Ponad 10 tys. nowych laptopów dla uczniów zalega w magazynach. Rząd dziwnie się tłumaczy
Rząd zakupił 370 tys. laptopów za ponad miliard złotych. Na pewno wszystkie znajdą zastosowania w szkołach, prawda? Chyba nie, bo w rządowym magazynie zalegają tysiące nowych, w pełni sprawnych laptopów, z którymi nic nie można zrobić "bo ustawa tego nie przewidziała".
W styczniu ubiegłego roku ówczesny premier Mateusz Morawiecki poinformował o nieodpłatnym wyposażeniu uczniów klas czwartych szkoły podstawowej w laptopy do nauki. Program, choć przyjęty z aprobatą przez uczniów i rodziców, spotkał się z licznym kontrowersjami. Bowiem laptopy były rozdawane uczniom bez żadnych kryteriów - dochodowych, liczby osób w rodzinie, czy ocen - a na program, który później zwano "kiełbasą wyborczą" wydano ponad miliard złotych.
Biorąc pod uwagę, że program obejmował jedynie czwartoklasistów, potencjalnie laptopa mogło otrzymać około 370 tys. uczniów. Jednak liczba uczniów, którzy go otrzymali prawdopodobnie jest mniejsza. Skąd to wiemy? Bo urządzenia kurzą się w magazynach Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej.
Wiceminister załamuje ręce nad ustawą. 10 tysięcy laptopów w magazynach "to marnotrawstwo"
O fakcie poinformował wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski w rozmowie z redakcją tvn24.pl.
Flagowy program poprzedniego rządu nie będzie kontynuowany, o czym poinformował w styczniu minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Powodem są rzekome nieprawidłowości w realizacji - przede wszystkim w jego finansowaniu. Bowiem środki na niego pochodziły z Krajowego Planu Odbudowy. Choć unijne regulacje dopuszczają takie wykorzystanie przyznanych Polsce środków, to nie na zasadach, które dopuścił PiS, tj. m.in. dopuszczenie do pełnej własności urządzeń po okresie pięciu lat czy rozdawanie ich bez spełniania żadnych wymogów.
Jednak to nie jedyne nieprawidłowości, jakich dopatrzył się obecny resort cyfryzacji.
- Poza tym, że zidentyfikowaliśmy nieprawidłowości związane z przygotowaniem całego procesu , to bardzo boli mnie fakt, że w tym pośpiechu, w tym braku przygotowania, w ustawie o laptopach nie przewidziano, co można zrobić z tymi komputerami, które zostaną zwrócone
- stwierdził Standerski.
Jak tłumaczył wiceminister, ówcześni rządzący tworzący projekt dystrybucji laptopów nie przewidzieli co zrobić ze zwróconymi laptopami. A tych należało się spodziewać.
- Ktoś się przeniósł z jednej szkoły do drugiej, ktoś źle policzył uczniów. To się zdarza. I dlatego te laptopy wracały do magazynu. Wróciło ich ponad dziesięć tysięcy
- powiedział.
Teraz NASK i Ministerstwo Cyfryzacji mają problem, gdyż ustawa określająca sposób dystrybucji laptopów nie pozwala na ich oddanie tam, gdzie są potrzebne - np. szkół w biedniejszych regionach, gdzie kilka laptopów pozwoliłoby na wyposażenie sali informatycznej.
- Wchodzimy do hali magazynowej i widzimy półki z nowymi komputerami, jeszcze w opakowaniach. Dyrektorzy szkół do mnie piszą i mówią, że zostało im dziesięć laptopów do zwrotu i czy mogą je zatrzymać? Tłumaczą, że w sali informatycznej brakuje im pięciu laptopów, bo te, które są, to mają po piętnaście lat i do niczego się nie nadają. Nie możemy powiedzieć: "zgoda, zostawcie je sobie". Nie, bo zgodnie z ustawą muszą wrócić. To marnotrawstwo
- skwitował Standerski.
Ustawa, do której nawiązał wiceminister to Ustawa z dnia 7 lipca 2023 roku o wsparciu rozwoju kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli. Tytułowe "wsparcie rozwoju kompetencji cyfrowych" polega tylko i wyłączenie na przekazywaniu uczniom laptopów, a nauczycielom bonów, a ustawodawca nie przewidział innego, potencjalnego wykorzystania zakupionych już urządzeń lub innych form wsparcia szkół i uczniów. Nad czym ubolewa Dariusz Standerski zaznaczając, że "laptopy to jest taki sprzęt, który z dnia na dzień traci na wartości".
Może zainteresować cię także: