Nawet gdy nie zarabia, to zarabia. Microsoft pokazał, że jego strategia jest genialna
Jeżeli ktoś ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości czemu Microsoft inwestuje bazyliardy w sztuczną inteligencję, to kolejny raport fiskalny firmy powinien udzielić na to dość jasną odpowiedź. Bo Microsoft nawet gdy nie zarabia na koszmarnie drogiej GenAI, to… i tak na niej zarabia. To niezwykle sprytny plan biznesowy, cementujący pozycję firmy jako aniołka Wall Street.
Niektórzy nadal powątpiewają w sensowność zagrywki Satyi Nadelli. Microsoft bardzo wcześnie rozpoznał potencjał wynalazków firmy OpenAI, na długo przed innymi - i sprytny sposób nawiązał z firmą strategiczny sojusz, dzięki któremu ma przedwczesny dostęp do najbardziej zaawansowanych technologii generatywnej sztucznej inteligencji, co pozwala mu je dodatkowo ulepszać własnymi, autorskimi, a także relatywnie szybko wdrażać je do swoich usług i aplikacji. Jest tylko jeden problem.
Generatywna sztuczna inteligencja jest nie tylko niedoskonała, nieustannie mierząc się z problemem halucynacji - ale też jest bardzo droga. Duże Modele Językowe wymagają ogromnej mocy obliczeniowej (efekt uboczny: Nvidia z dużego producenta kart graficznych dla graczy stała się rynkowym gigantem i jedną z największych firm na świecie - bo okazało się, że jej czipy są w obliczeniach SI najwydajniejsze), przez co ich koszt operacyjny jest również wysoki. Gartner już teraz szacuje, że do końca przyszłego roku co trzecia firma zajmująca się GenAI padnie.
Czytaj też:
Tyle że plan Microsoftu jest zaiste genialny. Firmie bardzo zależy, by jej klienci odnosili sukcesy, leży to w jej bezpośrednim interesie. Microsoft jednak zarobi nawet wtedy, gdy połowa tego generatywnego diabelstwa długo nie wyjdzie z fazy startupu, przez lata szukając kolejnych inwestorów do palenia dolarami w piecu, zamiast zarabiać. Powiem jeszcze więcej: za każdym razem, gdy na iPhonie użytkownik skorzysta z ChatGPT przez Apple Intelligence, to zarobi na tym Microsoft. I nie, nie dlatego, że ChatGPT pochodzi od OpenAI, a to jest finansowane przez firmę Nadelli. Chodzi o zupełnie co innego.
Już 45 proc. WSZYSTKICH przychodów Microsoftu to konsumpcja chmury Azure
W minionym kwartale Microsoft odnotował 64,7 mld dol. przychodu, z czego zysk netto to aż 22 mld dol. (w fazie, w której Microsoft inwestuje znaczne środki w rozwój trudnej do zbilansowania kapitałowego GenAI). Dwadzieścia, kurczę pieczone, dwa miliardy dolarów na czysto. To przekłada się na 15-procentowy wzrost przychodów porównując z analogicznym kwartałem rok temu i 10-procentowy wzrost zysku.
Dział Microsoft Intelligent Cloud odpowiada przy tym za 28,5 mld dol. przychodu, co stanowi 19-procentowy wzrost. Należy przy tym podkreślić, że za wspomniane wzrosty nie odpowiada tylko nieustający wzrost konsumpcji usług wykorzystujących Duże Modele Językowe (nie tylko OpenAI GPT, Microsoft hostuje wszystkie, które może), ale też ogólny wzrost konsumpcji Azure’a. Chmura Microsoftu pod względem wielkości i liczby klientów ustępuje wyłącznie Amazonowi, a trend przemawia na korzyść tej promowanej ażurowymi barwami.
Innymi słowy:
- Jakiś startup wymyśla absurdalną koncepcję na czatbota czy inną usługę GenAI;
- Przez trzy lata będzie funkcjonował zdobywając użytkowników, i pozyskując nowe źródła finansowania;
- Użytkownicy konsumują usługę. Przychody z tego tytułu odnotowuje jej autor, ale też ów autor musi zapłacić za zasoby, jakie zużył w Azure;
- Po trzech latach startup się zamyka, ten pomysł na GenAI nie wypala;
- Microsoft: bardzo nam przykro, że już nie jesteście naszym klientem i że nie zarobiliście ani centa - dziękujemy za terminowe opłacanie rachunków za Azure przez ostatnie 36 miesięcy.
Genialne! Zresztą efekty tej strategii widać w finansach Microsoftu.
A tak poza tym to w Microsofcie normalnie. Microsoft 365 kwitnie, konsole Xbox umierają
Użytkowników Microsoft 365 wyłącznie przybywa, w tym konsumenckiej wersji usługi. Istotny, 10-procentowy wzrost odnotował też LinkedIn. Przychody ze sprzedaży Windowsa partnerom sprzętowym odnotowały czteroprocentowy wzrost, co Microsoft tłumaczy rosnącym na nowo popytem na komputery osobiste. Należy jednak podkreślić, że wyniki finansowe z powyższego tytułu nie obejmują Copilot+ PC.
Jest to o tyle ważne, że tak jak komputery te początkowo z pewnością nie będą stanowić większej części rynku - tak na dziś stanowią fundament oferty Surface. A dział sprzętowy Microsoftu radzi sobie bardzo źle, i jeżeli poniekąd fantastyczne Surface’y nowej generacji (na dodatek względnie tanie) tego nie zmienią, to jego przyszłość jest pod znakiem zapytania. Surface odnotował 11-procentowy spadek przychodów. Co gorsza, ostatni wzrost odnotowano… jesienią 2022 r.
Równie kiepsko radzą sobie konsole Xbox. Odnotowały aż 42-procentowy spadek sprzedaży, a jakby tego było mało, kwartał wcześniej Microsoft informował o 31-procentowym spadku. Jest fatalnie. Co innego dział gamingowy Microsoftu, który radzi sobie cudownie. Microsoft pochwalił się liczbą 500 mln aktywnych graczy i 34 mln abonentów Xbox Game Pass. Xbox, Bethesda i Activision Blizzard King - trzy piony gamingowe w Microsofcie - radzą sobie znakomicie i są bardzo dochodowe. Tyle że za sprawą gier na PC (Xbox i przede wszystkim Steam), na PlayStation i na Switcha. Konsole wydają się być aktualnie dla Microsoftu wręcz zbędnym ciężarem.
Microsoft ustawił się pod najbliższe lata na takiej pozycji, że firma będzie musiała się bardzo, ale to bardzo postarać by przestać zarabiać krocie. Azure, Copilot i Microsoft 365 są głównymi narzędziami wzrostu. Szkoda tylko, że w tych dla nas najciekawszych konsumenckich biznesach firmie mogłoby iść zdecydowanie lepiej.