REKLAMA

Żenada. Piasecki i Matczak udają, że nic się nie stało i promują Żurnalistę

Znany dziennikarz polityczny Konrad Piasecki odwiedził Żurnalistę w jego podcaście. Nie przeszkodziło mu najwyraźniej, że ten ostatni jest poszukiwany przez wiele osób, komorników, firm, a nawet przez Pocztę Polską, bo jest winien setki tysięcy złotych. To jednak niejedyna postać publiczna, której zabrakło researchu lub chwili pomyślunku. Wśród nieświadomych i niewierzących w winę Żurnalisty jest choćby prof. Marcin Matczak.

Żurnalista. Konrad Piasecki i Marcin Matczak
REKLAMA

Żurnalista to autor podcastów i książek z wierszami o miłości, który starał się być anonimowy ze względu na kłopoty, jakich sobie narobił przez ostatnie kilkanaście lat. Niemal wszystkie one dotyczą zobowiązań finansowych, jakie poczynił wobec różnych osób i instytucji, a których nie pospłacał. Zwykle namawiał do współpracy lub zamawiał jakąś usługę, a gdy już dostał, co chciał, zaczynał zwodzić, wymyślać wymówki lub - gdy to nie wystarczało - po prostu znikał.

REKLAMA

W ten sposób narobił sobie długów np. u właściciela mieszkania, które wynajmował; u autorów, od których zamawiał artykuły do prowadzonych przez siebie magazynów; w drukarniach, w których zamawiał druk książek; u Poczty Polskiej, przez którą wysyłał swoje książki i ubrania; u klientów, którzy zapłacili, a tych książek i ubrań nie zobaczyli na oczy itd.

Gdy po naszych reportażach opinia publiczna poznała prawdę o Żurnaliście, ten w publikowanych oświadczeniach obiecywał poprawę, naprawienie szkód i zwrot długów. Miało to miejsce w kwietniu, jednak od tamtej pory mężczyzna w ogóle nie wraca do tematu i nie wygląda na to, by swoje długi pospłacał.

Wciąż za to bez skrępowania prowadzi podcasty i zaprasza do nich znane osoby. Nic sobie nie robi z tego, że niektóre gwiazdy w ogóle mu nie odpisują. Ponawia do nich wiadomości po raz kolejny i kolejny. Osoby, które ze mną rozmawiały, mówią, że nawet ich nie odczytują, nie chcąc mieć z Żurnalistą nic wspólnego, a mimo to ten dalej się dobija.

Konrad Piasecki u Żurnalisty

Jednak są i tacy, którzy coś wspólnego mieć chcą lub nie wiedzą, z kim mają do czynienia. Trzeba przyznać, że odcinki podcastu Żurnalisty publikowane są rzadziej, a część z nich to archiwalne nagrania. Faktem jest też, że lista gości obniżyła nieco loty i do podcastu coraz częściej zapraszani są internetowi celebryci, którzy niekoniecznie wszystkim muszą być znani. Zdarzają się jednak i postaci faktycznie popularne i szanowane.

Na przykład Konrad Piasecki, dziennikarz polityczny znany z ciekawych i nierzadko bezkompromisowych rozmów na antenach radia i telewizji. Zwykle doskonale przygotowany, często zagina swoich rozmówców. Wie od nich więcej i zna więcej kontekstów.

Cały profesjonalizm poszedł chyba jednak w odstawkę, gdy Piasecki pojawił się u Żurnalisty, postaci skompromitowanej, fałszywej, ze wciąż nierozwiązanymi grzechami przeszłości.

W podcaście obaj rozmawiają zresztą w dużej części o dziennikarstwie. Żurnalista, którego wiarygodność jest zerowa, podpiera się autorytetem Piaseckiego i wspólnie debatują nad stanem dzisiejszych mediów. Prowadzący jest jednak w doskonałym nastroju i świetnego zdania o mediach, pytając, "czy wszystko, co najlepsze w dziennikarstwie, dzieje się teraz". Przypomnijmy: gdy pracowaliśmy nad reportażem, Żurnalista nie zgodził się na spotkanie. Gdy wysłaliśmy mu pytania, część z nich zignorował.

Piasecki w odpowiedzi na pytanie tłumaczy, że dziś wielość kanałów pozwala na wybicie się większej liczbie osób, niż dawniej w czasach tradycyjnych mediów. - Dzisiaj, kiedy mamy podcasty, YouTube, cały świat internetu, to nagle się okazuje, że można zrobić super podcasty o wojskowości, o zagranicy, o winie itd. Pod tym względem dla dziennikarstwa to jest ciekawy czas, bo pasjonaci, fani, ludzie zdolni i ogarnięci jakąś pasją do przekazywania swojej wiedzy są w stanie się w tej przestrzeni pojawić - mówi dziennikarz.

Sam jednak nie zadaje pytania Żurnaliście o jego przeszłość, wiarygodność czy spłacenie dawnych win. Mimo że duża część rozmowy dotyczy mediów i ich stanu, ani przez chwilę nie nawiązuje do niesławy Żurnalisty i jego kompromitacji jako szeroko pojętej osoby publicznej.

Ba, Piasecki opowiada nawet o swoim profesjonalizmie. - Przygotowując się do wywiadów, muszę słuchać wywiadów tych, z którymi będę rozmawiał. W naturalny sposób to się dzieje. Jestem człowiekiem mediów. Może nie obsesyjnie słucham tych mediów, ale tu jakiś podcast, tu jakiś wywiad, radio, odtworzenie wywiadu telewizyjnego - tak, to wszystko robię. Nie zawsze tylko dla przyjemności, czasami także z powodów zawodowych, ale czasami łączę powody zawodowe z przyjemnością - mówi.

Najwyraźniej przeoczył wszystkie artykuły z ostatnich miesięcy o Żurnaliście. Także te o późniejszych konsekwencjach, które spotkały influencera, gdy prawda wyszła na jaw: Janusz Palikot przestał go sponsorować, a Empik usunął z listy nominowanych w konkursie na podcast roku.

Marcin Matczak też by przyjął

Wygląda jednak na to, że do występu u Żurnalisty się nie przygotował. Zapytaliśmy go, jakie były powody przyjęcia zaproszenia oraz jak oceniał działalność Żurnalisty, zanim u niego wystąpił. Spytaliśmy też, co sądzi o zarzutach, które na nim ciążą oraz czy nie uważa swej obecności w podcaście za uwiarygadnianie i nobilitację tej postaci. Przez sześć dni Piasecki nie znalazł czasu, by nam odpowiedzieć.

Piasecki nie musi się jednak aż tak martwić. Nie był jedynym, który nie sprawdził Żurnalisty. Albo nie umiał sprawdzić tak jak prof. Marcin Matczak, który co prawda w podcaście gościł przed publikacją reportaży, ale zapewnia, że zanim przyszedł do studia, weryfikował Żurnalistę. "Lubi wiedzieć, z kim rozmawia, więc przed spotkaniem poczytał o Żurnaliście, nie natknął się na nic, co by go zaniepokoiło. To, że nie pokazuje twarzy i nie ujawnia nazwiska, uznał za praktykę marketingową" - czytamy w Newsweeku, który po naszych publikacjach także napisał artykuł o grzechach Żurnalisty.

Co więcej, prof. Matczak twierdzi, że informacje, jakie zawarliśmy w naszym śledztwie (swoje informacje zebrał też Pudelek), nie są wystarczające. W Newsweeku twierdzi, że nie jest ich w stanie zweryfikować. Na pytanie, czy przyjąłby dziś zaproszenie, odpowiada: - Daleki jestem od bojkotu. Ludzie często o innych mówią źle, rozgłaśniając sprawy, których nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Czasami doniesienia się nie potwierdzają. Jestem prawnikiem mocno przywiązanym do świętej zasady domniemania niewinności.

Tyle tylko, że Żurnalista przyznał się do swoich win, a nawet przekonywał, że pracuje nad ich rozwiązaniem. Widać więc, że Matczak najzwyczajniej w świecie nie wie, o czym mówi albo nieumiejętnie zweryfikował Żurnalistę nie tylko przed zaproszeniem na podcast, ale także już po nim.

REKLAMA

Można więc być szanowanym prawnikiem i nie umieć sprawdzić, z kim się spotyka tak samo, jak można być szanowanym dziennikarzem i udawać, że nie wie, z kim się rozmawia. Niestety przy okazji Matczak i Piasecki pokazują w ten sposób, że można oszukać mnóstwo ludzi, narobić długów i być poszukiwanym komorników oraz sądy, a mimo to brylować w mediach, zakłamywać swą postać i mieć poczucie nietykalności. Od czasu ujawnienia prawdy o Żurnaliście jego dalsza obecność w świecie publicznym świadczy już nie o nim samym, lecz o jego gościach. Przynajmniej do czasu, aż nie wyprostuje swoich dawnych spraw.

Grafika główna: zrzut ekranu z YouTube, Shutterstock, Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA