Niby Mars jest taki nudny i spokojny, a właśnie załatwił kolejnego robota przysłanego z Ziemi
Choć tytuł brzmi na mocno przesadzony, to niestety nie ma w nim za grosz przesady. Intensywna burza piaskowa na Marsie ostatecznie załatwiła lądownik InSight. Choć sonda właśnie się obudziła, to pozostał jej już tylko łabędzi śpiew.
Lądownik InSight, który wylądował na Marsie 26 listopada 2018 roku to nasze jak dotąd jedyne oko, które jest w stanie zajrzeć do wnętrza Czerwonej Planety. Najważniejszym elementem misji jest niezwykle czuły sejsmometr, który mierzy wstrząsy sejsmiczne we wnętrzu Marsa. Na tej podstawie naukowcy po raz pierwszy w historii byli w stanie poznać budowę wewnętrzną innej planety niż Ziemia. Pierwotna misja lądownika miała potrwać dwa lata, jednak po osiągnięciu tego czasu misję przedłużono na kilka dodatkowych lat ze względu na wciąż wysoką sprawność wszystkich instrumentów.
Jak wiele innych sond i łazików w przeszłości, lądownik InSight ma jedną piętę achillesową. Jest on mianowicie zasilany energią generowaną przez potężne panele słoneczne. Jest to sprawdzony wielokrotnie sposób zasilania sond i misji kosmicznych. Jego głównym przeciwnikiem jest jednak pył osadzający się na panelach na przestrzeni lat. Ostatnia burza piaskowa w okolicach miejsca lądowania misji InSight sprawiła, że na panelach słonecznych lądownika osadziła się gruba warstwa pyłu. Inżynierowie z zespołu misji wprowadzili wtedy lądownik w stan swoistej hibernacji, licząc na to, że wiejące w okolicy lądownika wiatry będą w stanie usunąć nadmiar pyłu i będzie można wrócić do standardowej pracy.
Po uspokojeniu się burzy naukowcy ponownie uruchomili wszystkie instrumenty na pokładzie lądownika. Dokładna analiza danych przesyłanych przez InSight na Ziemię nie pozostawia jednak złudzeń. Na panelach wciąż znajduje się sporo pyłu, przez co lądownik nie będzie w stanie generować odpowiednio dużo energii i najprawdopodobniej z tego właśnie powodu misja najczulszego sejsmometru w Układzie Słonecznym zakończy się jeszcze przed końcem 2022 roku. Zanim do tego dojdzie, część instrumentów będzie trzeba wyłączyć już na przełomie maja i czerwca. Wtedy też przestaną spływać na Ziemię nowe dane naukowe.
Każdy koniec misji kosmicznej wiąże się z jakimś żalem. Z drugiej strony warto pamiętać, że pierwotnie misja miała się zakończyć już półtora roku temu, więc i tak dostaliśmy "bonusowy czas" na Czerwonej Planecie. Nie ma co dramatyzować jednak. Jakby nie patrzeć, Mars jeszcze nigdy nie był tak gęsto zamieszkany przez roboty jak teraz. Pomijając już sondy znajdujące się na orbicie wokół Marsa, to na powierzchni wciąż działa łazik Curiosity, łazik Perseverance, łazik Zhurong, a nawet helikopter Ingenuity, a już 20 września w kierunku Marsa poleci europejski łazik Rosalind Franklin. Dane z Marsa będą zatem spływały do nas bezustannie.