REKLAMA

Małe wiatraki się nie opłacają. Polak zaprojektował swój

Pierwsza zasada zadowolenia z małych przydomowych wiatraków brzmi prosto: nie nastawiaj się na wielkie oszczędności.

wiatrak
REKLAMA

Niektórzy konstruktorzy od dawna wielkie nadzieje pokładali w wiatrakach. Konstrukcje były równie wysokie co oczekiwania. Wystarczy wspomnieć o imponującej budowli znajdującej się Rębielicach Królewskich. 54 m kolos miał zapewnić okolicznym mieszkańcom tani prąd i dobrobyt. Polski wynalazca Józef Antos wierzył, że gdyby w całym kraju w sieci co 2,5 km zbudowano 100 tys. takich turbin, otrzymalibyśmy 60 razy więcej energii niż produkowało się w Polsce.

REKLAMA

Duże farmy wiatrowe z wysokimi wiatrakami faktycznie w Polsce powstają, co też rodzi swoje problemy. Nie wszyscy mają jednak miejsce i przestrzeń, aby móc postawić niemały wiatrak. Idealna byłaby więc jego mniejsza wersja, w sam raz dopasowana do skromniejszych potrzeb domowego gospodarstwa. Kilka paneli, domowe nieduże wiatraczki i dom samowystarczalny.  

Polski konstruktor mówi: to niemożliwe

- W Polsce nie ma silnego wiatru, a jeśli już wieje, są to wiatry porywiste - chwilę wieje 70 km na godzinę, a potem przestaje. Albo wieje mocno z różnych kierunków – zwraca uwagę w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Tomasz Olejnicki, konstruktor.

Taki „chaotyczny” wiatr doprowadza do tego, że wiatrak nie produkuje stabilnie energii. Do tego dochodzi hałas. Inwestycja nie ma prawa się zwrócić, bo wytwarzanego prądu jest bardzo mało. Według Grzegorza Wiśniewskiego z Instytutu Energii Odnawialnej mały przydomowy wiatrak pracuje średnio przez 500-600 godzin w roku. Te duże 3,5 tys.

Lekarstwem według polskiego wynalazcy jest pionowa turbina wiatrowa. Olejnicki swój projekt zastrzegł w urzędzie patentowym. Przy małych wiatrakach pracował od 15 lat. Od dwóch lat jego prototyp zapewniał oświetlenie warsztatu. Przy tym konstrukcja jest ponoć cicha, lekka i prosta w złożeniu. Czy trafi na rynek? Tego jeszcze nie wiadomo, bo od prototypu do sklepowych półek jest bardzo długa droga.

Nad podobnymi projektami pracuje się w Polsce od lat

Naukowcy z Politechniki Łódzkiej pracują nad turbiną, którą napędzać mógłby nie tylko wiatr, ale też pęd przejeżdżających samochodów. Dlatego konstrukcja sprawdziłaby się właśnie przy drogach. Pojawiły się prototypy paneli wiatrowych pełniących funkcję płotu, które jednocześnie mogłyby produkować energię. Przekonywali, że produkcja energii może rozpocząć się już przy wietrze wiejącym od 1 m/s. Sęk w tym, że od roku 30 stycznia 2023 r. profil facebookowy firmy milczy.

Być może właśnie rozdmuchane nadzieje powodują, że trudno takie przedsięwzięcia zrealizować. A Tomasz Olejnicki uważa, że przydomowe małe wiatraki nie będą drugą fotowoltaiką. Co nie znaczy, że nie warto się nimi interesować.

Taki produkt, czyli pionową turbinę bez śmigła, można śmiało wykorzystać do ładowania akumulatorów w miejscach, gdzie nie ma sieci elektrycznej lub chcemy mieć dodatkowe źródło prądu. Na przykład: awaryjne oświetlenie w budynkach mieszkalnych lub użyteczności publicznej, w obozach harcerskich w lesie, w domkach letniskowych, parkach miejskich i tak dalej

– wylicza w rozmowie z „Wyborczą”.

O tym, że przydomowy wiatrak nie będzie dla każdego, przestrzegali eksperci wcześniej. Teraz potwierdza to liczba zgłoszonych wniosków do programu „Moja elektrownia wiatrowa”. Jak przekazał „Wyborczej” NFOŚiGW do 23 lipca złożono raptem 17 wniosków. Ale rośnie ponoć liczba zapytań.

REKLAMA

Więcej o energii z wiatru przeczytasz na Spider`s Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA