W oceanie rozbiła się sonda obcych? Naukowiec z Harvardu ma nowe dowody
Profesor Harvardu i łowca UFO, Avi Loeb, twierdzi, że ma nowe dowody na to, że fragmenty meteorytów wydobyte z dna oceanu to obca technologia.
Czy gdzieś tam, w odległych zakątkach kosmosu, istnieją inne cywilizacje, które potrafią podróżować między gwiazdami? Jeśli tak, to czy kiedykolwiek odwiedziły naszą planetę i zostawiły po sobie ślady? Takie pytania nurtują wielu ludzi, w tym niektórych naukowców, którzy poszukują dowodów na istnienie pozaziemskiego życia. Jednym z nich jest Avi Loeb, profesor astronomii na Uniwersytecie Harvarda, który od lat zajmuje się badaniem niezwykłych obiektów z przestrzeni międzygwiezdnej.
Loeb jest znany z kontrowersyjnej teorii, że tajemniczy obiekt o nazwie Oumuamua, który przeleciał przez nasz układ słoneczny w 2017 r., mógł być sztucznym artefaktem stworzonym przez obcą cywilizację. Jego hipoteza spotkała się z wieloma krytycznymi głosami ze strony innych naukowców, którzy uważają, że Oumuamua był po prostu nietypową kometą lub planetoidą.
Tajemnicze sferule z dna oceanu
Jednak Loeb nie poddaje się i nadal poszukuje nowych dowodów na istnienie Obcych. W czerwcu 2023 r., wraz z zespołem ekspertów, udał się na wyprawę na dno Pacyfiku, w pobliżu Papui-Nowej Gwinei, gdzie w 2014 r. spadł inny obiekt z przestrzeni międzygwiezdnej, o nazwie IM1. Loeb i jego współpracownicy postanowili sprawdzić, czy na dnie oceanu nie ma fragmentów tego obiektu, które mogłyby zdradzić jego pochodzenie i naturę.
Do tego celu użyli specjalnego urządzenia, które przeciągało po dnie magnetyczną sieć, zbierającą drobne metaliczne kule, zwane sferulami. Sferule te powstają, gdy obiekt z kosmosu ulega rozgrzaniu i stopieniu podczas przechodzenia przez atmosferę.
Więcej o poszukiwaniu życia w kosmosie przeczytasz na Spider`s Web:
Nowe argumenty
Loeb i jego zespół odzyskali z dna oceanu ponad 700 sferul, które następnie poddali szczegółowej analizie chemicznej i izotopowej. Ich wyniki były zaskakujące i zdumiewające.
Okazało się, że niektóre z sferul miały skład chemiczny, który różnił się od jakiegokolwiek znanego materiału w naszym układzie słonecznym. Zawierały one bardzo wysokie stężenia berylu, lantanu i uranu, tworząc niezwykłą kombinację, którą Loeb nazwał “BeLaU”. Ponadto, niektóre z sferul miały stosunek izotopów żelaza, który również odbiegał od tego, co obserwuje się na Ziemi, Księżycu i Marsie.
Loeb odrzucił także wcześniejsze twierdzenia wielu astronomów i fizyków, jakoby meteor składał się z popiołów węglowych wytworzonych przez człowieka. Przedstawił nowe badania, które jego zdaniem obalają tę teorię. Stwierdził, że skład chemiczny fragmentów różni się od składu chemicznego znanych meteorów Układu Słonecznego.
To mogła być sonda obcych
Loeb spekuluje, że IM1 mógł być sztucznym artefaktem stworzonym przez obcą cywilizację. Jego argumentem jest to, że IM1 miał około 5,5 m średnicy, czyli bardzo mało jak na obiekt międzygwiezdny. Loeb sugeruje, że IM1 mógł być częścią większego statku kosmicznego, który uległ awarii lub został zniszczony.
Loeb porównuje IM1 do sondy Voyager, którą NASA wysłała w 1977 r. w kierunku granicy naszego układu słonecznego. Voyager ma około 4 m średnicy i zawiera metalowe elementy, które mogłyby tworzyć sferule podobne do tych, które znalazł Loeb. Może więc IM1 był podobną sondą, wysłaną przez obcych do badania naszej planety?
Kolejne argumenty to zdaniem Loeba niezwykła prędkość obiektu wynosząca 60 km/s. Biorąc pod uwagę fakt, że IM1 zachował swoją integralność przy prędkości wejścia w atmosferę Ziemi wynoszącą 45 km/s do wysokości 17 km nad Oceanem Spokojnym, jego wytrzymałość materiałowa musiała być większa niż wszystkich 272 skał kosmicznych udokumentowanych przez NASA w katalogu meteorów.
Czy jesteśmy sami?
Oczywiście, to tylko hipoteza, która wymaga dalszych badań i potwierdzenia. Loeb zdaje sobie sprawę, że jego teoria jest bardzo odważna i spotyka się z wieloma wątpliwościami i krytyką ze strony innych naukowców. Dlatego planuje kolejną wyprawę na dno Pacyfiku, aby poszukać większych fragmentów IM1, które mogłyby dostarczyć więcej informacji o jego pochodzeniu i strukturze.
Loeb nie traci nadziei, że kiedyś znajdzie niepodważalny dowód na istnienie obcych. Uważa, że to ważne nie tylko dla nauki, ale także dla naszej świadomości i perspektywy na świat. Jak powiedział w jednym z wywiadów: “Jeśli odkryjemy, że nie jesteśmy sami, to zmieni nasze poczucie znaczenia i celu. Zrozumiemy, że jesteśmy częścią większej rodziny, a nie jedynymi dziećmi we wszechświecie”.