REKLAMA

Łazik Rosalind Franklin gotowy. Udało mu się wylądować na spadochronie

Po powierzchni Marsa aktualnie jeżdżą trzy łaziki wysłane z Ziemi: amerykański Curiosity oraz Perseverance oraz chiński Zhurong. Już za półtora roku dołączy do nich europejski łazik Rosalind Franklin.

07.09.2021 06.05
lazik rosalind franklin
REKLAMA

Rosalind Franklin pierwotnie miał lecieć na Marsa w tym samym oknie startowym co Zhurong i Perseverance. Problemy ze spadochronami, które miałyby dostarczyć łazik na powierzchnię Czerwonej Planety oraz opóźnienia w testach wywołane przez pandemię koronawirusa ostatecznie sprawiły, że naukowcy podjęli decyzję o przełożeniu startu na kolejne okno startowe.

REKLAMA

Lądownik Schiaparelli jako ostrzeżenie

Nie było żadnego powodu, aby się spieszyć, a akurat Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) wie czym się to może skończyć. Jeszcze przed wysłaniem łazika, w 2016 r. na Marsa poleciał lądownik Schiaparelli, którego głównym zadaniem miało być zademonstrowanie technologii wejścia w atmosferę, hamowania i miękkiego lądowania na Marsie. Schiaparelli dotarł do Marsa na pokładzie sondy Trace Gas Orbiter i 19 października 2016 r. podjął próbę lądowania.

Cała procedura lądowania przebiegała prawidłowo do około minuty przed przyziemieniem, kiedy to sygnał z lądownika zniknął. Zdjęcia wykonane później z orbity wykazały, że lądownik rozbił się o powierzchnię planety. Analiza danych telemetrycznych wykazała, że jeden z instrumentów lądownika uznał, że doszło już do lądowania i wyłączył silniki hamujące i rozpoczął procedurę rozkładania instrumentów. Niestety w rzeczywistości Schiaparelli znajdował się na wysokości 3,7 km. W efekcie lądownik uderzył w powierzchnię planety z prędkością 300 km/h.

Łazik Rosalind Franklin poleci Kozaczkiem

REKLAMA

Wszystkie informacje zebrane podczas lądowania Schiaparellego z pewnością pomogły naukowcom z ESA dopracować technikę lądowania na Marsie. Z uwagi na to, że teraz w kierunku Czerwonej Planety poleci dużo większy ładunek: rosyjski lądownik Kazaczok i łazik Rosalind Franklin, wyzwaniem było także opracowanie specjalnych spadochronów, które będą w stanie w rzadkiej atmosferze Marsa skutecznie wyhamować ładunek przylatujący prosto z innej planety. Na przestrzeni lat, spadochrony bezustannie się rwały. Najnowsze testy jednak wskazują, że w końcu wszystko dopracowano i zarówno pierwszy naddźwiękowy jak i drugi poddźwiękowy spadochron będą w stanie wytrzymać przeciążenia i dostarczyć łazik na Marsa.

Jeżeli zatem wszystko pójdzie dobrze, to już za nieco ponad rok, europejscy inżynierowie i naukowcy będą mieli własnego łazika na powierzchni Marsa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA