Internet kpi z lotniska w Balicach. Padła okrutna propozycja nowej nazwy
Internauci o Kraków Airport w Balicach: "szczur w klatce", "maszynka do mielenia", "demonstracja siły". Czy mają rację?

Krakowskie lotnisko zmaga się z kapryśną pogodą i ograniczeniami infrastruktury, które każdej zimy paraliżują siatkę połączeń. Położenie lotniska w niecce geograficznej sprawia, że Balice są naturalnie predysponowane do powstawania gęstych mgieł, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Problem potęguje bliskość cieków wodnych i specyficzny mikroklimat.
Główną przeszkodą operacyjną jest jednak brak systemu naprowadzania ILS najwyższej, trzeciej kategorii. Obecny system kategorii II pozwala na lądowania przy ograniczonej widoczności, ale gdy warunki spadają poniżej określonych minimów, piloci muszą kierować maszyny na lotniska zapasowe.
Internauci komentują to z gorzką ironią, sugerując zmianę nazwy portu na „Kraków Airport Zamglone” lub wprost pisząc: „W okresie jesień-zima powinna być informacja, że lotnisko wybierasz na własną odpowiedzialność, bo może polecisz, albo i nie”.
Rozwiązaniem tego pata ma być budowa nowej drogi startowej, która pozwoliłaby na instalację systemu ILS CAT III. Inwestycja ta od lat napotyka jednak na opór administracyjny. Bez fundamentalnej przebudowy pasa startowego, krakowskie lotnisko wciąż będzie zakładnikiem pogody. Pasażerowie, zmęczeni ciągłymi przekierowaniami do Katowic, pytają retorycznie w komentarzach: „Ile jeszcze, drogi Krakowie, będą u was takie jaja?”, a inni z rezygnacją dodają: „Dzień jak co dzień”.
Milion obsłużonych pasażerów w listopadzie 2025 r.
Krakowski port, mimo sezonowych trudności, nie zwalnia tempa i notuje historyczne wyniki przewozowe. Listopad, będący pierwszym miesiącem zimowej siatki połączeń, zamknął się liczbą blisko 1,07 miliona odprawionych pasażerów. Stanowi to wzrost o 25 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w roku ubiegłym. Łącznie od początku roku z usług balickiego portu skorzystało już ponad 12,2 miliona podróżnych.
Zarząd portu z optymizmem patrzy na końcówkę roku, prognozując, że grudzień może przynieść kolejne rekordy. Szacuje się, że w szczytowych momentach przedświątecznych lotnisko może obsługiwać ponad 55 tysięcy osób dziennie. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze przed Bożym Narodzeniem w Krakowie zostanie powitany trzynastomilionowy pasażer. Wzrost ruchu pasażerskiego idzie w parze z rozbudowaną ofertą przewoźników - w zimowym rozkładzie dostępnych jest 140 połączeń do 34 krajów.
Jednak te statystyki to dla wielu podróżnych tylko liczby, które nie przekładają się na komfort. Jak zauważył jeden z komentujących, rekordy cieszą głównie zarząd: „A po lotnisku chodzą cyferki, pajacyki i reklamują nowy rekord. Wstyd w uj”. Prognozowane przekroczenie progu 13 milionów pasażerów stawia pod znakiem zapytania realną wydolność terminala w kolejnych latach. Bo nawet postronni pasażerowie mają dosyć.
Głos pasażerów: „Chaos, chaos i jeszcze raz chaos”

Bo problem w tym, że opinia internautów rysuje obraz lotniska, które padło ofiarą własnego sukcesu. Choć podróżni doceniają architekturę zewnętrzną i połączenie kolejowe, czar pryska po wejściu do środka. Głównym zarzutem jest dramatyczne przeludnienie.
Pasażerowie opisują terminal w mocnych słowach: „człowiek tam jest jak szczur w klatce”, skarżąc się na klaustrofobię i duchotę. Wielu z nich porównuje standardy do minionej epoki, pisząc wprost: „Wszystko to przypomina zatłoczony dworzec PKS w latach 80. w jakiejś mieścinie”.
Brak miejsc siedzących zmusza ludzi do koczowania na podłodze, co w opinii klientów sprawia, że terminal wygląda jak „przystanek przetrwania”. I fakt, jeśli nie zajmie się wcześniej miejsca pod terminalem, to masz dwie opcje: podłoga albo losowe siedzenie na drugim końcu lotniska.
Równie wiele emocji budzi postawa personelu, zwłaszcza podczas kontroli bezpieczeństwa. W relacjach powtarzają się zarzuty o brak kultury i profesjonalizmu. Jeden z zagranicznych pasażerów sugeruje radykalne rozwiązanie: „Zwolnijcie personel, zastąpcie go maszynami”, dodając, że nie czuł się w Polsce mile widziany. Polscy podróżni są jeszcze bardziej dosadni, określając zachowanie obsługi mianem „buractwa na największym poziomie” i wspominając o „demonstracjach siły” pracowników ochrony.

Warto jednak zaznaczyć, że opinie te nie muszą odzwierciedlać doświadczeń każdego podróżnego. Z mojej perspektywy, osoby latającej z Balic bardzo często, trudno potwierdzić te najcięższe zarzuty. Owszem, zdarza się spotkać z lekką oschłością personelu, co przy takim natężeniu ruchu nie powinno dziwić, podobnie jak wszechobecny chaos, który w tych warunkach jest raczej normalny. Nigdy jednak nie było to zachowanie, które można by zakwalifikować jako skandaliczne czy agresywne.
Zimowa „loteria” pogodowa jest w komentarzach stałym, frustrującym motywem. Pasażerowie czują się pozostawieni sami sobie, narzekając na brak informacji i wielogodzinne oczekiwanie w samolotach. „Wiosna-lato lotnisko całkiem spoko działające” - pisze jeden z internautów, ale dodaje, że zimą latanie z Krakowa to ryzyko.
Wybrane głosy pasażerów (pisownia oryginalna):
- „Pasażer jest szczurem, którego trzeba przepchnąć przez maszynkę do mielenia”.
- „W okresie jesień-zima powinna być informacja, że lotnisko wybierasz na własną odpowiedzialność, bo może polecisz, albo i nie”.
- „Kraków Airport Zamglone”.
- „To lotnisko wygląda jak najbrzydszy, najbardziej zapomniany dworzec kolejowy”.
- „Ile jeszcze drogi Krakowie będą u Was takie jaja?”.
- „Chaos, chaos i jeszcze raz chaos!”.
- „Zwolnijcie personel, zastąpcie go maszynami”.
- „Człowiek tam jest jak szczur w klatce. Klaustrofobia i duchota”.
- „To jest tragi-farsa w polskim wykonaniu”.
- „Zaorać to lotnisko”.
W sumie wychodzi na to, że krakowskie lotnisko w oczach internautów to miejsce przedziwne. Z jednej strony nowoczesne i świetnie skomunikowane koleją, z drugiej - duszące się w zbyt małym terminalu i sparaliżowane przez mgłę. Użytkownicy stawiają sprawę jasno: bez rozbudowy i zmiany podejścia do pasażera, Balice pozostaną „wąskim gardłem”, gdzie podróżny czuje się - jak to ujął jeden z internautów - jak „pasażer, którego trzeba przepchnąć przez maszynkę do mielenia”.







































