Facebook ostro bierze się za ruskich trolli. Lepiej późno niż wcale
Facebook ostro bierze się za ruskich trolli. Moderatorzy grup właśnie dostali do rąk nowe narzędzia, które mają im pomóc w walce z narastającymi falami dezinformacji i propagandy, które sieją zamęt nie tylko w mediach społecznościowych.
To już nie są fake newsy, to pełnoprawna wojna informacyjna, której ofiarą padają przede wszystkim cywile bezwiednie przeglądający ulubione profile w mediach społecznościowych, ze szczególnym uwzględnieniem grup na Facebooku.
O tym, jak działa machina rosyjskiej propagandy i jak się przed nią bronić, przeczytacie w artykułach na Spider’s Web:
Trolli i pożytecznych idiotów nie zawsze można łatwo rozpoznać i tutaj nawet najlepsze algorytmy nie pomogą, jeśli uśpimy czujność i zdrowy rozsądek. Stosunkowo łatwo jednak wyłapać fałszywe konta, które rozsiewają te same nieprawdziwe informacje w wielu miejscach oraz posty, których zawartość została zweryfikowana jako fałszywa. Meta właśnie oddaje administratorom do dyspozycji narzędzia, które ułatwią walkę z tą plagą.
Rosyjska propaganda na Facebooku - posty na grupach będą usuwane automatycznie.
Dziś, jeśli dany post spełnia standardy społeczności, jego publikację na facebookowej grupie trzeba cofnąć ręcznie, a to oznacza konieczność ciągłej żmudnej pracy administratorów grupy. Teraz Meta pozwoli robić to do pewnego stopnia automatycznie.
Automatycznie blokowane będą posty, które zostały zweryfikowane przez niezależne organizacje jako fałszywe. Jeśli więc fact-checkerzy orzekli, że dany wpis jest nieprawdziwy, Facebook może sam powstrzymać jego publikację na danej grupie (jeśli tylko moderator włączy taką opcję w ustawieniach).
Kolejną nowością jest rozszerzenie funkcjonalności „wycisz” na możliwość swoistego „zawieszenia” grupowicza w jego prawach. Jeśli jakiś użytkownik regularnie wrzuca informacje pt. „syn koleżanki mojej kuzynki powiedział, że w szpitalu w Pcimiu Dolnym odmawia się leczenia Polakom, bo przyjmują Ukraińców”, moderator będzie mógł nie tylko wyciszyć go pod danym postem, ale tymczasowo zablokować mu możliwość komentowania, udostępniania, reagowania czy wchodzenia w jakąkolwiek interakcję z grupą.
Pojawiły się też nowe narzędzia automatycznie determinujące czy dana osoba może w ogóle dołączyć do grupy. Automat może samodzielnie odmówić dołączenia do grupy, jeśli dany profil nie spełni wybranych przez administratora kryteriów, np. jeśli nie ma zdjęcia profilowego, jeśli konto jest nowe, albo jeśli dana osoba nie ma wśród znajomych ani jednej osoby, która już jest dodana do grupy. Ma to zapobiec dostawaniu się do grup kont trolli, które albo są świeżo utworzone, albo przejawiają inne znamiona „sztuczności”. To bardzo potrzebna zmiana, choć obawiam się, że Kreml dysponuje farmami trolli wyszkolonych na tyle dobrze, że poradzą sobie z tą drobną niedogodnością.
Zobacz także:
Wszystko pięknie, drogi Facebooku, ale dlaczego dopiero teraz?
Potrzeba było krwawej inwazji Rosji na naszego sąsiada i groźby globalnego konfliktu, by Meta brzydko mówiąc spięła dupsko i wzięła się na poważnie za walkę z panoszącymi się trollami i dezinformacją. Rzecz jest o tyle absurdalna, że przecież trolle Putina działają w social mediach nie od tygodni, a od wielu lat – na miłość boską, te same mechanizmy zmanipulowały wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i od dobrych dwóch lat przyczyniają się do ciągłego wzrostu liczby ludzi, którzy uważają COVID-19 za spisek! A jednak dopiero teraz Meta uznała, że sytuacja jest na tyle poważna, że warto by zacząć działać intensywniej.
Lepiej późno niż wcale. Miejmy tylko nadzieję, że nie jest wręcz za późno, bo wojna informacyjna toczy się dziś na tak szeroką skalę, że nawet przy wszystkich staraniach big-techów, by z dezinformacją walczyć, społeczeństwo dostaje do trolli bęcki odwrotnie proporcjonalne do łomotu, jaki Ukraińcy spuszczają Rosjanom na swojej ziemi. Rosja może odnosić porażki na polu bitwy, lecz w cyfrowym boju wciąż idzie jej doskonale.