Cokolwiek przyniesie przyszłość, Microsoft już nie będzie taki jak dziś
Charyzmatyczny ulubieniec fanów Microsoftu rozstaje się z firmą po 19 latach pracy. To on stworzył linię urządzeń Surface, również on prowadził od 2018 r. Windowsa. Teraz trzeba po nim posprzątać.
Panos Panay był na swój sposób prawdziwym skarbem dla Microsoftu. Osobą idealną, by usprawiedliwiać szereg chybionych decyzji Stevena Sinofsky’ego (kto to? w dużym skrócie: możemy mu dziękować za Windowsa 7 i przeklinać za Windowsa 8). Panay okazał się bowiem kimś więcej niż całkiem kompetentnym biznesmenem. Jest ekscentryczny, dziwny, inny. A przez to ciekawy.
Jego karierze w Microsofcie z pewnością pomógł fakt, że to on wspólnie z Sinofskym przekonał zarząd firmy do wejścia w rynek komputerów osobistych w sposób bardziej bezpośredni. Tablety Surface i Surface Pro okazały się innowacyjnym hitem, ratującym nieco wizerunek firmy w obliczu katastrofy, jaką był Windows 8. Pierwsze dwie generacje Surface’ów Pro co prawda sprzedawały się fatalnie, ale tablet Surface Pro 3 okazały się jednymi z najbardziej wpływowych urządzeń w historii Microsoftu. Wyśmiewający swego czasu wysiłki Microsoftu Apple i Google zaczęły pilnie kopiować projekt Surface’a Pro, a Panay ma na swoim koncie stworzenie zupełnie nowej sprzętowej kategorii produktowej. To nie byle osiągnięcie.
Windows i Surface. Najświeższe doniesienia z ostatnich dni:
Panay nie unikał przy tym rozgłosu, będąc twarzą produktów Surface. Miałem okazję uczestniczyć osobiście w dwóch briefingach bezpośrednio prowadzonych przez Panaya, większość pozostałych widziałem w ramach transmisji internetowych. Panay to genialny sprzedawca. Niektórzy prześmiewczo komentowali, że bardziej nadaje się do występów w telezakupach, nie rozumiejąc, że przecież to wielki atut. Dziwne, neurotyczne prezentacje sprzętów Surface za sprawą manieryzmów Panaya zyskiwały dodatkowe zasięgi i rozpoznawalność. Nieco przykrywając ogromny problem Surface’a.
Surface i Windows. Czyli kiedy po autorze jednego genialnego pomysłu wszyscy odruchowo oczekują kolejnych.
Panay przetrwał czystki po Sinofskym, który z Microsoftu wyleciał z hukiem - choć był uważany za człowieka Sinofsky’ego. Wspomniana charyzma - użyteczna na konferencjach i prezentacjach produktowych - i spektakularny sukces Surface’a Pro nie tylko zapewniły mu w firmie względną nietykalność, ale i szeroką drogę rozwoju. Choć po czasie można ferować tezę, że nieco zbyt szeroką.
Panay sukcesywnie awansował od szefa Surface’a, przez szefa aplikacyjno-usługowej warstwy Windowsa, aż po byciu szefem całego działu sprzętowo-windowsowego, odpowiadając bezpośrednio przed prezesem Nadellą. Zdaję sobie sprawę, że pisząc te słowa jestem autorem lokalnego polskiego magazynu prasowego, a pan Panay to człowiek niekwestowanego sukcesu - więc słowa, które zaraz napiszę, nie brzmią zbyt elegancko. Późniejsze osiągnięcia Panaya sugerują bowiem, że ubrano go w zbyt dużą odpowiedzialność.
Panay do swojego zadania wniósł dokładnie to, za co był ceniony. Niezmiennie ekscentryczny, niezmiennie skupiony na wzorniczych detalach, niezmiennie szukający nowych dróg na rozwiązywanie problemów i niezmiennie bardzo kreatywny. To bez wątpienia przyciąga uwagę mediów i influencerów. Problem w tym, że Microsoft i jego klienci to nie cyrk ani lunapark.
Właściwie jedynym realnym sukcesem Panaya po Surface Pro jest Windows 11, i to też opinia, która będzie miała przeciwników. To udany wizualno-techniczny lifting, choć system jest krytykowany za zbyt wysoką częstotliwość dodawania do niego nowości i za usunięcie wielu funkcji starszych systemów, które teraz są przywracane do nowych, napisanych na nowo i pozbawionych tych funkcji mechanizmów.
Za czasów Panaya Microsoft zainwestował w Surface Studio (przepiękny, bardzo drogi i funkcjonalny desktop AiO dla twórców i profesjonalistów z podzespołami z niezbyt szybkiego laptopa), Surface Laptop (poniekąd udany produkt, za którym Panay akurat ponoć nie przepada, bo został na nim wymuszony), Surface Go (tani tablet, który nic nie potrafi, ale cenę zawyża wykończenie premium), Surface Duo (powrót na rynek telefonów za sprawą składanego telefonu z dwoma ekranami i bez aparatu) i Surface Neo (nigdy nie wszedł do sprzedaży). Klapy i kapiszony.
Tymczasem również za wachty rzeczonego Panaya w siłę urósł Apple, który za sprawą niezwykle udanego układu Apple Silicon ze zdwojonym impetem zdobywa kolejnych fanów pozbawionych Windowsa komputerów Mac. Nawet Linuxowi skoczyła popularność, bo Valve uznał, że nie ma co się szczypać z Windowsem na przenośnej konsoli i że lepiej Steam Deckowi stworzyć dedykowaną mu dystrybucję wspomnianego otwartego systemu. Również na wachcie Panaya w czasach pandemii rynek podbijały nie tylko PC z Windowsem, ale też w coraz większym stopniu Chromebooki i Macbooki. A podczas społecznej izolacji to nie Skype, a Zoom służył do wygodnego kontaktu z bliskimi.
Za sprawą Panaya Microsoft ma dryfującą w kierunku nieistotności markę Surface (niegdyś symbol innowacji i zmian), pełnego ślicznych i rozpraszających estetycznych błyskotek Windowsa 11 i... cóż. Właściwie tyle. Jest jeszcze Windows 365, ale na dziś to bardziej ciekawostka dla wybranych klientów firmowych. Panay musiał odejść.
Quo vadis, Microsoft i Surface?
Panay podobno ma szefować działowi sprzętowemu w Amazonie. Głośniki Echo z asystentką Alexa namawiającą do zakupów w Amazonie? Pomysłowość i sprzedawalność Panaya wydają się być stworzone do tego stanowiska. Panaya zastąpią aż trzy osoby: Pavan Davulury (planowanie i zarządzanie), Yusuf Mehdi (dyrekcja działów Windows i Surface) i Mikhail Parakhin (warstwa aplikacyjna i webowa). Czego należy się spodziewać?
Prawdopodobnie gruntownej przebudowy oferty Surface. Przyszłość kosmitów pokroju Surface Duo czy Surface Laptop Studio jest prawdopodobnie zagrożona optymalizacjami kosztowymi. Można też się spodziewać, że Surface przestanie szukać innowacji na siłę i za wszelką cenę. Udało się tylko raz, tylko z Surface Pro. Prawdopodobnie w końcu to do Microsoftu dotarło.
Więcej spokoju mogą się też prawdopodobnie spodziewać użytkownicy Windowsa. Chaotyczność rozwoju i aktualizowania Windowsa 11 i całkowicie nieregularny harmonogram wprowadzania zmian to główny zarzut administratorów i innych ważnych klientów Microsoftu. Jeżeli rozstanie się z Panayem jest związane z wsłuchiwaniem się w krytykę, to Windows prawdopodobnie będzie mniej chaotyczny i bardziej przewidywalny - tak jak chcą tego klienci Microsoftu.
Oczywiście nie brakuje też obaw, że bez Panaya nastąpi zwrot w przeciwnym kierunku. Że od tej pory Microsoft będzie produkował tylko nudne, przewidywalne laptopy i tablety, a Windows nie będzie już taki fikuśny i błyszczący, a nudno funkcjonalny, bezpieczny i wygodny. Nie zapominajmy jednak, że to na tej nudzie firma ta dorobiła się swojej potęgi. I to właśnie za nią przez dekady była ceniona, a anomalie pokroju Panaya mogą stanowić z punktu widzenia tej klienteli co najwyżej mile widzianą rozrywkę - po której należy wrócić do pracy i zarabiać dalsze pieniądze.