Pokemon GO nadal bije rekordy. Gracze wydali w 2019 r. więcej niż po premierze gry
Niantic ma powody do zadowolenia, bo Pokemon GO nie było chwilową modą. Gra okazała się dla deweloperów żyłą złota i 3 lata po premierze nadal świetnie zarabia.
Miniony rok nie był łaskawy dla marki Pokemon. Nowe gry z głównej serii na konsolę Nintendo Switch rozczarowały wielu fanów jeszcze przed premierą. Po raz pierwszy gracze nie dostali dostępu do wszystkich wydanych już stworków. W dodatku wczoraj dowiedzieliśmy się, że część z tych brakujących pojawi się w ramach płatnego DLC.
Zupełnie inaczej wygląda to w świecie mobilnym, a Pokemon GO nigdy nie miało się lepiej.
Pokemon GO to hit wakacji 2016 r. Kolorowe stworki na swoich smartfonach łapali przez kilka tygodniu od premiery gry w zasadzie wszyscy. W parkach i centrach handlowych spotykało się chmary graczy, którzy synchronicznie kręcili palcami po ekranach i rzucali wirtualnymi Poke Ballami.
Oczywiście tak jak można było się spodziewać, ten największy szał szybko minął. Do tego grę trapiły liczne problemy techniczne. Jesień i zima na północnej półkuli nie sprzyjało zabawom terenowym. Niantic poświęciło te chłodniejsze miesiące na rozwiązanie problemów technicznych
Programiści w pocie czoła pracowali też nad nowościami.
Na wiosnę przy grze zostali ci najwytrwalsi gracze, ale Niantic nagrodził ich drugą generacją stworków. To był jednak dopiero początek całej serii darmowych aktualizacji. Szymon Radzewicz zresztą ostatnio opisywał swoje wrażenia z powrotu do łapania kolorowych stworków. Już po premierze dodano takie moduły jak:
- płcie Pokemonów;
- system buddy;
- raidy PvE;
- legendarne Pokemony;
- stworki typu shiny;
- dni społeczności;
- zmiany pogody;
- system questów;
- system wymian;
- system walk PvP;
- rozszerzony tryb AR;
- wsparcie Pokemon Let’s GO;
- walki z Team Go Rocket;
- opcję zgłaszania Poke Stopów;
- odświeżony system buddy.
A to tylko wierzchołek góry lodowej nowości. Oprócz tego co jakiś czas organizowane są eventy, które pozwalają zdobyć wyjątkowe Pokemony. Stale dodawane są też kolejne generacje Pokemonów pochodzące z gier wydanych przez ostatnie dwie dekady na konsole Nintendo. Obecnie jesteśmy na etapie piątej.
Na ten moment więcej gatunków stworków można znaleźć w mobilnym Pokemon GO niż w Pokemon Sword i Pokemon Shield.
Pokemon GO rozwija się w zawrotnym tempie, a gracze to doceniają. Tytuł jest darmowy, tak jak kolejne aktualizacje, ale gracze mogą wydać prawdziwe pieniądze na mikropłatności i tzw. Poke Coins, które potem wymienia się na ciuchy dla swojego awatara i na przedmioty ułatwiające i przyspieszające rozgrywkę.
Deweloperom udało się jednak zachować umiar i Pokemon GO nie stało się grą typu pay-to-win. Poke Coins można zdobywać bez wydawania pieniędzy za obronę aren, a jeśli ktoś ma ambicję złapać je wszystkie i chce mieć dobre stworki do walk typu PvE i PvP, to nie ma zmiłuj - musi ruszyć tyłek z domu na polowanie.
Niantic zarabia też na inne sposoby.
W przeszłości już kilkukrotnie organizowano wydarzenia o nazwie Pokemon GO Fest, na które sprzedawano bilety, a do tego dochodzą sponsorowane Poke Stopy i Poke Gymy. Dzięki tym ostatnim na dwa lata mekkami fanów Pokemonów stały się polskie centra handlowe takie jak warszawska Arkadia lub Galeria Mokotów.
To wszystko przekłada się na ogromne zyski Niantic, a firma zawstydza twórców Pokemonów ze studia Game Freak. W dodatku zainteresowanie mobilną grą wykorzystującym popularną markę najwyraźniej nie maleje, bo 2019 r. był dla deweloperów odpowiedzialnych za Pokemon GO iście rekordowy.
Ile zarabia Pokemon GO?
Jak podaje portal nintendolife.com, wedle estymacji analityków z Sensor Tower's Store Intelligence, w minionym roku gracze wydali na Pokemon GO aż 894 mln. dol. To lepszy wynik niż we wszystkich poprzednich latach. Rok temu gra zarobiła 816 mln. dol., rok wcześniej 589 mln. dol., a w roku debiutu - 832 mln. dol.
Oczywiście trzeba pamiętać, że gra miała premierę w połowie 2016 r. Porównanie roku debiutu z kolejnymi nie jest do końca miarodajne. Widać jednak, że patrząc wyłącznie na pełne lata już po debiucie, Niantic notuje coraz lepsze wyniki, aczkolwiek wzrost już wyhamował. Najbliższy rok będzie dla deweloperów sporym wyzwaniem.
Ciekawie rozkładają się też dane na temat tego, gdzie Pokemon GO zarabia najwięcej. Okazuje się, że najchętniej Poke Coins kupują Amerykanie (38 proc. wszystkich wykupionych mikropłatności), a zaraz za nimi są Japończycy (32 proc.). Trzecim krajem na liście są z kolei Niemcy (6 proc.).
Jeśli zaś chodzi o podział na Androida i iOS-a, to na iPhone’y i iPady grę pobrano 17 mln razy, a na smartfony z systemem Google’a - 38 mln razy. Mimo to zyski Niantic z obu platform są zbliżone i wynoszą odpowiednio 482 mln dol. (Android) oraz 412 mln dol. (iOS).