Samolot krążył przez 2 godziny. Oszczędźcie wstydu i zamknijcie Balice
Gęsta mgła nad Balicami zmusiła pilotów do krążenia nad Śląskiem i przekierowania lotów do Katowic. Pasażerowie spędzili w samolocie ponad 4 godziny na trasie, która powinna zająć 105 minut, a lotnisko znów mierzy się z zarzutami o braki w infrastrukturze.

Specyficzne położenie lotniska w Balicach sprawia, że późną jesienią i zimą staje się ono pułapką dla przewoźników. Bliskość Wisły, podmokłe tereny oraz umiejscowienie w niecce sprzyjają zjawisku inwersji termicznej. W efekcie gęsta mgła potrafi utrzymywać się nad pasem startowym przez wiele godzin, skutecznie blokując operacje lotnicze. Systemy wspomagania lądowania przy tak niskiej widzialności często nie wystarczają.
Gdy widzialność spada poniżej minimum, piloci stają przed dylematem: czekać w powietrzu lub lecieć gdzie indziej. Przekierowanie samolotu to logistyczny koszmar. Lądowanie w Katowicach, które zazwyczaj przejmują krakowski ruch, wiąże się z koniecznością zorganizowania transportu autobusowego dla setek osób. Oznacza to stratę czasu dla pasażerów i koszty dla linii. Dlatego niektórzy piloci, licząc na „okno pogodowe”, decydują się na holding, czyli krążenie w wyznaczonej strefie.
Dwie godziny nad Pszczyną i lista nieobecnych
Do takiej sytuacji doszło w środę rano w przypadku rejsu easyJet z Paryża. Maszyna, która wystartowała ze stolicy Francji z opóźnieniem, po dotarciu nad Polskę nie mogła dotknąć ziemii. Zamiast podejścia do lądowania, pilot rozpoczął serię pętli w okolicy Pszczyny.
Na wykresach z serwisów śledzących loty widać, jak samolot przez 120 minut krążył w jednym miejscu. Standardowy czas przelotu na tej trasie to 105 minut – przez mgłę pasażerowie spędzili w maszynie 4 godziny i 21 minut, lądując w Balicach dopiero po 13:00.
Większość załóg tego dnia nie miała tyle cierpliwości (lub paliwa). Do wczesnego popołudnia aż 15 maszyn zrezygnowało z lądowania pod Wawelem. Głównym beneficjentem krakowskiej mgły stały się Katowice-Pyrzowice. Trafiła tam większość porannych rotacji Ryanaira, m.in. z Londynu, Madrytu, Sztokholmu czy Sewilli, a także maszyny Wizz Air, KLM i Lufthansy.
Decyzje o wyborze lotniska zapasowego bywają różne. Podczas gdy większość tanich linii wybrała Śląsk, Air France z Paryża został skierowany na Lotnisko Chopina w Warszawie. Ciekawym przypadkiem był inny rejs easyJet – tym razem z Londynu Gatwick – który zamiast w Polsce, wylądował w czeskiej Ostrawie.
Co odpowiada za brak lądowań?
Paraliż lotniska ponownie wywołał dyskusję o systemie ILS (Instrument Landing System). Pasażerowie w komentarzach na Facebooku (i wszędzie indziej) nie kryją irytacji, pytając, dlaczego port obsługujący miliony osób wciąż nie posiada systemu kategorii III, umożliwiającego lądowanie w gęstej mgle.
Przedstawiciele lotniska tłumaczą, że za zakup i instalację urządzeń odpowiada Polska Agencja Żeglugi Powietrznej (PAŻP), a przetarg na nowy sprzęt został już rozstrzygnięty.
Problem jednak może leżeć głębiej. Uważni punktują, że sama instalacja urządzeń przez PAŻP nie wystarczy, jeśli infrastruktura portu nie będzie gotowa. Chodzi przede wszystkim o stan pasa startowego i możliwość montażu gęstszego oświetlenia nawigacyjnego, niezbędnego dla kategorii III. Bez remontu drogi startowej, leżącego w gestii zarządu portu, nowy system może nie uzyskać wymaganej certyfikacji.
Przeczytaj więcej o Krakow Aiport:
Fakty o Krakow Airport: jest źle
Regularne kłopoty z mgłą w Balicach sprawiają, że planowanie podróży do Krakowa w sezonie jesienno-zimowym obarczone jest sporym ryzykiem. I szczerze: nierzadko pewniejszym rozwiązaniem jest wybór lotniska w Katowicach, które rzadziej zmagają się z inwersją, lub po prostu podróż koleją. Alternatywą pozostaje zimowy urlop nad polskim morzem – tam mgła rzadziej paraliżuje transport, a wiatr skutecznie czyści powietrze. To nie tyczy się osób, które latają biznesowo, ale kogo obchodziłby ich fakt. Prawda?







































