Ulubionego gadżetu szukaj w kuchni. To tam zachodzą potężne zmiany
Wydawać by się mogło, że zaparzenie kawy to żadna filozofia i wszystko już zostało wymyślone. Producenci ekspresów jednak się z tym nie zgadzają i do unikalnego wyglądu stale dorzucają kolejne funkcje.
Jakiś czas temu Paweł Grabowski pisał, że bardziej niż telefony pochłaniają go dziś… odkurzacze. Smartfony są nudne, bo takie same i „urządzenia za 1000 - 1500 zł są absolutnie wystarczające dla każdego przeciętnego użytkownika”, a kupowanie droższych ma sens „tylko wtedy, gdy tego chcemy lub zamierzamy korzystać z nich w sposób intensywny”.
Ta nuda ma swoje zalety, bo idąc do sklepu, mamy gwarancję, że wyjdziemy ze sprzętem, który nas zadowoli, ale kolejne zapowiedzi nowych modeli nie budzą ekscytacji, a raczej rozczarowanie spowodowane brakiem czegoś nowego. To nie przypadek, że jeden z ostatnich pokazów Apple’a Mateusz Nowak podsumował krótko: "zasnąłem na konferencji. Obudźcie mnie za rok".
Emocji można więc szukać w odkurzaczach, jak Paweł, albo w ekspresach do kawy – jak ja. Macham ręką na nowe telefony, mojego snu nie zaburza perspektywa pojawienia się Nintendo Switch 2. Większy ekran czy możliwość korzystania z kontrolera jak z myszki najlepiej tłumaczą, dlaczego topowe sprzęty nie śnią się po nocach.
Inaczej sprawa ma się z ekspresami do kawy
Raz na jakiś czas pojawia się myśl: a może by tak? To duża sztuka, wszak jedną z większych zalet parzenia kawy w domu jest to, że naprawdę nie trzeba być gadżeciarzem, aby szybko osiągnąć zadowalający poziom.
Jasne, porządny młynek to podstawa, ale w kawiarni można poprosić o zmielenie ziaren pod wybraną przez was metodę. Nie będzie miało się wprawdzie pola na eksperymenty – a często nawet drobna zmiana w postaci zmielenia grubiej bądź drobniej wpływa na smak kawy - jednak dobrze zmielona świeża kawa to klucz do sukcesu. Podobnie jak sama woda, więc wystarczy zwykły dzbanek do jej filtracji.
Na domowe sprzęty do parzenia kawy nie trzeba wydawać dużych pieniędzy. Kawiarkę kupimy za ok. 100 zł. Podstawowe sprzęty wprowadzające w świat kawowej alternatywy to jeszcze mniejszy wydatek, bo plastikowy dripper to koszt ok. 30 zł. Do tego dochodzą niedrogie filtry. Przydaje się też waga, ale może być zwykła kuchenna, czy czajnik z wyprofilowaną szyjką, ale na początku obejdzie się i bez tego.
Sprzętem z serii „kup jedno, miej wszystko” jest Aeropress. Strzykawa wydaje się niepozorna, ale za jej pomocą można naprawdę eksperymentować z naparem na różne sposoby, a kosztuje mniej niż 150 zł.
Aeropress to najlepszy dowód na pomysłowe podejście producentów kawowych gadżetów. Z jednej strony podstawowa strzykawa to świetny sprzęt dający mnóstwo możliwości – tak wiele, że organizowane są nawet mistrzostwa świata baristów przygotowujących napar, a w trakcie konkursów wybierane są te najlepsze. Twórcy Aeropressa stworzyli również wersję Go, którą łatwo transportować, ale nie poprzestali na tym. Jest też wariant Go Plus: z kubkiem termicznym. I też ma sens. Niby odgrzewanie kotletów, ale tak, by ułatwić życie i przy okazji uargumentować zakup.
Mam wiele kawowych gadżetów, nie narzekam na swój ekspres ciśnieniowy, a mimo to ochota na kolejny sprzęt co jakiś czas się pojawia. To jednak nie zasługa zwykłego gadżeciarstwa.
Choć bądźmy szczerzy - po części trochę tak. Patrzę na uroczy ekspres Melitta Aromaboy i zachwycam się wyglądem. Czy potrzebuję jeszcze jednego sprzętu, za pomocą którego przygotuję do 300 ml kawy? Niby nie, ale patrząc na tego malucha, pojawiają się wątpliwości.
Moccamaster KBG to w opinii wielu najlepszy zaparzacz, ale przede wszystkim klasyka dobrego wzornictwa. I znowu: rozum jedno, ale serce swoje.
Ekspresy do kawy są jeszcze tym, czym były dawniej discmany – różnorodne, pomysłowe, próbujące przyciągnąć wyglądem, zaskakującym pomysłem. Dlatego nowe telefony tak drażnią, bo upodabniają się do siebie. Styl na kawowym poletku ciągle ma znaczenie. Jest miejsce i na klasykę, jak Moccamaster, ale i na nowoczesny minimalizm, jak w Fellow Aiden.
Idą jednak za tym nowe możliwości ekspresów. Producenci chwalą się precyzyjną kontrolą temperatury czy tym, jak przepuszczana jest woda, by równomiernie opaść na zmielone ziarna. Trochę jak w przypadku odkurzaczy, gdzie dużo uwagi poświęca się na inne szczotki czy technologie związane w wciąganiem brudów.
Może wydawać się to zwykłym chwytem marketingowym, ale to naprawdę ma znaczenie i każdą taką zmianę obserwuję z zaciekawieniem, w przypadku ekspresów czekając na opinie baristów. A oni zwykle mówią wprost: z kolejnymi nowymi sprzętami posuwamy się do przodu, inaczej patrząc na parzenie kawy w domu. I wcale się nie dziwię. Wciąż potrafię być zaskoczonym, jak wiele zmienia inne mielenie, wyższa lub niższa temperatura wody czy nawet to, w jaki sposób polewam ziarna przygotowując kawę w domu alternatywnymi metodami. Deklaracje producentów można więc traktować poważnie i chcieć sprawdzić w praktyce, jak radzi sobie z tym sprzęt.
Nawet w ekspresach do kawy kapsułkowej dużo się dzieje. I chociaż sam byłem przeciwnikiem tej formy parzenia kawy, to za sprawą nowych rozwiązań jestem zaintrygowany zmianami. I tu można eksperymentować z ciśnieniem, temperaturą czy precyzją, jak w przypadku Morning Machine. Outin Nano to z kolei... przenośny ekspres kapsułkowy, choć za jego pomocą można też zaparzyć zmieloną kawę.
Przyzwyczajeni do Androida siłą nie dadzą przyciągnąć się do iOS-ów, a ja mam ochotę opuścić kawową banieczkę i spróbować czegoś nowego.