Apple ma nowy, bardzo poważny problem. Internet pokazuje mu środkowy palec
Sposób, w jaki Apple podszedł do szkolenia swojej generatywnej AI zdecydowanie nie przypadł do gustu twórcom treści. Czują się oszukani, coraz większa liczba witryn ustawia znak zakazu wjazdu botom Apple’a.
Apple dał się zaskoczyć wynalazkowi w formie generatywnej AI i na dziś pozostaje jedyną firmą z grona Big Tech, która nie oferuje żadnego produktu czy usługi ją wykorzystującego (nie licząc oczywiście możliwości instalowania aplikacji i usług innych firm na urządzeniach Apple). Wartość tej technologii jest jednak ogromna, dlatego też firma w pocie czoła kopiuje pomysły Google’a, Samsunga i Microsoftu, by iPhone nie stracił na konkurencyjności. Pojawił się jednak nowy problem.
Jedną z bardziej kontrowersyjnych spraw związanych z generatywną AI jest to, w jaki sposób ta w ogóle się narodziła. Duże firmy technologiczne zdecydowały się balansować na granicy etyki, trwają też dochodzenia czy w niektórych przypadkach nie przekroczona została granica prawa. Zdecydowały się masowo kraść dane z Internetu. Konkretniej konsumować cudze dzieła i się z nich uczyć, bez wiedzy i zgody podmiotów mających do nich stosowne prawa.
Nie przegap:
Apple zrobił to samo. Jak zdradziła firma, jej crawlery i boty już od lat skanują Internet i gromadzą dane szkoleniowe. ALE. Apple wspaniałomyślnie ogłosił, że kto nie życzy sobie dalszego monitorowania przez Apple Intelligence, może zawrzeć na ten temat informacje w metadanych swojej witryny. Crawlery Apple’a mają to respektować. Co prawda po tym, jak już sobie wszystko co trzeba pościągały, więc ów wybór dawany przez Apple’a to postępowanie de facto bezczelne - tym niemniej konkurencja cwaniakuje na dokładnie takie same sposoby.
Aktualna wiedza jest dla AI wskazana, zwiększa jej użyteczność. Apple Intelligence może być jej pozbawione
Gdy po raz pierwszy świat zachwycił się GPT i usługą ChatGPT od OpenAI, awantura o prawa autorskie wybuchła relatywnie szybko i całkiem słusznie, co znacząco wpłynęło na sposób działania wszystkich tego typu usług. Jak tylko się okazało, że GPT czy Gemini potrafi w ramach odpowiedzi cytować przeklejone na chama całe fragmenty cudzej twórczości, istniała wręcz groźba całkowitej blokady tych usług z uwagi na łamane przez nie prawo.
To coś więcej niż tylko pozyskiwanie wiedzy i jej wykorzystywanie, co robi przecież każdy autor, rzadko kiedy tworząc dzieło od absolutnego zera. Na przykład ten tekst jest zainspirowany wcześniejszą publikacją na Wired. Czym innym jest jednak czerpanie ze źródeł, a czym innym plagiat. Dlatego też w efekcie OpenAI, Meta i Google zostały zmuszone do zawierania umów partnerskich. Dana firma chce szkolić AI na bazie for dyskusyjnych Reddita? To musi za to zapłacić. Na szczęście płacą.
Apple prawdopodobnie spodziewał się, że podobnie jak przez ostatnie dziesięciolecia, wszyscy partnerzy zechcą być częścią tej kolejnej rewolucji czy tam prawdziwej AI, wynalezionej na nowo. Wspomniana wyżej publikacja Wired informuje o dochodzeniu, jakie redakcja magazynu przeprowadziła w kwestii Apple Intelligence i jej blokowania. I okazuje się, że Apple Intelligence ma już bana w tych miejscach:
- Facebook i Instagram;
- Craigslist;
- Tumblr;
- The New York Times;
- The Financial Times;
- The Atlantic;
- Wszystkie tytuły grupy medialnej USA Today;
- Wszystkie tytuły grupy medialnej Code Nast (właściciel m.in. Wired).
To bardzo ważne tytuły amerykańskiego świata mediów. Nie jest to całość medialnego świata tego kraju (Apple Intelligence ma zadebiutować w Stanach Zjednoczonych jako pierwsze), tym niemniej dopóki Apple nie zapłaci (a właściciele tych pieniędzy nie przyjmą), Apple Intelligence nie będzie miało danych z tych źródeł. Przy założeniu, że Apple będzie honorował swoje przyrzeczenie.
Należy zauważyć, że lista na Wired jest z pewnością niekompletna i choć to jeden z najbardziej rzetelnych tytułów prasowych w swojej kategorii, tak żadna redakcja nie jest w stanie zbadać wszystkich możliwych grup medialnych, ich układów i struktury ruchu. Można założyć, że takich blokad jest więcej. Dla Apple’a, na rynku bardzo spóźnionego, to poważny problem. Na szczęście firma ma środki, by z nim się uporać. Bardzo, bardzo dużo środków. Czego amerykańskim wydawcom (bo Apple’a Polska na razie nie obchodzi) życzę z całego serca.