Czy Żurnalista oddał swoje długi? Sprawdzamy rok po wybuchu afery

Minął rok, a lista grzechów Żurnalisty niewiele zmalała. Przeciwnie: właśnie zapadł wyrok nakazujący mu zwrot ogromnego długu. Na odzyskanie setek tysięcy złotych czeka wiele ofiar, tymczasem influencera w podcaście odwiedzają kolejni celebryci, którzy nic sobie z tego nie robią. Ten artykuł powstał między innymi dla nich.

Dawid Swakowski Żurnalista

To nie była typowa kariera influencera, bo Żurnalista, a właściwie Dawid Swakowski, musiał wymyślić siebie na nowo. Stworzył postać wrażliwego mężczyzny ze zranionym sercem, który pisze wiersze o miłości i ukrywa tożsamość, bo obnażanie się z takimi emocjami nie jest dla niego łatwe.

W ten sposób najpierw – przy pomocy opłacanych w mediach społecznościowych reklam – zdobył sobie duże grono odbiorców na Instagramie, gdzie publikował złote myśli na poziomie Paulo Coelho.

Czasami piszę słabe wiersze,
byś mogła docenić, te lepsze.

Czasami mam z nią słabe momenty,
by docenić – te najlepsze.

Słońce doceniamy po deszczu.

To próbka jego umiejętności, pisownia oryginalna, wiersz "Kontrast" z jednego z tomików. Później, w połowie 2021 roku, uruchomił podcast. Zaprasza do niego gwiazdy wszelkiej maści: sportowców, artystów, influencerów, czasem trafi się nawet jakiś profesor.

Prawdziwa twarz Żurnalisty jest jednak zupełnie inna. To notoryczny krętacz, który już niemal 15 lat temu podejmował różne próby zarobku i zwykle znikał, pozostawiając za sobą nierozliczone sprawy. Liczba jego wierzycieli może być liczona w setkach, jeśli nie tysiącach osób. Jeśli zsumować kwoty, o których wiadomo, że jest winien ludziom, wyjdą setki tysięcy złotych. A mnóstwo osób swych roszczeń nie zgłosiło, bo często chodziło o niewielkie, kilkusetzłotowe kwoty. Niektórzy dopiero teraz orientują się, że Żurnalista i Dawid Swakowski to ta sama osoba.

For. screen z Twittera

Rok temu w Magazynie Spider’s Web+ ujawniliśmy prawdziwe oblicze Żurnalisty. Przedstawiliśmy szemrane historie z całego jego dorosłego życia, począwszy od 2010 roku, gdy miał 18 lat. Żurnalista przyznał się do spraw, które opisaliśmy, przeprosił i obiecał naprawienie krzywd. "Jeżeli kogoś uraziłem czy skrzywdziłem, chętnie wciągnę buty, pójdę na spacer i o tym porozmawiam. Mam odwagę być sobą, bo dzisiaj jestem wreszcie sobą. Wcześniej próbowałem być kimś więcej, niż byłem w stanie" – zapewniał nas przed rokiem.

Od tamtego czasu w życiu Żurnalisty zaszło kilka zmian. Prawnik Bogusław Leśnodorski zrezygnował z prowadzenia z nim wspólnie podcastu "Trójkąt towarzyski". Janusz Palikot przestał być jego sponsorem, a Empik usunął go z konkursu na podcast roku. Te turbulencje nie przeszkodziły mu jednak w dalszym prowadzeniu własnego podcastu "Rozmowy bez kompromisów".

Ba, mimo publicznie znanych zarzutów, jakie na nim ciążą, federacja freak fight High League zatrudniła go, by przeprowadzał wywiady z bijącymi się zawodnikami. Choć po ogłoszeniu tej współpracy na Twitterze odezwały się dziesiątki osób zwracające uwagę na przeszłość Żurnalisty, High League zignorowało te głosy.

Sam Żurnalista także przemilcza temat, a zapraszane przez niego gwiazdy go nie poruszają. Z co najmniej jednym wyjątkiem. Biznesmen i raper Wini zdradził w jednej z rozmów na YouTube, że zagadnął w tej sprawie Żurnalistę. – Pytałem go o to. Powiedział mi, że to pomyłka – mówi Wini.

Po roku od ujawnienia prawdziwego oblicza Żurnalisty sprawdzamy, czy jego grzechy są aktualne. A jeśli nie, to czy Żurnalista oddał pieniądze lub chociaż z którymś ze swych wierzycieli poszedł na obiecany spacer.

Wierzyciele czekają

Dawid S. chciał być menedżerem fest
Proceente miał co tydzień występ mieć
Rzeczywistość w mig obaliła ten mit
Bez kitu szczawiku powinno być ci wstyd

To fragment piosenki z 2011 roku pt. "W głowie się nie mieści" rapera Proceente. Dotyczy on Żurnalisty, który 12 lat temu jako młody chłopak próbował organizować koncerty rapowe. Na jednym z nich grał Proceente i nie dostał za występ pieniędzy, stąd powyższe wersy. Żurnalista, jak wspominał rok temu w naszym reportażu, skończył przygodę z rapem po tym, jak za długi został pobity, rozebrany do bokserek i wyrzucony kilkadziesiąt kilometrów od domu.

– Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że Dawid S. to Żurnalista. Jednak od tamtej pory nie kontaktował się ze mną, nawet po publikacji artykułu – mówi Proceente, którego dziś pytamy, czy odzyskał pieniądze za koncert.

Po odejściu z rapu Żurnalista poszedł w stronę muzyki rozrywkowej. Przedstawiał się jako menedżer Ewy Lubert, choć ta w rozmowie z nami zaprzeczyła, by była to formalna współpraca, za to zaznaczyła, że kontaktowali się tylko przez moment, a potem Żurnalista przestał się odzywać.

Gdy nie udało się z branżą muzyczną, Dawid Swakowski postanowił spróbować sił w branży medialnej. To wtedy związany m.in. ze sceną rapową Dj Te ostrzegał przed nim na Facebooku.

Swakowski wydawał kilka magazynów, których głównym modelem biznesowym była sprzedaż reklam i artykułów sponsorowanych. Ludziom, z którymi pracował, nie zawsze płacił. Jedną z jego współpracowniczek była nasza informatorka, która prosi o anonimowość. W 2014 roku Żurnalista chciał, by była redaktorką naczelną magazynu Manager+ i szukała w sieci reklamodawców. Dziewczyna podjęła się zadania. – Człowiek był młody i głupi, więc nie ogarnęłam zawczasu, że ani złotówki z tego nie zobaczę – wspominała w naszym artykule rok temu. Obecnie sytuacja się nie zmieniła. – Nie odzywał się do mnie, nie miałam z nim żadnego kontaktu – mówi.

Ale Manager+ nie był jedynym magazynem, który w tamtym czasie próbował rozkręcić Żurnalista. Redaktorem naczelnym "Magazynu Boisko" zrobił Tomasza Zielińskiego, dziś znanego dziennikarza i komentatora sportowego. On także został bez niczego, o czym wspominał po naszym reportażu.

Także w tym przypadku przez rok nic się nie zmieniło. Zieliński wciąż nie dostał zaległych pieniędzy od Żurnalisty. Jak tłumaczy, Swakowski co prawda się z nim nie kontaktował, ale Zieliński cały czas czeka.

Fot. screen z Twittera

Pieniędzy nie dostawali podobni ludzie do niego: współpracownicy Żurnalisty z magazynów, czasem firmy, które zapłaciły za artykuł sponsorowany, choć ten się nie ukazał. Jeden ze współpracujących z Żurnalistą w tamtym czasie autorów, dziś influencer, odezwał się do niego po latach, żądając zwrotu zaległych pieniędzy za artykuły.

Odpowiedź dostał od prawnika Żurnalisty, który z kolei zażądał wszelkich dokumentów potwierdzających współpracę przed laty. – Wtedy odpuściłem, bo szukanie po latach tych papierów kosztowałoby mnie więcej czasu, niż są warte pieniądze, które bym odzyskał – wyjaśnia w rozmowie z nami.

W efekcie nie odzyskał swoich pieniędzy. To były jednak dopiero początki Żurnalisty. Większych długów "dorobił się" w kolejnych latach.

Czytelnicy zapłacili, książki nie ma

Internetowa kariera Żurnalisty rozpoczęła się w 2017 roku od pisania rzewnych wierszy i kupowania postów na Facebooku, by się wypromować. Mieszkał wtedy w wynajmowanym mieszkaniu w Bydgoszczy. – Opowiadał mi o swoich listach, które pisze, o ludziach, którzy piszą do niego. Mówił, że to wszystko jest zmyślone. Że zrobił sobie taki sposób na życie – wspominał w rozmowie z nami właściciel mieszkania.

A rozmawialiśmy z nim nie przez przypadek. Jemu też Żurnalista jest winien pieniądze. Chodzi o 8,5 tys. zł czynszu, którego nie płacił przez kilka miesięcy. Choć nie jest to wygórowana kwota, to jest trudna do odzyskania, bo według danych dostępnych komornikowi Żurnalista... w zasadzie nie zarabia pieniędzy. – Dług jest aktywny i niespłacony – potwierdza mecenas Paweł Bujko, który obsługuje tę sprawę prawnie. Zresztą, gdyby ktoś był chętny, może ten dług wykupić. Jest dostępny na stronie sadinternetowy.pl.

Wraz z rosnącą popularnością Żurnalista zaczął sprzedawać książki z wierszami i ubrania stworzonej przez siebie marki miło(ść). Tu też wpadł w pułapkę długów. Choć jego towary sprzedawały się w tysiącach sztuk, nie umiał zabezpieczyć środków "na rachunki". Przez kilka lat kolejni internauci w sieci alarmowali, że przesyłki nie docierają. Jeśli pisali to na profilach Żurnalisty w social mediach, komentarze zwykle znikały.

Zapytaliśmy markę miło(ść) o kwestię długów, jakie zostały po okresie, gdy marka należała do Żurnalisty. "Dopiero po przejęciu od Dawida Swakowskiego praw do marki Miło(ść) dowiedzieliśmy się o wielu ciążących na nim zobowiązaniach." - czytamy w odpowiedzi. Firma dodaje, że Swakowski nie wywiązał się ze zobowiązań wynikających z zawartej umowy sprzedaży prawd o marki Miło(ść).

Jak tłumaczą nowi właściciele, cały czas zgłaszają się do nich dawni klienci Żurnalisty, którzy nie dostali swoich towarów. "Nie dotyczy to zamówień związanych z marką Miło(ść), bo po przejęciu praw do marki dołożyliśmy wszelkich starań, by każde zaległe zamówienie trafiło do klienta. Łącznie obsłużyliśmy kilkanaście tysięcy zaległych zamówień. Ludzie odzywają się do nas głównie w sprawie wydawanych przez niego książek, prosząc nas o interwencję, bo zapłacili za produkt, którego nie otrzymali. Nigdy jednak nie mieliśmy nic wspólnego z jego twórczością" - czytamy w mailu.

Dziś nie wiadomo, ile osób nigdy nie zobaczyło ani zamówionych ubrań czy książek, ani zapłaconych za to pieniędzy. Wiadomo za to, że w ostatnim roku ich przybyło, bo Żurnalista zapowiedział kolejną książkę, której... do tej pory nie wydał.

Premiera tomiku "Ostatnie wiersze" przekładana była od jesieni 2021 roku czterokrotnie, ale można było na nią składać zamówienia. Jeszcze kilka dni temu na stronie internetowej Żurnalisty można było przeczytać, że książka została wydana 23 listopada 2022 roku. A także że nie ma jej w magazynie.

Fot. screen ze strony zurnalista.pl (17 kwietnia 2023 r.)

Jednak w sieci także nie ma po niej żadnych śladów. Żadna księgarnia jej nie sprzedawała ani nie sprzedaje, choć sprzedawały poprzednie książki Żurnalisty. Nie ma jej też w katalogu Żurnalisty na lubimyczytac.pl, najpopularniejszej stronie w Polsce o książkach. 17 kwietnia zapytaliśmy Żurnalistę, dlaczego książka się do tej pory nigdzie nie ukazała. Niedługo po naszym mailu z jego strony znikły wszelkie informacje na temat "Ostatnich wierszy". Obecnie strona prezentuje się tak:

Fot. screen ze strony zurnalista.pl (21 kwietnia 2023 roku)

Żurnalista nie chwalił się książką w okresie rzekomej premiery ani nie promował jej w swoich social mediach. Osoby, które zapłaciły za tę książkę nawet rok temu i się z nami skontaktowały, twierdzą, że książki na oczy nie widziały, ani nie odzyskały do tej pory swoich pieniędzy. – Zamówiłam i zapłaciłam za książkę na początku lutego zeszłego roku. Miesiąc później przypomniałam się mailowo, ale nie dostałam odpowiedzi. Minął rok, teraz znów do niego napisałam i znowu zderzyłam się ze ścianą, zero odpowiedzi – mówi nam niedoszła czytelniczka Katarzyna.

W tym przypadku także może być problem z sądowym odzyskiwaniem pieniędzy, bo Żurnalista nie sprzedawał nieistniejącej książki pod swoim nazwiskiem. Na jego stronie internetowej, na której sprzedawał książkę, widnieją dane Aura Apparel. To firma jego partnerki, która po wybuchu zeszłorocznej afery zmieniła nazwę przedsiębiorstwa z Aura Group Patrycja Górska.

Setki tysięcy złotych na wokandzie

Być może problemy z drukiem książki wynikły z problemów z... drukarnią. Żurnalista nie wywiązywał się bowiem ze swych zobowiązań nie tylko wobec niektórych współpracowników czy fanów kupujących jego towary. Problemów przysporzył sobie także wśród kontrahentów biznesowych.

Jednym z nich jest drukarnia JS Bydgoszcz, której od ponad roku Żurnalista zalega 35 tys. zł za usługi. "Szczerze wspieramy działalność Pana Żurnalisty. Mamy nadzieję, że dzięki bieżącej działalności uda mu się zgromadzić środki na spłatę długu" – pisała wtedy firma na Instagramie.

Żurnalista i dług wobec JS Druk. Fot. screen z Instagrama

Czy w tej sprawie coś się zmieniło? Jak udało nam się dowiedzieć od osoby współzarządzającej tą firmą, Żurnalista dalej jest winny pieniądze. – W zeszłym roku sprawa poszła do sądu i podpisaliśmy ugodę. Niestety, wpłacił jedną ratę i dalej przestał już płacić – mówi nasz rozmówca. Sprawą zajmuje się wynajęty przez drukarnię prawnik.

Na swoje, jeszcze większe pieniądze, czeka także... Poczta Polska. Tutaj sprawa dotarła do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Jak informuje nas sędzia Daniel Sobociński, rzecznik prasowy do spraw karnych, Żurnalisty początkowo nie dało się odnaleźć, więc był reprezentowany przez kuratora. Kuratorowi ta sztuka w końcu się udała. – Pozwany [Żurnalista] ustanowił profesjonalnego pełnomocnika do reprezentowania swoich interesów. Pełnomocnik złożył sprzeciw od nakazu. Pozwany nie stawił się na żadną z rozpraw. W dniu 31.03.2023 Sąd wydał wyrok uwzględniający powództwo – wyjaśnia sędzia Sobociński.

Prostszym językiem tłumaczy to biuro prasowe Poczty Polskiej: "Zapadł wyrok zasądzający żądaną kwotę naszej firmie. Czekamy na jego uprawomocnienie się". Żurnalista musi zwrócić dług w wysokości 205 tys. zł.

Jak można narobić sobie na poczcie takiego długu? – To akurat bardzo proste. Jeśli wysyłasz miesięcznie tysiące paczek z książkami czy bluzami, to wysyłka każdej z nich kosztuje. Jeśli masz firmę i usługę masowego nadawania na Poczcie Polskiej, to nie płacisz za to z góry – wyjaśniał nam rok temu człowiek dobrze zaznajomiony z działalnością Żurnalisty.

To jednak nie wszystkie wieści z bydgoskiego sądu. Nie miały tyle szczęścia, co Poczta Polska, dwie osoby fizyczne, które żądały od Żurnalisty zwrotu 234 tys. zł. Sąd wydał nakaz zapłaty, ale później postępowanie zawiesił, powołując się na art. 177 par. 1 pkt 6 Kodeksu postępowania cywilnego. Mówi on o zawieszeniu postępowania w sytuacji, gdy powód (w tym przypadku dwie osoby żądające zwrotu pieniędzy) nie jest w stanie wskazać miejsca zamieszkania pozwanego lub wykonać innych zobowiązań nałożonych przez sąd.

Poszkodowani nie dali jednak za wygraną i złożyli zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Jak informuje nas biuro prasowego tego sądu, zażalenie zostało oddalone. A zatem dwie osoby, które próbowały wyegzekwować od Żurnalisty dług w wysokości 234 tys. zł, jak na razie nie zobaczą z tego ani grosza. Wszystko prawdopodobnie przez to, że nie ma jak dotrzeć do niego z sądowym zawiadomieniem.

Jak to możliwe, skoro cały czas aktywnie działa w przestrzeni publicznej? Adwokat Michał Gajda prowadzący kancelarię w Szczecinie przyznaje, że takie ukrywanie się jest możliwe. – Faktycznie, o ile kiedyś sąd z urzędu poszukiwał skutecznego doręczenia wezwania, o tyle teraz ten obowiązek został przerzucony na powoda, czyli tego, kto pozywa. To on musi ustalić adres i dane pozwanego, a następnie wskazać je sądowi. Z praktyki mogę powiedzieć, że jako adwokaci zmagamy się z dużymi problemami, mając nieuchwytnego dłużnika. Sąd może wtedy zawiesić postępowanie i zobowiązać nas do wskazania prawidłowego adresu pozwanego lub wskazania danych, np. numeru PESEL, umożliwiających jego ustalenie – wyjaśnia.

Gajda podejrzewa, że zapewne tak było w tym przypadku: sąd zobowiązał wierzycieli do przedłożenia dodatkowych dokumentów (np. potwierdzających tożsamość lub związek Żurnalisty ze sprawą), a ci nie byli tego w stanie zrobić w wyznaczonym terminie, więc sprawa została umorzona.

A więc można być popularnym podcasterem i jednocześnie unikać odpowiedzialności. Wystarczy tylko nie być nigdzie zameldowanym, a faktury brać na przykład na firmę swojej partnerki. Ba, nie trzeba nawet zmieniać studia, w którym nagrywa się podcasty.

Co prawda po wybuchu afery Studio Szara 10 zlikwidowało swoją stronę internetową, gdzie oferowało usługi innym podcasterom, ale dalej działa z Żurnalistą na pokładzie. – Z tego, co nam wiadomo, podcasty m.in. Pana Żurnalisty są nadal nagrywane w studio przy ul. Szarej 10 – wyjaśnia Marta Marzec-Robak, Wspólnik i Dyrektor Zarządzająca w kancelarii LSW podnajmującej pomieszczenie, w którym mieści się studio.

Epilog

To właśnie zaproszenia do tego studia wciąż przyjmują postaci z polskiej przestrzeni publicznej. Nie przeszkadza im to, że idą do człowieka, który do dziś tych spraw nie rozwiązał. Do człowieka, od którego zwrotu pieniędzy oczekują także firmy, w tym państwowa polska spółka.

Robią to, mimo że Żurnalista nie tylko nie oddał pieniędzy, ale nawet nie odezwał się do tych, którzy publicznie w reportażach sprzed roku powiedzieli o jego wierzytelnościach. Skutecznie korzysta z kulawych przepisów prawnych, które pozwalają mu działać niejako w szarej strefie.

Wszystkie powyżej występujące osoby zapytaliśmy ponownie po roku od ujawnienia sprawy, czy coś zmieniło się w ich sytuacji. Żadna z nich nie odzyskała w całości kwoty, jaką żąda od Żurnalisty. Zresztą kolejne ofiary odnajdują się co jakiś czas w artykułach innych redakcji, bo sprawą zainteresowało się wiele mediów.

Niektórzy z gości podcastu tłumaczą, że nie wiedzieli o zarzutach dotyczących niepłacenia długów wobec Żurnalisty. Inni twierdzą, że wiedzieli, ale w zarzuty nie wierzą. Jeśli by trzeba było znaleźć jakieś wytłumaczenie na tę beztroskę przychodzących do Żurnalisty gości wobec ciężkiego kalibru grzechów na nim ciążących, na myśl przychodzi jedno. Celebryci, artyści, influencerzy, dziennikarze czy profesorowie to tacy sami zwykli ludzie jak każdy z nas. To, że są popularni, nie musi znaczyć, że są lepsi lub mądrzejsi. Popełniają błędy, zaliczają wpadki, wygadują głupstwa.

I niestety, niektórzy nie potrafią potem wziąć za to odpowiedzialności ani ponieść konsekwencji. Dowodem na to są zarówno Żurnalista, który wciąż nie pozwracał długów, jak i jego goście, którzy na pytania o wizytę u tak szemranej postaci zgrywają głupa.

PS Żurnalista nie odpowiedział na żadne z wysłanych przez nas pytań.

Zdjęcie główne: Żurnalista, fot. Żurnalista Fot. LightField Studios/Shutterstock/informator
DATA PUBLIKACJI: 26.04.2023