REKLAMA

Avi Loeb chce poszukiwać obcych cywilizacji na dnie oceanu. To nie jest głupi pomysł

W październiku 2017 r. astronomowie po raz pierwszy w historii odkryli w Układzie Słonecznym obiekt, który przyleciał w naszą okolicę z innego układu planetarnego. Ten międzygwiezdny podróżnik nazwany 'Oumuamua wylatywał już wtedy z Układu Słonecznego i nie było już większej możliwości dotarcia do niego i pobrania próbek. Takich obiektów musi być jednak więcej. Prof. Avi Loeb z Uniwersytetu Harvarda ma pomysł na ich poszukiwanie. Dość oryginalny.

18.04.2022 08.26
Planetoida 2022 NF leci w kierunku Ziemi. Jak nie uderzy to nas minie
REKLAMA

W momencie odkrycia 'Oumuamua obiekt znajdował się „zaledwie” 30 mln km od Ziemi. Trajektoria jego lotu wskazywała, że mógłby on do nas przylecieć z okolic Wegi, najjaśniejszej gwiazdy w gwiazdozbiorze Lutni. Jeżeli faktycznie tak było, to dzielące Wegę i Słońce 25 lat świetlnych, obiekt ten mógł pokonać w ciągu ostatnich 300 000 lat.

REKLAMA

Po przelocie przez punkt najbliższy Słońcu we wrześniu 2017 r. obiekt rozpoczął podróż na zewnątrz Układu Słonecznego. Choć jego prędkość spadała, to naukowcy dostrzegli, że nie spada ona w taki sposób, w jaki powinna, zupełnie tak jakby posiadała własne źródło energii. Niegrawitacyjne przyspieszenie planetoidy 'Oumuamua sprawiło, że część naukowców - w tym prof. Avi Loeb - zaczęło podejrzewać czy niepozorna planetoida nie jest jakimś artefaktem wysłanym w przestrzeń kosmiczną przez przedstawicieli obcej cywilizacji. Pomysł ten na pierwszy rzut oka wydaje się szalony i całkowicie niepoważny. Wystarczy jednak chwilę pomyśleć, aby uświadomić sobie, że nie jest to nierealne, wszak sami jesteśmy cywilizacją, która w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat wysłała w przestrzeń międzygwiezdną sondy kosmiczne, które także będą przez miliardy lat przemierzały kosmos i być może kiedyś wlecą przypadkiem w jakiś układ planetarny. Takimi sondami są chociażby sondy Pioneer 10 i 11, Voyager 1 i 2, czy w końcu sonda New Horizons. Skoro my mogliśmy takie sondy wysłać, to mogła też jakaś inna cywilizacja.

Od czasu odkrycia 'Oumuamua naukowcy odkryli jeszcze jeden obiekt międzygwiezdny - kometę 2i/Borisov, a ostatnio także odkryli jeszcze jeden obiekt tego typu w danych archiwalnych.

8 stycznia 2014 r. w atmosferę Ziemi wszedł meteoroid (oznaczony później CNEOS-2014-01-08), którego prędkość wskazuje, że pochodził on spoza Układu Słonecznego. Szacunki wskazują, że obiekt ten wchodząc w ziemską atmosferę miał około metra średnicy i masę rzędu 500 kg. Możliwe także, że część tego obiektu przetrwała lot przez atmosferę i spadła do oceanu.

Wyprawa po międzygwiezdną rybkę

Avi Loeb szacuje, że na każdy obiekt wielkości 'Oumuamua (rzędu kilkuset metrów średnicy) w Układzie Słonecznym może znajdować się milion obiektów takich jak ów meteoroid z 2014 roku. Część z takich obiektów może wpadać w ziemską atmosferę. Część z nich z kolei może przetrwać lot przez atmosferę i lądować na lądzie lub w oceanach. Obiekt zarejestrowany w 2014 roku wylądował na dnie oceanicznym w pobliżu Papui-Nowej Gwinei.

Naukowiec stawia zatem pytanie, czy powinniśmy jednak zająć się przygotowaniem misji, która dogoni 'Oumuamua, zbada jej naturę i przywiezie próbki gruntu na Ziemię, czy też może lepiej byłoby przygotować ekspedycję, która poszukiwałaby szczątków meteorytu międzygwiezdnego na dnie oceanu? Ta pierwsza misja kosztowałaby około miliarda dolarów, druga - jakieś dziesięć tysięcy razy mniej.

REKLAMA

W miejscu, w którym wylądował CNEOS-2014-01-8 ocean ma kilka kilometrów głębokości, a niepewność miejsca lądowania wynosi ok. 10 km. Z pewnością poszukiwanie szczątków do łatwych nie będzie należało, ale teoretycznie można byłoby zlokalizować obiekt za pomocą potężnego magnesu, wydobyć go z dna oceanicznego i przewieźć do laboratoriów na lądzie. Po raz pierwszy w historii ludzkość miałaby okazję dotknąć - dosłownie - skały z innego układu planetarnego niż Układ Słoneczny. Przy okazji można by było sprawdzić, czy aby na pewno była to jedynie skała, czy też może wytwór obcej technologii, swego rodzaju Voyager z innej gwiazdy.

Aktualnie zespół pracujący pod kierownictwem prof. Loeba na Harvardzie zajmuje się przygotowaniem projektu takiej misji poszukiwawczej. Zważając na upór i determinację prof. Loeba możemy się spodziewać, że już wkrótce w okolicach Papui-Nowej Gwinei pojawi się jakaś jednostka badawcza, która będzie poszukiwała międzygwiezdnego podróżnika na dnie oceanu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA