Polskie lotnisko sparaliżowane. Cisną bekę, że lepiej je zamknąć na jesień i zimę
To nie był dobry weekend dla krakowskiego lotniska, choć niektórzy złośliwi powiedzieliby, że to nic nowego - po prostu typowa jesień.

Lotnisko i mgła to nigdy nie jest dobre połączenie, o czym w Krakowie wiedzą najlepiej. Problem ten doskwiera niezwykle często jesienią i zimą, a w miniony weekend doszło do kumulacji. Port o przesuniętych i przekierowanych lotach informował w sobotni wieczór, a w niedzielę doszło do przykrej powtórki.
Zakłócenia wynikały z pogarszających się warunków atmosferycznych. W funkcjonowaniu lotniska przeszkodziła mgła.
Decyzja o przekierowaniach czy odwołanych rejsach leży po stronie linii lotniczej, która na bieżąco przekazuje informacje pasażerom; Kraków Airport na bazie informacji od przewoźników/ firm handlingowych, aktualizuje na bieżąco informacje na tablicach informacji wizualnej odloty/ przyloty w terminalu, na stronie i w aplikacji - wyjaśniało lotnisko na swoim facebookowym profilu.
Niemałą część lotów trzeba było przekierować do Katowic, a niektóre przyloty i odloty zostały odwołane.
"Lepiej zamknąć lotnisko"?
Zdenerwowani pasażerowie nie ukrywali emocji we wpisach w komentarzach na Facebooku. Jeden zasugerował, że lepszą opcją byłoby zamknięcie portu na okres jesienno-zimowy i przekazanie lotów do Katowic. Po co się oszukiwać i przeciągać nieuniknione?
- Ciekawy pomysł, choć w praktyce trudny do zrealizowania. Zdecydowana większość operacji w sezonie zimowym przebiega zgodnie z planem. Oferujemy 140 połączeń w sezonie zimowym, a przekierowania dotyczą mniej niż 0,3 proc. wszystkich rejsów w skali roku – zapewniło lotnisko w odpowiedzi.
To rzecz jasna marna pociecha dla tych, którzy znaleźli się w tym niewielkim procencie.
Nie wszystkich odpowiedź lotniska usatysfakcjonowała, więc w kolejnym komentarzu wyjaśniono.
- Choć to niewielki odsetek, nie bagatelizujemy problemu, dlatego konsekwentnie działamy, by ograniczyć wpływ warunków atmosferycznych na funkcjonowanie lotniska – zapewniło lotnisko.
Serwis rynek-lotniczy.pl rok temu zauważał, że problem z mgłą to tak naprawdę kwestia techniczna. Tyle że nie tak prosta do wyeliminowania. "System naprowadzania, który jest zainstalowany na krakowskim lotnisku, pozwala na precyzyjne lądowania przy widzialności nie mniejszej niż 800 metrów lub w zakresie widzialności na drodze lądowania nie mniejszym niż 550 metrów" – wytłumaczono.
Brak ILS III, który pozwalałaby na lądowania przy widzialności do 125 metrów i który zainstalowany jest w wyłącznie w dwóch polskich portach lotniczych: w Warszawie i Gdańsku (pomorskie lotnisko całkowicie wyeliminowało negatywny wpływ mgły na działalność operacyjną), będzie dalej paraliżował operacje Balic, a część lotów będzie przekierowywana lub odwoływana. Najlepszy system naprowadzania nie będzie w Krakowie dostępny, dopóki nie zostanie wybudowana nowa droga startowa, choć rozpoczęcie długo wyczekiwanej budowy znacząco się opóźnia – mogliśmy przeczytać.
Jak informowało w czerwcu 2025 Radio Kraków, wdrożenie ILS III kategorii na aktualnej drodze startowej zostało negatywnie ocenione przez Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych. Zdaniem specjalistów to zbyt ryzykowna ingerencja, więc trzeba czekać na nową inwestycję. Tyle że ta powstanie nieprędko – skończona zostanie do 2031 r., a pierwszy etap gotowy będzie jesienią 2029 r.
Przeczytaj więcej o lotniskach w Polsce:







































