Cyfrowa filozofia rządu. Rozdać laptopy, a konsekwencjami martwić się później

Do końca roku Ministerstwo Cyfryzacji przekaże niemal 400 tys. laptopów tegorocznym czwartoklasistom. I choć przez wielu pomysł jest aprobowany, to jego potencjał nie został wykorzystany, bo zabrakło w nim najważniejszego elementu. Edukacji.

Rządowe laptopy dla uczniów czwartej klasy

"Pierwsze laptopy dla czwartoklasistów dotarły do szkół" – ogłosił z dumą wiceminister cyfryzacji Paweł Lewandowski w sobotę, dwa dni przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Podczas konferencji w Szkole Podstawowej nr 12 w Otwocku chwalił program "Laptopy dla czwartoklasistów", twierdząc, że ten ma wymiar zarówno edukacyjny, jak i społeczny, służy wyrównywaniu szans i zamyka erę szkoły dwóch prędkości. – Dzieci mogą korzystać z tego sprzętu w szkole i w domu, rozwijać swoje pasje, zainteresowania i w efekcie nabywać kompetencje cyfrowe w praktyce – wyjaśnił minister.

Jednak na to muszą jeszcze chwilę zaczekać. Bo choć Otwock był jednym z pierwszych miast w Polsce, do którego trafiły laptopy, te nie od razu zostały przekazane. Częściowo ze względu na to, że szkoły nie odesłały do Centrum Obsługi Administracji Rządowej uzupełnionych i podpisanych umów, dlatego w wielu placówkach dzieci nie otrzymały jeszcze laptopów. Jednak te szkoły, które dostały już laptopy, też ich nie wydały.

– Musi opaść kurz rozpoczęcia nowego roku, a to jeszcze chwilę potrwa. Myślę, że laptopy będą przekazywane rodzicom po podpisaniu przez nich umów w połowie września – informuje nas Agnieszka Bzymek-Król z sekretariatu Szkoły Podstawowej nr 6 w Otwocku. Inne szkoły w Otwocku, a dokładnie osiem na dziesięć, z którymi udało nam się skontaktować, podobnie jak "szóstka" jeszcze nie wydały laptopów czwartoklasistom. Zamierzają zrobić to w ciągu najbliższych tygodni.

Z kolei Szkoła Podstawowa nr 9 w Otwocku, nawet gdyby chciała już sprzęt przekazać, będzie miała z tym problem, bo nie otrzymała kompletu laptopów. Zamiast 17, bo tyle mają uczniów w czwartej klasie, ma 15. – Nie dostaliśmy informacji, kiedy zostaną dosłane dwa pozostałe laptopy. Ministerstwo poinformowało tylko, że dostaniemy je później – tłumaczy nam sekretariat szkoły.

"Później" to hasło przewodnie tego programu, który, jak twierdzą eksperci, nie został dokładnie przemyślany. – Gdyby był przemyślany, musiałaby mu towarzyszyć kampania edukacyjna, która każdego roku dzieci w czwartej klasie i ich rodziców oswajałaby z higieną cyfrową i mądrym korzystaniem z komputerów. Nauczycieli uczyłaby, jak wykorzystać ten potencjał, który dostali. Bez komponentu edukacyjnego ten program może zrobić więcej szkody niż pożytku – przekonuje Magdalena Bigaj, prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa.

Zresztą sama wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Barbara Socha podczas sobotniej konferencji w Otwocku wskazywała, że "wyposażenie dzieci w takie urządzenia, dostęp do internetu niesie ze sobą oczywiście wiele zagrożeń". Jakich? Tego minister nie wyjaśniła. Zaznaczyła jednak, że to będzie wielka odpowiedzialność rodziców, aby uczyć dzieci korzystania z tego sprzętu w sposób odpowiedzialny. 

Na konferencji oprócz dwojga ministrów był też burmistrz Otwocka. Zabrakło jednak przedstawicieli szkoły, uczniów i rodziców. A to przecież oni będą się martwić, co z tymi laptopami zrobić. Ale to później, już po wyborach.

Z orzełkiem na laptopie 

Rząd twierdzi, że laptopy mają zwiększyć kompetencje cyfrowe, bez których we współczesnym świecie nie sposób funkcjonować. – Rozpoczynamy nowy rozdział w edukacji polskich uczniów, którego założeniem jest wyrównywanie szans i wzmacnianie kompetencji cyfrowych – mówił minister cyfryzacji Janusz Cieszyński podczas jednej z sierpniowych konferencji.

Sprzęt otrzymają wyłącznie uczniowie klas czwartych. 10-latki zostały wybrane przez ministerstwo z rekomendacji ekspertów, którzy twierdzą, że jest to czas, kiedy dzieci zaczynają rozwijać swoje umiejętności cyfrowe. W szkole rozpoczynają naukę informatyki, uczą się jak korzystać z komputerów, programów i aplikacji. Młodsze klasy skupiają się na nauce podstawowych umiejętności, takich jak czytanie, pisanie i liczenie, więc wówczas komputer mógłby okazać się większym rozpraszaczem niż pomocą.

Wybranie jednego tylko rocznika ma także swoje umocowanie w finansach. – Jeżeli mielibyśmy kupić komputery dla wszystkich roczników od czwartej klasy wzwyż, to zamówienie opiewałoby na wielokrotnie większą sumę niż kwota, na którą opiewa sprzedaż komputerów w całym kraju – tłumaczył minister Janusz Cieszyński w rozmowie z Anną Wittenberg z "Dziennika Gazety Prawnej".

Laptopy otrzymają: wszyscy uczniowie klas czwartych szkół publicznych i niepublicznych; uczniowie, którzy mają indywidualne nauczanie, bo z powodów zdrowotnych nie mogą uczęszczać regularnie do szkoły; osoby wybitnie uzdolnione, które mają indywidualny tok nauczania. W tym roku łącznie do uczniów czwartej klasy trafi niemal 400 tys. urządzeń. Cały program to koszt ponad 1 mld zł, który ma zostać pokryty z pieniędzy z KPO, których Polska jeszcze nie dostała. A program rozpisany jest na kolejne lata tak, aby co roku każde dziecko, które będzie szło do czwartej klasy, taki komputer dostało.

Zgodnie z ustawą komputer będzie formalnie stanowić własność rodziców, a przekazanie laptopa nastąpi po podpisaniu umowy. To, że dziecko otrzyma komputer, nie oznacza, że urządzeniem można będzie dowolnie dysponować. Przez pięć lat nie wolno go ani sprzedać, ani oddać, co rodzice poświadczają, podpisując umowę. Laptopy będą miały przy touchpadzie wygrawerowanego orła, a także napis "Rzeczpospolita Polska", co ma zapobiec próbom odsprzedaży tych laptopów.

Grawer na laptopie dla czwartoklasisty
fot. gov.pl

– "Tak, to nie fejk news. Na sprzęcie, który trafi do czwartoklasistów, będzie wygrawerowany symbol oparty na godle Polski. Niestety fejk newsem nie jest także to, że są osoby, które oburza obecność godła w przestrzeni publicznej" – napisał na Twitterze minister cyfryzacji. Dodatkowo rodzice, podpisując umowę, godzą się na kontrolne okazanie komputera na wezwanie.

Do przyjęcia laptopa nikt nie będzie zmuszał. Rodzic będzie mógł odmówić i wtedy sprzęt będzie własnością szkoły użyczoną uczniowi. Jeśli dziecko posiada już sprzęt przekazany w ramach innego programu, będzie mogło zdecydować, który sprzęt będzie wykorzystywało.

Uczeń może posiadać tylko jednego laptopa zakupionego z programu finansowanego ze środków publicznych.

Czwartoklasiści otrzymają różne modele laptopów w różnych cenach, bo zgodnie z ustawą zamówienie będzie realizowane osobno w 73 regionach. Każdy z regionów może wybrać innego dostawcę i model urządzenia. 

Jednak dla całej Polski takie same są wymagania techniczne. Co najmniej 8 GB pamięci RAM z możliwością rozbudowy do 16 GB oraz dysk typu SSD o minimalnej pojemności 256 GB. Laptopy muszą mieć ekran o przekątnej co najmniej 13 cali, wbudowaną kamerę i zasilacz USB-C. Maksymalna waga komputera nie może przekraczać 2,5 kg (bez zasilacza). Do tych wytycznych kwalifikuje się na ten moment sześć modeli laptopów. – ​​Pobieżna analiza tych komputerów sugeruje, że żaden z nich nie powinien okazać się niewystarczający do nauki. Nawet najgorsze proponowane tu odmiany z powodzeniem wystarczą do obsługi aplikacji do edukacji i to ze sporym zapasem – mówi Maciej Gajewski, dziennikarz Spider's Web Tech zajmujący się testowaniem sprzętu.

Laptopy będą miały zainstalowany wyłącznie system operacyjny Windows 11. Co jeszcze się na nich znajdzie, będzie decyzją rodziców i szkoły.

Poza kontrolą

Na laptopach czwartoklasistów nie będzie preinstalowane żadne inne oprogramowanie, bo resort cyfryzacji chce uniknąć zarzutów o szpiegostwo. Pojawiły się takie choćby w ubiegłym roku, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji chciało na wszystkich sprzedawanych w Polsce smartfonach zainstalować aplikacje alarmowe.

Na stronie laptopdlaucznia.gov.pl resort cyfryzacji opublikował listę darmowego oprogramowania, które można pobrać na laptopa czwartoklasisty. Wśród nich pakiet Microsoft Office czy Google Classroom, które bezpośrednio dotyczą zajęć szkolnych. Są także propozycje aplikacji do tworzenia grafik, edytory wideo czy narzędzia do programowania. Nie ma śladu po programach do kontroli rodzicielskiej. 

Badania pokazują, że mamy ogromne problemy z ochroną dzieci przed destrukcyjnymi treściami w internecie. A rodzice nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co czyha na ich dzieci w sieci. Platformy społecznościowe, z których dzieci tak często korzystają, serwują im np. materiały o tym, jak się okaleczać czy skutecznie głodzić. – Często nawet pod niewinnymi hasłami wpisanymi do przeglądarek wyskakują nieodpowiednie treści. Jedna z nauczycielek w naszej szkole po wpisaniu hasła "ogórek", żeby puścić dzieciom znaną piosenkę, zdziwiła się, gdy animowany ogórek z wideo nagle zaczął się rozbierać – mówi nauczycielka szkoły podstawowej Teresa Fierkowicz.

Uczeń w czasie zajęć zdalnych
fot. Juliya Shangarey / Shutterstock.com

Łatwy dostęp do treści pornograficznych jest dużym problemem, o czym od lat alarmują organizacje i aktywiści. Z badania NASK wynika, że świadomości o tym nie mają rodzice, dwóch na trzech (64,5 proc.) twierdzi, że ich dziecko nie miało kontaktu z takimi treściami. Rzeczywistość jest jednak zgoła inna. Dzieci pierwszy raz spotykają się z treścią pornograficzną w wieku niespełna 11 lat. A to, że laptopy mogą zostać wykorzystane właśnie do oglądania pornografii, pokazały przykłady z innych krajów. W Nigerii uczniowie, którzy otrzymali laptopy od amerykańskiej organizacji pomocowej, używali ich właśnie do tego.

Ministerstwo Cyfryzacji przed wakacjami zabiegało o przyjęcie ustawy o ochronie małoletnich przed treściami nieodpowiednimi w internecie. Nowe prawo miało nakładać na operatorów telefonii komórkowej obowiązek darmowego udostępniania programów do kontroli rodzicielskiej. Ustawy nie udało się jednak przeprowadzić przez Sejm, co przekreśliło szansę na przyjęcie przepisów jeszcze w tej kadencji.

Dopóki nowe przepisy nie wejdą w życie, rodzice mogą bezpłatnie skorzystać z wbudowanej opcji kontroli rodzicielskiej na laptopach z oprogramowaniem Windows 10 (jest dostępna na sprzętach czwartoklasistów). Także NASK stworzył aplikację mOchrona, która pozwala ustalić reguły dostępu do stron internetowych i mediów społecznościowych. Aplikacja działa na smartfonach, tabletach i komputerach.

Informatyzacja z rozmachem

Choć rządzący zaznaczają, że laptopy mają nie tylko zwiększyć kompetencje cyfrowe i wyrównać szanse uczniów, lecz także poprawić wyniki szkolne, nauczyciele zachodzą w głowę, jak ma do tego dojść, skoro Ministerstwo Edukacji i Nauki nie wydało żadnych wytycznych w kwestii dysponowania sprzętem. "Laptopy dla czwartoklasistów leżą we właściwości Ministerstwa Cyfryzacji i tam proszę kierować pytania" – odpowiada na pytania dot. programu Ministerstwo Nauki. W kuluarach mówi się o tym, że szefom obu resortów nie jest po drodze.

– Podstawa programowa nie uzasadnia rozdawania laptopów. Zdarza się, że dzieci w czwartej klasie mają za zadanie wyszukać jakąś informację w internecie. Przyznam, że bardzo sprawnie robią to na telefonie – mówi Ewa Korczewska, nauczycielka szkoły podstawowej na warszawskim Bemowie.

Więcej o laptopach dla czwartoklasistów przeczytasz na Spider's Web:

Może właśnie w wyniku konfliktu międzyresortowego wraz z wydaniem laptopów nie idzie żadna zmiana programu nauczania, który dostosowany jest do nowej rzeczywistości.

Ale to nie przeszkadza ministrom, aby chwalić się programem. – Kontynuujemy i to z wielkim rozmachem proces informatyzacji polskich szkół i wyposażamy uczniów w sprzęt komputerowy. W przeciwieństwie do naszych przeciwników inwestujemy ogromną ilość środków w rozwój szkolnictwa – mówił minister Przemysław Czarnek podczas konferencji.

Tyle że jak wynika z badania KIM, w laptopy wyposażonych jest już 88,1 proc. gospodarstw, w których mieszkają dzieci do 15. roku życia. I są równie popularne na wsi, jak i w mieście.

– Może i przed pandemią był z tym problem, ale ze względu na zajęcia zdalne każdy uczeń musiał zorganizować sobie sprzęt. A teraz edukacja znowu przeniosła się do szkoły i jest w pełni stacjonarna – zaznacza Korczewska. Jej zdaniem pomysł rozdawania laptopów nie tylko nie jest uzasadniony w podstawie programowej, a po prostu mu przeczy. – Z jednej strony wdrażamy programy, które mają dzieci chronić przed uzależnieniem od komputera, od internetu, social mediów. Zabraniamy korzystania z telefonów w szkole, staramy się, żeby dzieci jak najwięcej się ruszały. Z drugiej strony dajemy im w prezencie laptopy do korzystania bez ograniczeń. Trochę mi się kłócą te dwa podejścia – dodaje nauczycielka.

Minister Nauki i Edukacji Przemysław Czarnek
fot. gov.pl

Ale dla ministerstw żadnego konfliktu tu nie ma. Co więcej, pomysłodawcy są przekonani, że program poprawi wyniki szkolne uczniów. – Wyniki badań jeszcze z 2018 r. wskazują na to, że polscy uczniowie są niezwykle utalentowani, jeśli chodzi o poziom wiedzy matematycznej, stąd informatyzacja polskich szkół już wykonana i planowana w najbliższej przyszłości – zauważył minister Przemysław Czarnek podczas konferencji prasowej pod koniec sierpnia. – Laptopy dla każdego czwartoklasisty i laptopy dla nauczyciela będą mogły tylko poprawiać tę dobrą sytuację polskich uczniów w kontekście badań międzynarodowych – dodał.

Sęk w tym, że międzynarodowe badania przeprowadzone przez OSCE wskazują, że samo zwiększenie dostępności komputerów lub innych narzędzi cyfrowych i korzystania z nich przez uczniów, czy to w domu, czy w szkole, nie powoduje znaczącej poprawy wyników w nauce. W rzeczywistości badanie pokazuje, że w krajach takich jak Rosja i Portugalia, które zainwestowały więcej we wprowadzenie komputerów do szkół, postępy osiągane są wolniej niż w krajach, które zainwestowały mniej.

Kluczowy element

Wszyscy są zgodni co do jednego: dostęp do sprzętu komputerowego powinno mieć każde dziecko. Jednak wraz z tym musi iść edukacja. – Powiem więcej, edukacja powinna iść przed dostarczeniem dzieciom sprzętu i powinna być przeprowadzona kompleksowo – przekonuje Magdalena Bigaj z Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa. Resort cyfryzacji miał pomysł, by do każdego laptopa dołączać jej książkę o higienie cyfrowej, ale zrezygnował ze względu na koszty.

Zdaniem Bigaj program Laptopy dla czwartoklasistów był świetną okazją, żeby rozpocząć wieloletni długofalowy program edukacyjny, który miałby szansę szeroko dotrzeć do społeczeństwa. – Poza rozdawaniem sprzętu ministerstwa cyfryzacji, edukacji i zdrowia powinny przeprowadzać wspólny program edukacyjny dla rodziców, uczniów i nauczycieli, promujący zachowania chroniące zdrowie podczas używania ekranów – przekonuje Bigaj. Na ten moment każdy jednak musi radzi sobie sam, bo na kompleksowe podejście do tematu nie ma szans. Są za to indywidualne pomysły, które nie tworzą spójnej całości.

Resort cyfryzacji samodzielnie uruchomił stronę laptopydlaucznia.gov.pl. Dostępne są tam przygotowane przez NASK kursy e-learningowe oraz poradniki o cyberbezpieczeństwie, które firmuje aktor Paweł Małaszyński. Są też materiały wideo tłumaczące takie zjawiska, jak publikowanie cudzych zdjęć czy nadużywanie nowych technologii. W praktyce dzieci mogłyby czerpać informacje z prowadzonej od lat przez resort edukacji Zintegrowanej Platformy Edukacyjnej, ta jednak jest niezbyt intuicyjna, a w zakładce dla ucznia znajdują się scenariusze lekcji i konspekty dla nauczycieli. 

Zamiast książki Magdaleny Bigaj Ministerstwo Cyfryzacji planuje wydanie poradnika dla rodziców w formie elektronicznej. Nie wiadomo jednak, kiedy rodzice będą mogli z niego skorzystać. – Odpowiedzialność nie kończy się na dostarczeniu komputera do domu dziecka, ona się wtedy dopiero zaczyna i dobrze, żeby rządzący o zdali sobie z tego sprawę – odpowiada Bigaj. 

Ministerstwo Cyfryzacji pomimo wielu prób kontaktu nie odpowiedziało na nasze pytania.

Zdjęcie główne: minister cyfryzacji Janusz Cieszyński, fot. gov.pl
DATA PUBLIKACJI: 11.09.2023