REKLAMA

Skok na kasę. +200 brakujących stworków w Pokemon Sword/Shield zdobędziemy kupując DLC

Samą ideę dwóch wielkich dodatków do Pokemon Sword i Pokemon Shield uważam za świetny pomysł. Niestety, Nintendo do spółki z GameFreak bierze za zakładników brakujące stworki, robiąc z nich główną kartę przetargową. To zagranie poniżej pasa, które nie przystoi obu firmom.

+200 brakujących stworków Pokemon Sword/Shield w płatnym DLC
REKLAMA
REKLAMA

Pokemon Sword i Pokemon Shield to pierwsze odsłony od 1998 r., w których nie możemy zagrać wszystkimi wcześniej posiadanymi stworkami, nawet po przejściu głównego wątku fabularnego. W poprzednich grach istnieje możliwości importowania trenowanych przez nas Pokemonów, aby rozwijać je w nowych odsłonach, uczyć je nowych ataków i opracowywać nowe taktyki. Wyobraźcie sobie radość trenera, który po prawie dekadzie trenowania ulubionego Blastoise’a zafundował mu mega-ewolucję.

W Pokemon Shield i Pokemon Sword zabrakło lwiej części stworków z poprzednich  generacji.

Twórcy tłumaczyli, że nieobecność części poków jest spowodowana ogromem pracy nad każdą istotą. GameFreak twierdził, że ze względu na nowe modele 3D oraz nowe animacje nie są w stanie przygotować każdego Pokemona. Nie mają na to mocy przerobowych. Ta linia narracyjna okazała się kłamstwem, ponieważ znamienita część stworków została zaimportowana do Sword/Shield z odsłon na konsolę Nintendo 3DS, w zasadzie bez żadnych poprawek. Typowe kopiuj – wklej.

Brak wsparcia dla poków poprzedniej generacji to jeden z powodów, dla których odsłony Sword i Shield znalazły się na mojej liście największych rozczarowań 2019 r. Być może kompletnie nowi gracze nawet nie odczują nieobecności brakujących stworków. Jednak dla wiernych weteranów serii, nierzadko kupujących po dwie wariacje nowego tytułu w dniu premiery, to było jak nóż w serce. Fatalna decyzja, do tego tłumaczona przy użyciu kłamstw i nieprawd.

Ponad 200 brakujących pokemonów pojawi się… w dwóch płatnych dodatkach.

 class="wp-image-1068085"

Nintendo właśnie zapowiedziało The Isle of Armor oraz The Crown Tundra – dwa wielkie rozszerzenia do Pokemon Sword i Pokemon Shield. Dostęp do obu dodatków kupimy w formie przepustki sezonowej, dostępnej od dzisiaj w cenie 30 dol. To bez wątpienia atrakcyjna cena, którą bez problemu zapłacę za przedłużenie przygody z najnowszymi Pokemonami. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do ulepszonych odsłon typu UltraSun oraz UltraMoon, DLC są fabularną kontynuacją przygody. Nie musimy rozpoczynać gry od nowa, a dodatki korzystają z dotychczasowych stanów zapisu.

Oba DLC zapowiadają się naprawdę ciekawie. Nowe historie, nowe lokacje, nowe postacie, nowe ataki i nowe pokemony – wszystko to sprawia, że bez problemu wydałbym odpowiednik 30 dol. w cyfrowym eShopie. Mimo tego Nintendo postanowiło, że musi mieć w zanadrzu coś więcej. Dlatego kupując przepustkę sezonową kupujemy również dostęp do ponad 200 brakujących stworków z poprzednich odsłon. Słabo. Bardzo słabo. Wydawca do spółki z producentem biorą ulubione stworki graczy za zakładników, wymuszając dodatkowe zakupy na weteranach serii.

Ponad 200 brakujących pokemonów! Okazuje się więc, że te wcześniej wspominane prace nad nowymi modelami 3D oraz animacjami były kłamstwem. W GameFreak od początku wiedzieli, że znaczna część stworków wyląduje za paywallem. To bardzo nieetyczna praktyka, którą powinno się krytykować niezależnie od sympatii względem całej serii, a także nowych odsłon Sword oraz Shield.

Posiadacze podstawowej wersji gry będą mieli szansę na zdobycie brakujących stworków.

 class="wp-image-1068082"
REKLAMA

Nie będzie to jednak proste. Ponad 200 pokemonów z poprzednich odsłon pojawi się wyłącznie w nowych lokacjach z dodatków The Isle of Armor oraz The Crown Tundra. Aby dodać je do kolekcji, musimy mieć więc znajomego posiadającego rozszerzenia, skłonnego do oddania złapanych przez siebie poków za pomocą usługi Link Trade. Możemy także liczyć na łut szczęścia, wymieniając pokemony z nieznajomymi.

Nie rozumiem takiego podejścia Nintendo. O wiele milej byłoby, gdyby ponad 200 stworków z poprzednich generacji udostępniono wszystkim, w formie bezpłatnej aktualizacji. Z kolei na terenach z nowych dodatków pojawiałyby się wyłącznie nowe poki oraz legendarne stworki. Nowe lokacje, nowe historie, nowe istoty, nowe ewolucje, nowe postaci, nowi rywale – to naprawdę wystarczy, aby fani zapłacili te 30 dolarów. Zamykanie starych, doskonale znanych poków za paywallem naprawdę nie było konieczne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA