REKLAMA

Otwierasz Notatnik Windowsa, a tam Doom. Zagrasz?

Zmuszenie aplikacji Notatnik do przetwarzania logiki gry komputerowej brzmi jak ekstremum ekstrawagancji programistycznej - a dosłownie przed chwilą takim dokonaniem pochwalił się pewien YouTuber. Tymczasem fenomen gry Doom i przenoszenia jej na co popadnie widział już znacznie bardziej odjechane przypadki.

doom notatnik porty
REKLAMA

Jeśli ktoś nie kojarzy, to dla porządku przypominamy: Notatnik Windows to bardzo prosty edytor tekstu, dostarczany z systemem Windows. Obsługuje najprostszą formę edycji, bez żadnego formatowania. Jest zapewniany przez Microsoft właśnie z uwagi na swoją prostotę: czasem błyskawiczne i bezbłędnie działające narzędzie jest stosowniejsze od rozbudowanego aplikacyjnego monstrum. W każdym razie: to niezwykle prosta apka, obsługująca wyłącznie prostą manipulację literami i cyframi na ekranie.

REKLAMA

Ten sam Notatnik został skłoniony, bez żadnej modyfikacji, do przetwarzania gry Doom. Grafika wygląda oczywiście koszmarnie, a całość działa za sprawą złośliwego pliku załadowanego do aplikacji. Mimo wszystko to Doom. Można w niego grać w pełnej płynności.

Plik tekstowy z grą ma być niedługo udostępniony szerszej publiczności. Autor tego szczególnego portu sprawdza go pod względem potencjalnych luk bezpieczeństwa. Czy to najbardziej ekstrawagancki port Dooma w historii? Mając na uwadze bogatą historię przenoszenia tej gry na wszystko, co tylko ma w sobie mikroprocesor, jest to kwestia dyskusyjna.

Czytaj też:

Dlaczego do dziś wszyscy przenoszą Dooma na wszystko? To swoisty hołd dla jednego z największych wizjonerów IT, Johna Carmacka.

Przemek Pająk niedawno ubolewał na deficyt wizjonerów świata IT. Wspomina czasy takich osobistości, jak Bill Gates czy Steve Jobs. Zdaniem niektórych, wśród tych wizjonerów znajduje się nazwisko, które zbyt często jest pomijane w panteonie Wielkich. Być może dlatego, że fundamentem jego spektakularnej kariery były gry wideo, a więc ta niepoważna część informatyki. John Carmack nie tylko kilkukrotnie pchnął rozwój IT do przodu. Zrobił to na przestrzeni zdumiewająco krótkiego czasu. I do pewnego momentu niemal całkowicie własnoręcznie.

Pierwszym przejawem geniuszu Carmacka była gra Commander Keen. Wprowadzała ona płynne przewijanie grafiki 2D na ekranie na komputery IBM PC. Coś, z czym nigdy sobie wcześniej nie radziły i przez co nie mogły oferować równie atrakcyjnych gier, co konsole Nintendo i Segi. Carmack udowodnił, że na ówczesnych komputerach osobistych możliwe jest stworzenie równie atrakcyjnej gry, co Super Mario Bros. Konsekwencje jego odkrycia były fundamentalne, również dla sposobów, w jakich grafika wówczas była generowana w profesjonalnych aplikacjach. To był 1990 r.

Półtora roku później do sprzedaży trafił Wolfenstein 3D, która oferowała płynne generowanie grafiki z perspektywą głębi. Z kolei 10 grudnia 1993 r. do sprzedaży trafił Doom, który tak na dobrą sprawę całkowicie zmienił układ sił na rynku komputerów osobistych. Amiga, powszechnie uważana za bycie bardziej zaawansowanym komputerem dla graczy niż PC, w praktyce z dnia na dzień przestała istnieć. Doom zapewniał przekonująco wyglądającą grafikę 3D (w rzeczywistości to była iluzja, ale nieistotne) będąc przy tym bardzo szybką i dynamiczną grą. Obie gry od strony technicznej niemal samodzielnie stworzył John Carmack, przy pomocy, choć głównie koncepcyjnej, Johna Romero.

By łatwiej zrozumieć technologiczny (i związany z nim kulturowy) szok, jakim był Doom, warto przypomnieć, że w pewnym momencie Doom mógł się pochwalić większą liczbą sprzedanych kopii niż Windows 95. Na Doomie lista dokonań Carmacka się nie kończy. Trzy lata później współtworzył Quake’a, tym razem prawdziwie trójwymiarową i równie szybką grą, stworzył też wiele innych przełomowych technologii, dziś stanowiących fundament nie tylko gier, ale też w różnych innych działach IT. Za każdym razem dokonując przełomu w absurdalnie krótkim czasie.

Carmack przez wielu uznawany jest za programistycznego boga, a patrząc na listę jego dokonań: to przesada, ale drobna. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego Carmack jest wielbiony przez społeczność deweloperów. Programista wielokrotnie podkreślał, że wychował się na hakerskim etosie, który nakazuje dzielić się dokonaniami. Dlatego też jak tylko silnik programistyczny jakiejś gry stawał się zbyt przestarzały by na nim zarabiać, jego kod źródłowy był uwalniany.

Dlaczego akurat Doom, a nie inna gra Carmacka, jest tak chętnie portowany? Trudno odpowiedzieć definitywnie. Wielu uważa, że Doom to najbardziej elegancki kod programistyczny w karierze Carmacka i jeden z najbardziej eleganckich programów w historii. Przede wszystkim jednak prawdopodobnie dlatego, że Doom to jeden z największych hitów w historii gier wideo, po tylu dekadach nadal ubóstwiany przez miliony. Nic dziwnego, że każdy kto tylko potrafi, chce się pobawić jego kodem źródłowym. Efekty tych zabaw bywają niejednokrotnie dość kuriozalne.

Doom. Wersja na Twittera. Nie nie, serio, na Twittera.

No dobrze, to trochę oszustwo. Aplikacja Twittera ani jego serwery nie uczestniczą w przestwarzaniu kodu gry. Jednak pewien pomysłowy programista stworzył skrypt pozwalający na zczytywanie komend wysłanych za pośrednictwem Twittera i przenoszenie ich do gry. W efekcie można sterować postacią z gry za pomocą tweetów. Ktoś wspominał Notatnik Windows jako ekstrawagancję? Pfff.

Jeden kalkulator i piwnica z gnijącymi ziemniakami. To nie wpadka bimbrownika, to sprzęt pod Dooma.

Ile ziemniaków trzeba, by odpalić Dooma? Jeżeli ktoś uważa, że to pytanie nie ma sensu, to jest w błędzie. Istnieje na nie odpowiedź i brzmi: 45 kg. Właśnie tyle potrzeba tych pysznych warzyw, by zapewnić kalkulatorowi T-84 odpowiednią moc do działania. A co tu robi kalkulator? A, no właśnie. Bo właśnie na ów kalkulator ktoś stworzył nieoficjalny port Dooma. Będzie można grać nawet po apokalipsie zombie. Szerzej o tej historii w tym materiale.

Procesory w zegarkach są dziś mocniejsze niż procesory komputerów do gier z czasów Dooma. No więc właśnie.

Doom na Apple Watch był nieunikniony. Bo, bez wątpienia, Apple Silicon, nawet w wersji ultramobilnej, to nadal dużo potężniejszy chip niż Intel 386 i Intel 486, pod które był projektowany Doom w swojej pierwotnej wersji. Choć interfejs niewątpliwie pozostawia wiele do życzenia.

Gracze uwielbiają ultrapanoramiczne monitory. Ale czy pokochają Dooma na TouchBarze?

Dla entuzjastów grania na PC monitory o proporcjach 16:9 są już niewystarczające. Jeśli tylko mogą, często inwestują w bardzo szerokie 21:9 czy nawet 32:9. Proporcje 100:10 muszą więc brzmieć przynajmniej dla części z nich dość intrygująco. Zwłaszcza że gra jest dostępna wówczas w jakże wygodnej, mobilnej formie.

Bieg po zdrowie i ku demonom. Doom na bieżni.

Niestety, twórca tego portu nie zdołał zaimplementować funkcji biegania połączonej z fizycznym bieganiem. Nie ma do tego stosownego API, nawet ukrytego. Można jednak siać zniszczenie w wymiarze piekieł, jednocześnie dbając o formę. Bo kto powiedział, że gry komputerowe muszą być niezdrowe?

Aparaty cyfrowe mają bardzo ociężałe interfejsy. Doom też na nich ciut przycina.

Skłonienie chipsetu w aparacie cyfrowym do przetwarzania grafiki Dooma musiało być nie lada przygodą deweloperską. Choć trudno rekomendować wgrywanie Dooma do aparatów, tak jak do Kodaka wyżej, czy Canona z tego subreddita. Nie tylko gra nie działa płynnie, to na dodatek przyciski fizyczne na aparacie są tak samo niewygodne do grania, jak do przeglądania zdjęć czy obsługi ustawień aparatu. Czyli wcale.

Doom uruchomiony w Doomie. Doomcepcja.

REKLAMA

Swego czasu ktoś do GZDooma (fork silnika Carmacka, stworzony przez fanów) dodał możliwość uruchamiania gier na wirtualnych automatach. Więc ktoś inny wpadł na pomysł, by jedną z tych gier był Doom. Można więc w GZDoomie podejść do automatu do gier i uruchomić na nim Dooma. A w nim dotrzeć do automatu do gier, i...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA