REKLAMA

Steam Deck 48 godzin później. Dwie wady, które doprowadzają mnie do szału

Wystarczyło 48 godzin, by poznać dwie największe wady Steam Decka, które mogą - choć nie muszą - odwieść was od zakupu urządzenia i które skutecznie sprawiły, że nie wiem, czy chcę je zatrzymać po testach.

Steam Deck - te dwie wady doprowadzają mnie do szału. Opinie
REKLAMA

Steam Deck przyjechał do mnie na początku tygodnia. Jeśli chcecie wiedzieć więcej o tym urządzeniu i jego jakości wykonania, zapraszam do lektury pierwszych wrażeń.

REKLAMA

Po wyjęciu Steam Decka z pudełka poinstalowałem na nim co tylko miałem w bibliotece i zacząłem intensywnie testować. Grałem zarówno w gry AAA, jak i w gry niezależnych twórców. Spędziłem z konsolą Valve w rękach solidnych kilka godzin i choć przez większość czasu byłem zachwycony jej możliwościami, wydajnością i ogólną jakością urządzenia, momentalnie zdałem sobie sprawę z dwóch wad, które czasem potrafią przeważyć nad zaletami.

O dziwo żadna z nich nie ma związku z wydajnością Steam Decka czy kompatybilnością gier. Z tym póki co nie miałem najmniejszego problemu. Prawdziwe bolączki leżą gdzie indziej.

Steam Deck jest wielki. To większy problem niż się wydaje.

Już w pierwszym kontakcie ze Steam Deckiem najbardziej rzuca się w oczy jego rozmiar. To naprawdę ogromne urządzenie; znacznie większe od Nintendo Switcha OLED i nieporównywalnie większe od Switcha Lite. To nie jest konsolka, którą wciśniemy do kieszeni lub małej przegródki w plecaku. Jeśli już chcemy ją ze sobą gdziekolwiek zabrać, trzeba zarezerwować miejsce w głównej komorze plecaka lub sporych rozmiarów torbę na laptop.

 class="wp-image-2090235"

O ile dzięki tym gabarytom Steam Deck jest bardzo wygodny w obsłudze, tak jego rozmiar uprzykrza życie na każdym kroku. Granie na kanapie? Tylko na siedząco, bo Steam Deck jest na tyle ciężki, że trzymanie go nad głową czy zawieszonego w powietrzu błyskawicznie robi się uciążliwe. Granie na stojąco? To samo.

Problematyczne jest nawet odkładanie konsoli w przerwie od grania. Dla przykładu, ostatnio przyjaciel pożyczył mi PS Vitę i tę konsolkę mogę nosić ze sobą po całym mieszkaniu. Bardzo lubię sięgać po nią w czasie gotowania - gdy coś dusi się pod przykryciem lub czekam, aż frytki z batatów wyjadą z piekarnika, sięgam sobie po Vitę, gram przez kilka minut, w dowolnym momencie odkładam na blat, mieszam w garnku, etc.

 class="wp-image-2090223"

Próba zrobienia tego samego ze Steam Deckiem to proszenie się o katastrofę. Sprzęt od Valve jest na tyle ciężki i nieporęczny, że bardzo trudno utrzymać go jedną dłonią, a do tego na tyle wielki, że… nie bardzo mam go gdzie odłożyć, kiedy potrzebuję zrobić przerwę. Nie mieści się na zastawiony kuchennymi akcesoriami blat, więc muszę za każdym razem przechodzić kilka kroków, by odłożyć go na stół. Skoro też mowa o miejscach, gdzie Steam Deck się nie mieści, to… nie mieści się na stoliku nocnym przy moim łóżku. Czy raczej mieści się, ale wówczas na stoliku zostaje miejsce co najwyżej na szklankę wody, ładujący się telefon już się nie wciśnie.

 class="wp-image-2090109"

O wiele bardziej istotny od rozmiaru jest hałas.

Jeśli masz alergię na szum wiatraków, jak ja, to Steam Deck nie jest sprzętem dla ciebie. Co ciekawe, nie widziałem tej uwagi w żadnej z zagranicznych recenzji, więc mam jeszcze cień nadziei, że to wina złej optymalizacji oprogramowania sprzętowego w naszym regionie, ale… Steam Deck wentyluje niemal non stop.

Jedyną sytuacją, w której wiatraczki są bezgłośne, jest przeglądanie interfejsu i biblioteki gier. Wystarczy włączyć pobieranie gry, a czasem nawet odpalić sklep (!), by Steam Deck zaczął szumieć niczym laptop w trakcie renderowania wideo.

 class="wp-image-2090184"

Szum ustaje momentami, jeśli gramy w mniej wymagające gry. Dziś odpaliłem na przykład Duck Tales Remastered i w tak prostej produkcji Steam Deck na chwilę wyłączał wentylatory, by… włączyć je po pięciu minutach. W grach bardziej zaawansowanych wentylator szumi bez przerwy, a co gorsza im dłużej konsola pracuje, tym szum staje się bardziej uciążliwy, przede wszystkim ze względu na zakres emitowanych częstotliwości. To nie jest niski, jednostajny szum laptopa gamingowego, lecz wysoki, przenikliwy świst ultrabooka z niższej półki. Trudno to znieść i prawdę mówiąc po dwóch dniach ten szum naprawdę działa mi na nerwy.

Oczywiście na szumiącą konsolę jest proste remedium - granie na słuchawkach, najlepiej takich z aktywną redukcją hałasu. To dobre wyjście zwłaszcza poza domem, ale nie rozwiązuje problemu hałasu urządzenia, którym będziemy przeszkadzać innym otaczającym nas ludziom.

 class="wp-image-2090202"

Z kolei w domowym zaciszu granie na słuchawkach nie każdemu przypadnie do gustu, zwłaszcza że Steam Deck ma naprawdę przyzwoite głośniki. Osobiście w domu unikam noszenia słuchawek jak tylko mogę i preferuję pracę oraz granie na głośnikach, także na Steam Decku. Tyle tylko, że aby Steam Deck zagłuszył szum wiatraka, trzeba naprawdę mocno podnieść natężenie głośności, a wówczas zaczynamy przeszkadzać wszystkim pozostałym domownikom.

Przez te bolączki zastanawiam się, czy Steam Deck zostanie u mnie po testach.

Przez te pierwsze godziny ani na moment nie zmalała moja ekscytacja możliwościami konsoli Valve i jako pececiarz wciąż nie mogę uwierzyć, że mogę zabrać moją bibliotekę gier ze Steama dosłownie wszędzie.

Sęk w tym, że po 48 godzinach wcale nie jestem pewien, czy chcę ją gdziekolwiek zabierać, bo Steam Deck okazał się urządzeniem nieporęcznym i hałaśliwym, i choć dla wielu osób nie będą to krytyczne wady, mnie osobiście niesamowicie działają one na nerwy. Przede wszystkim dlatego, że na samą myśl o gabarytach Steam Decka i szumie jego wiatraków… tracę ochotę, by sięgać po tę konsolę. Wystarczy mi szum wiatraków gamingowego laptopa, naprawdę wolałbym nie doświadczać tego w konsoli przenośnej.

Konsola Steam Deck
REKLAMA

Widać jednak, że nie da się mieć wszystkiego. Steam Deck oferuje bezprecedensową wydajność w przenośnej konsoli do gier i możliwości dotąd znane pececiarzom tylko z produktów małych, nieznanych firm, jak Aya Neo czy GPD Win. Aby to jednak osiągnąć, Valve musiał pójść na jakieś kompromisy i tymi kompromisami są właśnie rozmiar i ustawiczna wentylacja urządzenia.

Prawdę mówiąc, wcale nie mam przekonania, czy jestem skłonny pójść na taki kompromis w zamian za dostęp do steamowej biblioteki zawsze i wszędzie. Duży i głośny jest też gamingowym laptop. Skoro Steam Deck nie zmienia tych dwóch faktów, to… co mi po nim?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA