W Polsce nawet automaty paczkowe mają kiboli. Wystarczył jeden wpis, by wylała się rzeka hejtu
Wystarczy nie chcieć korzystać z funkcji, którą daje automat paczkowy, a ludzie będą oburzeni zaatakowaniem świętości.
Na Twitterze Michał Gamrot opisał swoją przygodę z odbiorem przesyłki z paczkomatu. Przed maszyną utworzyła się kolejka, która nie rozładowałaby się szybko, bowiem jedna z osób nadawała kilkanaście paczek. Z przymrużeniem oka użytkownik zauważył, że na poczcie przynajmniej można byłoby przeczytać przepisy, a tu trzeba stać na dworze i się niecierpliwić.
I wtedy się zaczęło
Jak to, doktor nauk ekonomicznych nie potrafi korzystać z aplikacji?! Przecież sprawa jest prosta – wystarczy kliknąć, że się odbiera, nie trzeba podchodzić do ekranu, skrytka sama się otwiera. Bierzesz co swoje, a na deser śmiejesz się pod nosem z tych, którzy jeszcze tego nie odkryli.
Znacznie więcej osób niepochlebnie wyraziło się o inteligencji autora wpisu. A ja go rozumiem.
Tak, mam aplikację. Nie, nie wpycham się przed kolejkę
Dlaczego? Z prostego powodu – by uniknąć ewentualnego zamieszania. Wyobrażam sobie, że np. w tym samym czasie otwierają się dwie skrytki i wyciągam nieswoją przesyłkę. Świat by się od tego pewnie nie zawalił, bo i na to jest lekarstwo. Wystarczy rzucić okiem, czy zgadza się imię bądź numer telefonu. Ale może być też tak, że dwie rozkojarzone osoby trafią na siebie i dojdzie do niezręcznej sytuacji. A w przypadku większej kolejki chaos się potęguje.
Powiecie, że to wymyślona, hipotetyczna sytuacja. Niekoniecznie. Jakiś czas temu okazało się, że we Wrocławiu ludzie wyciągali z maszyny nieswoje paczki. Po prostu dwa automaty były zbyt blisko siebie. Odległość była na tyle mała, że jeżeli ktoś się pomylił i podszedł do nie tego, co trzeba, a kliknął przy tym zdalne otwarcie skrytki, to robiło się zamieszanie. Na grupkach osiedlowych nie brakowało skarg, że ktoś przechwycił nieswoją paczkę.
Można machnąć ręką i powiedzieć, że to wyjątkowa sytuacja. Na Twitterze jednak nie brakuje podobnych opowieści, które przytrafiły się przy jednym automacie. Dlatego z tej formy „wpychania się” przed kolejkę celowo rezygnuję, aby nie musieć manewrować pomiędzy kimś, kto sam pochodzi do swojej skrytki. Jest to zwyczajnie niewygodne, bo nie zawsze automaty są szerokie i stoją na dużej przestrzeni. Wręcz przeciwnie – te osiedlowe są małe, a chodniczek wąski. To już wolę stanąć cierpliwie w kolejce, aby każdy z użytkowników miał komfort.
Kolejka przed automatem paczkowym to moim zdaniem żaden problem
Ale według fanatycznych wyznawców idei stwierdzenie prostego faktu pod tytułem „przed maszynami mogą tworzyć się kolejki” jest wręcz zamachem na świętość. Pojawiło się mnóstwo możliwych rozwiązań. Bo przecież można poprosić o przepuszczenie, skorzystać z aplikacji, udać się do innego, jechać na pocztę, a przede wszystkim to nie marudzić.
Więcej o automatach paczkowych przeczytasz na Spider's Web:
Ten, kto z jakiegoś powodu nie korzysta z udogodnienia jakie daje aplikacja, nie jest godzien wyższego wykształcenia i zaszczytu odebrania paczki. A przecież naturalnym jest, że z automatów mogą korzystać też ci, którzy dodatkowego programu nie potrzebują, bo nie używają urządzeń aż tak często. Albo, tak jak ja, boją się niepotrzebnego zamieszania i nie chcą komuś niepotrzebnie przeszkadzać. I wówczas dochodzi do sytuacji jak na znienawidzonej przez wielu poczcie.
Sama sugestia, że podobne problemy mogą jak widać występować w tradycyjnej państwowej spółce i również przy genialnym wynalazku prywatnej firmy irytują na tyle, że sekcja komentarzy wypełnia się wyzwiskami. Takich emocji nie wywołuje niekorzystanie z kas samoobsługowych (a przecież jest krócej!), aplikacji sklepowych (a przecież jest taniej!) czy kupowanie tradycyjnych papierowych biletów (a przecież jest wygodniej!).
Cóż – inPost chciał zabronić odmiany słowa paczkomat. Wierni użytkownicy chcą zabronić wygłaszania niepochlebnych uwag. Powiedzieć, że to niepokojące, to nic nie powiedzieć.