Polskie lotnisko zniosło irytujący limit. W końcu mogę latać jak człowiek
Jeżeli wybierasz się w podróż, to mam dla ciebie świetną wiadomość. Polskie lotnisko zniosło najbardziej drażniący limit. Wszystko dzięki nowoczesnej technologii, ale nasz wysłannik informuje, że wcale nie jest tak kolorowo.

Limit 100 ml na pojemność przewożonych płynów to jeden z najgłupszych pomysłów, który został wprowadzony na lotniskach. Oczywiście wszystko odbyło się pod płaszczykiem bezpieczeństwa, a jak dobrze wiemy - możemy oddać wiele za bezpieczną podróż. To nic, że różne eksperymenty i programy edukacyjne udowodniły, że nie da się skonstruować bomby nawet z jednego czy dwóch litrów płynu, bo i tak te niebezpieczne zostałyby wykryte podczas kontroli bezpieczeństwa. To nic, że po przekroczeniu bramki każdy płyn kupiony z 10-krotną przebitką nagle jest bezpieczny i to naprawdę drobiazg, że 125 ml pasta do zębów była przedmiotem, który od razu uruchamiał alarm w głowie kontrolującego. Ale najbardziej denerwowało mnie to, że miałem perfumy o pojemności 150 ml, więc musiałem je odlewać przed każdą podróżą. To się w końcu kończy. Polskie lotnisko jest w awangardzie postępu.

Lotnisko w Krakowie znosi limit płynów. Nie wyrzucaj butelek
Od 3 września pasażerowie korzystający z lotniska Kraków-Balice nie muszą już zwracać uwagi na to, czy ich płyny nie mają powyżej 100 ml pojemności. Kraków jako pierwszy w naszym kraju zniósł ten limit, a wszystko za sprawą nowoczesnych skanerów CT, które umożliwiają dokładne zeskanowanie przewożonego bagażu. Są również dokładniejsze w zakresie wykrywania niebezpiecznych substancji i przedmiotów.
Według zapewnień lotniska - czas odprawy jednego pasażera może się nawet skrócić o 30 proc. Nie musicie również wyjmować płynów i sprzętów elektronicznych podczas kontroli. Jednak uważajcie - limit jednak istnieje - pojemność przewożonych płynów nie może przekroczyć 2 litrów, ale umówmy się - to nie pojemność, której się używa na co dzień podczas podróży, więc ten limit dotknie co najwyżej promila pasażerów.








Tak się złożyło, że z lotniska Kraków-Balice korzystał dzisiaj nasz redakcyjny kolega, który potwierdza, że nie musiał nic wyjmować z bagażu podręcznego i mógł wnieść napój o większej pojemności, ale widać, że pierwszy dzień funkcjonowania nowych zasad jest lekko chaotyczny. Według niego konsternację wzbudziło opakowanie musu, które miało większą pojemność niż 100 ml i kontrolujący nie wiedzieli, jak go traktować, ale na szczęście został z nim przepuszczony. Operatorzy skanerów korzystają jeszcze z papierowych instrukcji, które mają pomóc im odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale jednocześnie jest dużo sprawniej niż do tej pory. I to nam się podoba.
Więcej o lotniskach przeczytasz w: