planów budowy elektrowni – pierwsza w Polsce powstanie na obszarze gminy Choczewo i jej moc wynosić będzie do 3750 MWe. Dobrze też, że i teren po Żarnowcu nie będzie się marnował, jak miało to miejsce przez lata. Chociaż żal za zmarnowaną pracą na pewno pozostanie.
zdjęcie główne: Maksym Boldashev / materiały prasowe